Zanim noc, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jacek DukajZanim Noc1.Po mie�cie posz�a plotka, �e ch�opcy ze Zwi�zku Walki Zbrojnej znowu szykuj�jak�� akcj�. Plotka by�a tak g�o�na, �e Trudny przyj�� za pewnik, i� jest torozmy�lnie rozpuszczona fa�szywka. By� mo�e przekombinowa�, a mo�e Szkopyokaza�y si� po prostu zbyt durne, by dostrzec oczywist�podpuch� - w ka�dymrazie, zanim ci�ar�wka dojecha�a na Pi�kn�, jej pasa�erowie byli zmuszenipodda� si� trzem ulicznym kontrolom oraz wspom�c Wehrmacht dobrowolnymi datkami,kt�re w sumie wystarczy�yby na zakup dw�ch skrzynek czystej. Trudny okl��gniewnie J�zka Szczupaka.- Szef si� nie rzuca -j�cza� potem Szczupak. - Sk�d ja mog�em wiedzie�? TeNiemce same nie maj� poj�cia, co za godzin� strzeli do �ba komendantowi!- Ja ci to odbij� z pensji - zapowiedzia� Trudny, otwieraj�c drzwiczki.- Szef nie b�dzie �winia - b�aga� J�zek, zgasiwszy silnik. - To nie moja wina,jak Boga kocham! Brylantowy Leutnant zarzeka� si�, �e nie ma niczego w planie natydzie�.- �e ty i ten tw�j Major wierzycie g�wnojadowi, to wasz problem - rzuci� Trudnyi zeskoczy� z szoferki w �nieg.Cisza uderzy�a go jak obuchem. Ca�a okolica milcza�a ci�ko - nawet czarnychskrzek�w wron w zasi�gu s�uchu, nawet echa, skromnego co prawda, miejskiegoruchu ulicznego; ni jednego d�wi�ku. Bezludzie. Wci�gn�� g��boko do p�uc zimnepowietrze. Cisza by�a i w jego smaku. Wbi� mocniej d�onie w przepastne kieszeniegrubego p�aszcza, kopn�� �nieg, poruszy� szerokimi barkami.J�zek tymczasem obszed� mask� ci�ar�wki. Spojrza� na Trudnego spode �ba izakl�� g�o�no. To przekle�stwo by�o jak ponowne stworzenie �wiata.- Kt�ry to? - spyta�, szukaj�c papieros�w po kieszeniach kurtki.Jan Herman Trudny przesun�� wierzchem mi�sistej d�oni po w�sach, po czym wskaza�przed siebie:- Ten.Ten. Kiedy ogl�da� go z wn�trza mercedesa Janosa, wydawa� si� mniejszy - dopieroteraz Trudny poj��, jak wielki dom kupi�. Wci�ni�ty w szereg zaprojektowanych wpodobnejmanierze budynk�w, trzykondygnacyjny mieszkalny prostopad�o�cian, bocznymi�cianami sczepiony z s�siednimi bli�niaczymi murowa�cami; o dw�ch rz�dach okien,nie licz�c ma�ych, ciemnych wy�lepni strychu; o wstrzelonych w sam �rodek szarejfacjaty du�ych, drewnianych drzwiach, do kt�rych prowadz� trzy p�kolisteschodki, a nad kt�rymi zwiesza si� �elazny koszyk na �ar�wk� o rozbitychwszystkich o�miu szybkach; ze spadzistym dachem przewieszaj�cym si� ni�ejpoziomu strychu; z licznymi ponurymi naciekami, p�kni�ciami i krzywym �ciegiemdziur po kulach na owej szarej elewacji. Cichy, cichy, martwy. Dom.- No wi�c? - mrukn�� Szczupak, zapaliwszy wreszcie papierosa.Trudny leniwie rozejrza� si� po ulicy w obie strony (pustka, pustka), popatrzy�na rz�d bezlistnych drzew rosn�cych przyjezdni, przyjrza� zastyg�ym wdystyngowanym bezruchu dziesi�tkom podobnych budynk�w ci�gn�cych si� wzd�u�Pi�knej na ca�ej jej d�ugo�ci... i za�mia� si� g�o�no, w tej ciszy wr�cznieprzyzwoicie.- Zdaje si�, �e zrobi�em dobry interes. - Pan zawsze robi dobre interesy.- Nie pyskuj.Podeszli do drzwi domu Trudnego. J�zek postuka� k�ykciami lewej d�oni w grubedrewno.- Z zesz�ego wieku.| Akurat si� znasz - Trudny wyj�� klucze, wybra� jeden, wsun�� w zamek,przekr�ci�. Szcz�kn�o raz i drugi, nacisn�� ci�k� klamk� i pchn��: drzwiotworzy�y si�, lekko skrzypi�c.- No, dalej.- Przenie�� szefa przez pr�g? - skrzywi� si� J�zek, dziwnie rozbawiony.- �ebym ja ci� na kopach nie przeni�s�. Weszli.Ciemno. Oczywi�cie, �e ciemno: brak pr�du, okna zas�oni�te. Kurz. Oczywi�cie, �ekurz: od paru miesi�cy nie posta�a tu ludzka noga. Cisza. Oczywi�cie, �e cisza.- Trzeba by�o zabra� latark�.- Masz w wozie?- Mam.- No to co tak stoisz?Szczupak wyszed�, a Trudny nie zamkn�� za nim drzwi. W �wietle zimowego s�o�caobejrza� hol. W g��bi, w prostok�tnym rozd�ciu, majaczy�y szerokie spiralneschody prowadz�ce na pi�tro; bli�ej, po obu stronach, znajdowa�y si� zamkni�tedrzwi wewn�trzne. �ciany przedpokoju zosta�y brutalnie poobdzierane z boazerii,kt�rej szcz�tki wala�y si�jeszcze tu i �wdzie. Rozejrza� si� za instalacj�: kontakt gdzie� ukryty,przewody poprowadzone prowizorycznie w zbiegach �cian i pod�ogi, te� cz�ciowopozrywane; hak na lamp� co prawda osta� si� w suficie, lecz samej lampy brak.Kopn�� w zab�ocony parkiet. Twardo. Trzyma. Mo�e nie trzeba b�dzie k�a�� odnowa. Tu wszystko murowane. Wr�ci� Szczupak z latark�.- Wie pan, jaki to numer?- A co, trzynasty? J�zek si� zmiesza�.- Ja si� tylko pytam, tam nie ma tabliczki. Pan nie wie?- Kupi�em to wczoraj na oko. Za got�wk�.- A co stoi w papierach?- Nie mam jeszcze papier�w. Dawaj t� latark�. Otworzy� drzwi po lewej (jednaknie zamkni�te na klucz) i wszed�, a za nim Szczupak z petem w �apie.- Co tu by�o?- Jadalnia chyba. Zostaw to!- Chcia�em ods�oni�, po co baterie marnowa�...- Potem, potem. Podusi�by� nas w tym kurzu. Zreszt� ta szmata wygl�da jakzetla�y dwustuletni kir. Uwa�aj z ogniem, bo spalisz mi cha�up�.- Co szef taki nerwowy...- Ty, J�zek, lepiej za wiele nie kombinuj, dobra?- Co, pan ci�gle o tego Brylantowego? No, Chryste Panie, ja przecie�...- A pierwszy to raz? - natar� na� Trudny, wymachuj�c przy tym zamaszy�cie r�k� zlatark�, co w zaciemnionym, obszernym a pustym pomieszczeniu dawa�o niezwyk�eefekty �wietlne - Z kim ja prowadz� interesy? No, z kim? Z Niemcami, panieSzczupak, z Niemcami! Wie pan, panie Szczupak, kto to Niemcy? A widzia� pan mo�ena ulicy takich he�miastych z karabinami? Nie nasze to wojsko, panie Szczupak,nie nasze! Ja, pan, my wszyscy -jeste�my podbici! Wi�c jak umawiam milionowykontrakt z niemieckim �o�dakiem -a pan, panie Szczupak, ju� wie kto to Niemiec,prawda? - to nie wchodzi mi si� do biura gwi�d��c �Jeszcze Polska nie zgin�a",nie robi g�upich min i nie wykopuje krzes�a spod tego Szwaba!- Jasny Panie na niebiesiech, to by�o przypadkiem. Ja m�wi�em: nie wiedzia�em...- A jakby� mi teraz dom sfajczy�, to te� by by�o przypadkiem, a?- No przecie� nie specjalnie... -j�kn�� zrozpaczony J�zek Szczupak.Trudny skierowa� s�up �wiat�a na jego twarz, utrzyma� go tam z p� minuty,ci�ko i ponuro milcz�c, po czym odwr�ci� si� i przeszed� do nast�pnego pokoju,w g��b budynku.J�zek precyzyjnie przydepta� peta do parkietu i pod��y� za Trudnym.Trudny, ogl�daj�c w skupionym �wietle ci�kiej latarki naciek grzybiczny nasuficie, rozpami�tywa� histori� zakupu tego budynku. Historia by�a r�wnieniejednoznaczna, jak stosunki ��cz�ce Trudnego ze Standartenflihrerem Waffen-SSHermanem Janosem. Ci dwaj imiennicy po raz pierwszy spotkali si� na balunoworocznym stacjonuj�cego w mie�cie pu�ku SS, na kt�ry to bal firma Trudnegodostarczy�a wi�kszo�� trunk�w. Janos, w cywilu w�a�ciciel hurtowni win, na czaswojny przeobra�ony w armijnego zaopatrzeniowca, wda� si� z Trudnym w d�ug�iryzykown�, bo politycznie aluzyjn�, dysput� na temat jako�ci poszczeg�lnychrocznik�w. W jednej z licznych dygresji poczynionych podczas tej rozmowy Trudnyda� tandartenfuhrerowi do zrozumienia, i� wbrew nazwie, jego firma zajmuje si�nie tylko eksportem i importem, a w istocie akurat tymi dziedzinami najmniej izasugerowa� delikatnie mo�liwo�� obustronnego zysku. Uczyni� to, poniewa� by�nie�le podpity, Janos za� w�a�ciwie ur�ni�ty na amen. Poza tym Trudnemu poprostu spodoba�a si� owa cokolwiek naiwna i nie�mia�a otwarto�� intendenta.Okaza�o si�, i� na podstawie fa�szywych przes�anek wyci�gn�� s�uszny wniosek: boaczkolwiek Herman Janos by� zimny skurwysyn, nigdy naiwny, nigdy nie�mia�y - tosam zdawa� si� darzy� Trudnego jak�� szcz�tkow� form� sympatii, a ju� na pewnonie by� w stanie pozosta� oboj�tny na wizj� znacznego zarobku. W nieformalnej, aw rzeczy samej nielegalnej sp�ce, jak� zawi�zali obaj Hermanowie, toStandartenfiihrer konsumowa� wi�kszo�� jej zysk�w, czasami nawet cztery pi�te.Lecz Trudny godzi� si� na ten uk�ad, godzi� si� na oszustwa w oszustwach,poniewa� zdawa� sobie spraw�, i� bez pomocy Janosa nie ma szans na utrzymanieobrot�w na poziomie chocia�by jednej dziesi�tej aktualnych. A wojna... Podczaswojny zawsze rodzi�y si� wielkie fortuny. Nigdy lepszych interes�w si� nie robi,jak w czas wojenny. Prochy u�y�niaj� ziemi�, a krew oliwi tryby ekonomii, takajest prawda. Trudny niemal widzia� Janosowe tajne konta w zurychskich bankach,p�czniej�ce, p�czniej�ce, p�czniej�ce. To nie by�a symbioza, i to nie Janos naTrudnym paso�ytowa�: paso�ytami byli obydwaj. Uk�ad ten funkcjonowa� taksprawnie, i� Janosowi zacz�o si� marzy� uprawomocnienie go. Wojna sko�czy si�lada moment, prorokowa� po kieliszku sherry, sko�czy si� i sko�czy si�koniunktura, sko�cz� si� mo�liwo�ci, ja wr�c� do cywila, ty stracisz doj�cie;musimy przygotowa� si� ju� teraz, zaplanowa� nasz� sp�k�. B�dziesz moimoficjalnym partnerem w wielkim mi�dzynarodowym interesie!Trudny pozostawa� sceptyczny. Jednakowo� zapalonemu do idei Janosowi ci�ko by�ocokolwiek wyperswadowa�: zacz�� przedstawia� Trudnego odpowiednim ludziom,ci�ga� go na przer�ne spotkania towarzyskie, na kt�rych zazwyczaj Jan Hermanbywa� jedynym m�czyzn� nie umundurowanym, nie m�wi�c ju� o tym, �e jedynymPolakiem - no i za�atwi�Trudnemu ten dom przy Pi�knej. Przyjechali tu wczoraj wieczorem s�u�bow�limuzyn� Janosa; nie wysiedli z niej jednak, mr�z trzyma� okrutny.Standartenfuhrer pokaza� Trudnemu budynek.- Tw�j - rzek�. - Nie b�dziesz ju� mieszka� w tej klitce. Nie mo�esz przynosi�mi wstydu. Masz.Wcisn�� mu w d�o� zimne klucze. Trudny tylko pali� w milczeniu papierosa.Standartenfuhrer da� znak kierowcy i odjechali; dom znikn�� za oknem w �nie�nejciemno�ci nocy.Rano Jan Herman zadzwoni� jeszcze do Janosa, by um�wi� si� na odbi�r papier�w izap�at� za nieruchomo��. K�opot�w �adnych. Cena �miesznie niska, nawet jak natransakcje tkane przez Janosa. Ustawy anty�ydowskie, ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grochowka.xlx.pl