Zapach rumianku, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]KRYSTYNA SIESICKAZAPACH RUMIANKUPIRAMIDA- Bonjour, madame! - m�wi�y�my.- Bonjour, mes enfants! - odpowiada�a pani Jannot. Klara zawsze by�a lepsza.- Tres bien - m�wi�a pani Jannot. - Tres bien, Claire! - chwali�a j�. A dla mnie mia�a tylko u�miech. Mi�y, dobry u�miech. Czasami jednak k�ad�a mi r�k� na g�owie i szepta�a cicho:- Pauvre Susanne...Biedna Zuzanna. O ile wtedy mia�a racj�, o tyle pomyli�a si� na przysz�o��. W �yciu u�o�y�o mi si� lepiej ni� Klarze. Wygodniej. Zabawne, ale ani jej, ani mnie na nic nie przyda� si� francuski, ta zmora mojego dzieci�stwa, i scena, na kt�rej nie ja, tylko Klara zbiera�a oklaski. Dawno min�y ju� czasy pani Jannot, naszych wsp�lnych lekcji, tajemnic, zwierze�, uniesie�. Tego, co teraz jest mi�dzy Klar� a mn�, nie mo�na nazwa� przyja�ni�. To raczej przywi�zanie i suma wspomnie� nas ��czy, ale my�l�, �e niekiedy jest to wi� silniejsza ni� inne. Dawniej wiedzia�am o Klarze wszystko, dzi� wiem niewiele, a jednak zawsze ogarnia mnie tkliwo��, kiedy spotykam Klar�, cz�sto po latach niewidzenia. Zdumiewa mnie jej codzienny trud.- To wszystko sprawa wyboru - twierdzi Klara.- Ale czy jeste� szcz�liwa? - pytam naiwnie, tak jak dawniej naiwnie mawia�y�my: "Och, musimy by� szcz�liwe!".- Tak - odpowiada Klara. - Jestem szcz�liwa, chocia� chwilami bywam w�ciek�a.Ze mn� odwrotnie. Najcz�ciej jestem w�ciek�a, a tylko chwilami bywam szcz�liwa. Pomimo wszystko uwa�am, �e w �yciu u�o�y�o mi si� lepiej ni� Klarze.My�l� o tym, siedz�c na le�aku przed jej domem. Lato w tym roku jest cudowne, a pobyt u Klary, te kilka leniwych dni, kt�re mam poza sob�, przynios�y mi odpr�enie, o kt�rym marzy�am.- S�uchaj, czy ty pami�tasz pani� Jannot? - pytam.- Oczywi�cie!Klara u�miecha si� i ramieniem odgarnia opadaj�ce na czo�o w�osy. Czy�ci cebulki tulipan�w, spieszy si�, twierdzi, �e to zaleg�a robota, kt�r� powinna wykona� ju� dawno, ale nie chce mojej pomocy.- Dlaczego przypomnia�a ci si� pani Jannot?- Nie wiem. W ka�dym razie ten francuski nie przyda� si� ani tobie, ani mnie. Ja u�ywam wy��cznie angielskiego, a ty do zwierz�t m�wisz tylko po polsku.- Mylisz si�. Czasami m�wi� do nich po francusku - �mieje si�.- Wtedy, kiedy kln�. Zwierz�ta cz�sto mnie z�oszcz�.- Przecie� je kochasz. Twoja s�siadka m�wi�a mi wczoraj: "Klara to ci dopiero kocha zwierz�ta! Da pani wiar�? Ona nawet krowy myje szamponem". Dlaczego si� �miejesz?- Pani Jannot nie pozwala�a ci przedrze�nia� ludzi, pami�tasz? Biedna, nie wiedzia�a, �e t�pi w tobie co�, co za kilka lat innych b�dzie zachwyca�, co inni b�d� oklaskiwa�. Ju� wtedy by�a� aktork�, ma pauvre Susanne! A co do kr�w, to moja s�siadka mia�a racj�. Myj� je czasami szamponem, fakt.- Oszala�a�?- Nie. Po prostu jest mi przyjemnie, kiedy przy dojeniu czuj� zapach dobrego kosmetyku.Przytrzymuj� palcem zielony listek, kt�ry mia� chroni� m�j nos od zbyt mocnej opalenizny, i patrz� na Klar�.- Dziwisz si�? Ty? Taka estetka? W�cha�a� kiedy krow�? - pyta.- Nie.- To pow�chaj.Nasze spojrzenia spotykaj� si�.- Z tym li�ciem na nosie nie wygl�dasz najlepiej - m�wi Klara.- Czy rzeczywi�cie musisz?- Musz�. W najbli�szym sezonie b�d� gra�a Ofeli�. Nie mog� si� opali�, moja charakteryzatorka dosta�aby sza�u. A poza tym...- Poza tym...?- Tadeusz nie lubi opalenizny.- Tadeusz nie lubi opalenizny - powtarza Klara i wrzuca kolejn� cebulk� do drewnianej skrzynki.Wiem, �e w tym powt�rzeniu kryje si� ironia. Klara nie znosi Tadeusza.- Wygl�dasz �wietnie - m�wi. - Ale czy istotnie Ofeli� musi gra� aktorka czterdziestoletnia?- Dam sobie rad�.Wcale nie wygl�dam �wietnie, przeciwnie, te zmarszczki ko�o oczu i bruzdy wzd�u� policzk�w sprawiaj�, �e nikt nie mo�e mi da� mniej lat, ni� mam w rzeczywisto�ci. Klara z pewno�ci� wygl�da m�odziej ni� ja. Tres bien, Claire! Pauvre Susanne... By� mo�e pod niekt�rymi wzgl�dami pani Jannot mia�a racj�.- Przynios� ci ma�lanki - m�wi Klara. - Powinna� wi�cej je��. Przynios� ci ma�lanki i chleba z twarogiem.- Dzi�kuj�, ale mo�e troch� p�niej, teraz nie jestem w stanie prze�kn�� ani k�sa.- Prosz� ci�, Zuza, zjedz teraz.- Nie, nie mog�.Obrzuca mnie przelotnym spojrzeniem, potem zagl�da do skrzynki, w kt�rej trzyma cebulki przeznaczone do selekcji.- Czy nigdy nikt nie powiedzia� ci prosto z mostu, �e jeste� zbyt chuda? - pyta.- Chuda? Szczup�a raczej - protestuj�.- Ot� jeste� chuda! Je�eli ci nikt tego nie powiedzia�, ja ci to m�wi�. Dobrze, mog� by� niedelikatna czy jak tam chcesz. W ka�dym razie wiedz, �e jeste� chuda.Listek na nosie przeszkadza mi. Zdejmuj� go i przygl�dam si� Klarze.- Chuda jeste� - powtarza niemi�osiernie. - Tak ci� prosz�, zjedz co�. Ta pro�ba Klary jest ju� �agodna w tonacji, nie spos�b jej si� oprze�.- Ale ma�o, �yk ma�lanki i k�s chleba - ulegam.Klara podnosi si� ze sto�ka, strzepuje ze spodni �upiny cebulek. Chodzi w spodniach i kolorowych bluzkach, ka�dego dnia w innej. Pi�knie wygl�daj� kretonowe bluzki Klary, kiedy susz� si� na sznurku rozci�gni�tym na wprost kuchennego okna. Jeszcze pi�kniej wygl�daj� na samej Klarze. Proste w kroju, zawsze jakby troch� przyciasne, podkre�laj� jej szczup�� tali�, ozdabiaj�c j� zawadiackim w�z�em �ci�gni�tym z przodu. Z przyjemno�ci� patrz� na Klar�. Jest taka smuk�a, d�ugonoga, gi�tka.- Przynios� ci ma�lank�, a potem zajrz� do tego cholernego ciel�cia - m�wi Klara.To cholerne ciel� urodzi�o si� wczoraj. Izabela mia�a ci�ki por�d. Te� pomys�, nazywa� krow� Izabel�! Przyjecha�o a� dw�ch weterynarzy.- Zr�bcie co�, �eby ona tak nie cierpia�a! - wo�a�a Klara, szarpi�c za klamk� samochodu, kt�rym Marek ich przywi�z�. - Nie mog� s�ucha� jej p�aczu.Izabela mrucza�a pos�pnie jeszcze przez dwie godziny. Urodzi� si� byczek, kt�rego Klara nazwa�a Ferdynandem.Nachyla si�, zbiera rozrzucone cebulki.- Je�eli Marek b�dzie t�dy przechodzi�, powiedz mu, �e jestem...Urywa ,w po�owie zdania, bo Marek wychodzi w�a�nie zza rogu domu i zbli�a si� w nasz� stron�. Szare oczy Klary roz�wietlaj� si� w u�miechu. Marek k�adzie r�k� na jej ramieniu, przechyla g�ow� i m�wi cicho, jakby powierza� Klarze jak�� tajemnic�.- By�em w oborze. Ferdynand miewa si� wspaniale.- A Izabela?- Och, chyba jest szcz�liwa!Chwilami wydaje mi si�, �e oni nie s� normalni. A chwilami my�l�, �e to ja nie jestem normalna. Odchodz� w stron� ganku. Id� szybko, Marek obejmuje Klar� ramieniem, jest du�o wy�szy od niej, chocia� Klara te� jest wysoka. Kiedy tak patrz� na nich, na ich elastyczne kroki, trzcinkowat� sylwetk� Klary i m�odzie�cze ruchy Marka, moja gimnastyka poranna, kt�r� zaleci�a mi kosmetyczka, te wszystkie przysiady, wdechy i wydechy, sk�ony i marsze, wydaj� mi si� jakim� nieporozumieniem. �wicz� ju� tyle lat i tak systematycznie, a jednak coraz cz�ciej czuj� t� jak�� oci�a�o�� staw�w, z pewno�ci� nie poruszam si� ju� tak, jak rusza�am si� jeszcze niedawno.Jaka pi�kna jest ziele� �wie�o przystrzy�onej trawy. Klara przep�dza st�d kury i chyba s�usznie, trawnik doko�a domu powinien by� czysty. Kiedy Marek m�wi: "nasze gospodarstwo, moje konie, nasz dr�b" - wydaje mi si� to naturalne. Ale kiedy Klara m�wi: "w naszej oborze, moje kury, nasz chlew", czuj�, jak po plecach przechodz� mi ciarki. Mo�e dlatego, �e przywyk�am do innych s��w i tylko tamte s�owa dawnej Klary brzmi� mi prawdziwie i naturalnie.Ale Klara teraz ich nie u�ywa. Nie s�ysza�am, �eby m�wi�a: impresjonizm, kubizm, Cezanne, Makowski, rze�ba, p��tno, olej. Kiedy cz�owiek ma szesna�cie lat, nie wie nic o swoim przysz�ym losie i tylko zdaje mu si�, �e ju� wszystko wie. �e jest jasnowidzem, prorokiem, �e ju� wszystko sobie przygotowa�, poda� i �e pozosta�o jedynie �y�. Patrz� przed siebie i widz� wybieg dla �rebi�t.- Prosz� ci�, Zuza, we� to ode mnie - m�wi Klara, podaj�c mi kubek ma�lanki.Nie mog� tego wzi��, w ka�dym razie nie teraz, nie w tej chwili. Patrz� w stron� wybiegu i ogarnia mnie przera�enie.- S�uchaj, Klara, czy ona musi siedzie� na tej �erdzi? Przecie� spadnie.- Ona nawet jak spada, to zawsze na cztery �apy - �mieje si� Klara. - No, we� to ode mnie, Zuza.Bior�. Ma�lanka jest zimna, cudowna. Pij�, ale nie spuszczam oka z wybiegu.- Zawsze tam siedzi - m�wi Klara. - Nie zauwa�y�a�? Ka�dego popo�udnia.- Nie zauwa�y�am.- Nnno... - waha si� Klara - mo�e rzeczywi�cie. Odk�d przyjecha�a�, kr�ci�a si� zawsze przy tobie. T�skni�a, musia�a si� nacieszy�. Klara u�miecha si�. Milczy przez chwil�, a potem m�wi spokojnie:- Ona czeka na Rafa�a.Zabawna jest Klara z tymi imionami.- Wasz �rebak ma na imi� Rafa�?- Nasz �rebak nazywa si� Nikodem. Natomiast syn naszego weterynarza ma na imi� Rafa�. Sp�jrz...Rafa�. Pali si� w s�o�cu ciemnoruda, mo�e kasztanowa czupryna. Rafa� biegnie przez wybieg, na prze�aj, m�ody �rebak weterynarza. Biegnie w stron� ogrodzenia, na kt�rym siedzi, wymachuj�c nogami, moja c�rka Katarzyna.Wczoraj dzie� by� taki pi�kny, bezchmurny, a dzi� od rana pada deszcz. Musi by� ju� bardzo p�no, m�j zegarek stan��, zabawnie tak �y� jak gdyby ponad czasem, a mo�e raczej obok czasu, bo w�a�ciwie jest mi zupe�nie oboj�tne, o kt�rej wstan�, mog� nawet w og�le nie wstawa�. Klara by�aby zachwycona. Mia�a racj�, pok�j, w kt�rym mnie umie�ci�a, wspaniale nadaje si� do wypoczynku.- B�dziesz spa�a w go�cinnym - powiedzia�a. - To jedyny pok�j w tym domu, gdzie mo�na porz�dnie odpocz��. Mo�e dlatego - dorzuci�a po chwili - �e nic w nim nie zmienia�am. Wygl�da tak, jak wygl�da� w dniu mojego przyjazdu. Kuchni� i te dwa pokoje, kt�rych u�ywamy, stara�am si� jako� unowocze�ni�, rozumiesz? Przystosowa�am je do siebie, do moich nawyk�w, przyzwyczaje�. S� na pewno �adniejsze i wygodniejsze, ni� by�y. W gruncie rzeczy uda�o mi si� chyba stworzy� zupe�nie niez�e, do�� stylowe wn�trza, prawda? A jednak odpocz�� mo�na tylko w go�cinnym. W�a�ciwie, nie rozumiem dlaczego.I przyprowadzi�a mnie tutaj. Bielone �ciany, surowe belki sufitu. Ciemne sprz�ty: du�e meblowe ��ko, dwudrzwiowa szafa, stolik o owalnym blacie i dwa krzes�a ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]