Zatancz z morderca, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mary Higgins ClarkZatańcz z MordercšPrzełożyła Ewa PartygaWarszawa 1999Tytut oryginału:LOYES MUSIC, LOYES TO DANCECopyright (O 1991 by Mary Higgins Clark Inc. Orginally published by Simon & Schustcr, Inc.Ilustracja na okładce: Stock Image/Agencja FreeRedaktor prowadzšcy serię: Wiesława KaraczewskaRedakcja: Wiesława KaraczewskaRedakcja techniczna: Anna TroszczyńskaKorekta: Jadwiga PrzeczekŁamanie: Wojciech PaszkowskiISBN 83-7255-416-1DiamentWydawca:Prószyński i S-ka SA02-651 Warszawa, ul. Garażowa 7Druk i oprawa:Opolskie Zakłady Graficzne S. A.45-085 Opole, ul. Niedziałkowskiego 8-12Kim jest przyjaciel?To jedna dusza mieszkajšca w dwóch ciałach.ArystotelesSynom mojego brata Johnny'ego,Lukę'owi i Chrisowi Higgimom,a także mojej wnuczce LaurzepowięcamPragnę złożyć wyrazy głębokiej wdzięcznoci wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tej ksišżki, udzielajšc mi wsparcia i zachęty - mojemu wydawcy Michaelowi V. Kordzie, jego współpracownikowi, dowiadczonemu redaktorowi Chuckowi Adamsowi, mojemu agentowi Eugene'owi H. Winickowi oraz Robertowi Ressle-rowi, jednemu z dyrektorów Forensic Behavioral Sendces. Szczególne podziękowania należš się mojej córce, Carol Higgins Clark, za jej pomoc w poszukiwaniu materiałów, uwagi i sugestie oraz stworzenie mi możliwoci pracy na naprawdę pełnych obrotach. Oczywicie dziękuję także reszcie mojej rodziny i przyjaciołom, którzy, jak zwykle, rozpraszali cierpliwie moje wštpliwoci, czy zdołam opowiedzieć tę historię.PONIEDZIAŁEK18 lutegoSiedział na krzele, obejmujšc rękami podcišgnięte kolana. W pokoju pogršżonym w ciemnociach. Znów to samo. Charley nie chce być zamknięty w swej kryjówce. Charley chce myleć o Erin. Jeszcze tylko dwie, szepnšł Charley. Potem przestanę.Wiedział, że nie warto protestować. Choć cała sprawa zdawała się coraz bardziej niebezpieczna. Charley stawał się nieobliczalny. Charley chciał, by wiat o nim usłyszał. Odejd ode mnie, Charley, zostaw mnie już, błagał. Szyderczy miech Charleya odbił się echem od cian pokoju.Gdybym tylko spodobał się wtedy Nań, pomylał. Gdyby tylko zaprosiła go na swoje przyjęcie urodzinowe piętnacie lat temu... Tak bardzo jš kochał! Pojechał za niš do Darien z prezentem, który kupił na wyprzedaży. Wiózł jej parę wieczorowych pantofli. Kartonowe pudełko było niepozorne i tanie, ale przyozdobił je z wielkš pieczołowitociš, rysujšc pantofelek na wieczku.Obchodziła urodziny dwunastego marca, podczas wiosennej przerwy semestralnej. Pojechał do Darien, żeby zrobić jej niespodziankę tym prezentem. A tymczasem ujrzał rzęsicie owietlony dom. Wszędzie stały samochody. Przejechał tamtędy powoli, ze zdumieniem rozpoznajšc tłum studentów z Brown.Wcišż czuł się zakłopotany na wspomnienie, że płakał jak dziecko, gdy zawracał, by odjechać. Potem jednak przypo-mniał sobie o prezencie, który jej przywiózł, i zmienił plany. Nań mówiła mu, że codziennie rano, w pogodę i w niepogodę, biega dla zdrowia w lasku nieopodal domu. Następnego ranka czekał tam na niš.Pamiętał, wcišż bardzo dokładnie, jej zdziwienie na jego widok. Zdziwienie, a nie radoć. Zatrzymała się, oddychajšc nierówno. Czapka z daszkiem skrywała jej jedwabiste, jasne włosy. Na dres narzuciła szkolnš bluzę. Na nogach miała adidasy.Złożył jej życzenia urodzinowe, patrzył, jak otwiera pudełko, słuchał jej nieszczerych podziękowań. Wzišł jaw objęcia.- Nań, tak bardzo cię kocham. Pozwól mi zobaczyć, jak twoje piękne stopy wyglšdajš w tych pantoflach. Sam ci je włożę. Moglibymy tu zatańczyć.- Zmiataj stšd! - Odepchnęła go, rzuciła w niego pudełkiem i znów zaczęła biec.Dogonił jš Charley. Złapał i przewrócił na ziemię. Dłonie Charleya tak długo ciskały szyję dziewczyny, aż wreszcie przestała młócić rękami. Charley włożył jej pantofle i zatańczył z niš, a jej głowa spoczywała na jego ramieniu. Charley położył Nań na ziemi, pozostawiajšc wieczorowy pantofelek na prawej nodze dziewczyny. Na lewš wsunšł z powrotem sportowy but.Wiele lat upłynęło od tej chwili. Charley stał się tłumionym wspomnieniem, ciemnš postaciš, czajšcš się gdzie w mrokach jego umysłu. To się zmieniło dwa lata temu. Charley zaczai mu przypominać o Nań, o jej pięknie sklepionej stopie, o wysokim podbiciu, o nogach tak szczupłych w kostce, o wdzięku, z jakim dziewczyna tańczyła...Dziesięciu małych Murzynków... Matka piewała mu tę piosenkę w dzieciństwie, bawišc się jego palcami.- Zapiewaj mi o wszystkich dziesięciu Murzynkach! - prosił za każdym razem.Matka tak bardzo go kochała! A potem się zmieniła. W jego uszach wcišż dwięczały jej słowa: Co te czasopisma robiš w twoim pokoju?", Dlaczego zabrałe te buty z mojej szafy?", Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobilimy?!...", Tak bardzo nas rozczarowałe!".Gdy Charley zjawił się ponownie dwa lata temu, kazał mu zaczšć zamieszczać ogłoszenia towarzyskie. Mnóstwo ogłoszeń. Sam podyktował mu treć jednego z nich, bardzo szczególnego.Do tej chwili już siedem dziewczšt znalazło miejsce ostatniego spoczynku tu, w okolicy tego domu. Każda z nich na prawej nodze miała wieczorowy pantofelek, na lewej za swój własny but...Błagał Charleya, by pozwolił przerwać mu to choć na jaki czas. Nie chciał tego robić. Tłumaczył mu, że ziemia jest wcišż zamarznięta, że nie zdoła ich pogrzebać, a przecież nie powinien tak długo trzymać ciał w zamrażarce...Ale Charley krzyczał:- Dwie ostatnie muszš zostać znalezione! I wszystko ma być dokładnie tak samo jak z Nań!Charley wybrał dwie ostatnie kobiety tak samo jak wszystkie następczynie Nań. Tym razem były to Erin Kelley i Darcy Scott. Każda z nich zareagowała na jego dwa różne ogłoszenia. A co najważniejsze, obie odpowiedziały na to specjalne.Sporód wszystkich odpowiedzi, które otrzymał, włanie ich zdjęcia i listy spodobały się Charleyowi. Listy były zabawne, napisane lekko, przypominały styl Nań. Autoironia, inteligencja, dowcip. No i zdjęcia. Każde inne...Erin Kelley wysłała zdjęcie, na którym siedzi na brzegu biurka. Pochyla się do przodu, chyba co mówi. Jej oczy błyszczš, a szczupłe ciało wyglšda tak, jakby dziewczyna czekała na zaproszenie do tańca.Darcy Scott stoi na zdjęciu koło wyłożonego poduszkami siedziska obok okna, przytrzymujšc dłoniš zasłonę, na wpół zwrócona w stronę obiektywu. Najwyraniej fotografia została zrobiona z zaskoczenia. Z ramienia dziewczyny spływajš zwoje tkaniny, na twarzy widać skupienie, ale i rozbawienie. Wysokie koci policzkowe, wiotka sylwetka i długie nogi, bardzo szczupłe w kostkach. Stopy w mokasynach od Gucciego.O ileż piękniej będš wyglšdały w wieczorowych pantofelkach na wysokim obcasie!Wstał i przecišgnšł się. Cienie, które kładły się na cianach, przestały mu przeszkadzać. Charley zagocił już w nimna dobre i był mile widziany. Żaden natrętny głos nie błagał go, by przestał.Gdy Charley wycofał się bez oporu do ciemnej niszy, z której się wyłonił, on raz jeszcze przeczytał list Erin i musnšł palcami jej fotografię.Rozemiał się głono, gdy przypomniał sobie intrygujšce ogłoszenie, na które odpowiedziała Erin.Zaczynało się od słów: Kocha muzykę, kocha taniec".WTOREK19 lutegoChłód. Plucha. Słota. Potworne korki. Ale to nie ma znaczenia. Cudownie znów być w Nowym Jorku. Darcy ochoczo zdjęła płaszcz, przeczesała włosy dłoniš i zaczęła przeglšdać korespondencję, ułożonš skrzętnie na jej biurku. Bev Rothhouse, szczupła, żywa, bystra słuchaczka kursów wieczorowych w Parson School of Design, a zarazem hołubiona przez Darcy sekretarka, posegregowała listy zgodnie z ich ważnociš.- Rachunki - powiedziała, wskazujšc plik leżšcy po prawej stronie. - Potwierdzenia zaliczek. Nie za wiele.- Mam nadzieję, że za to pokane - wyraziła nadzieję Darcy.- Owszem, owszem - przytaknęła Bev. - Tutaj natomiast masz różne propozycje. Poproszono cię o urzšdzenie dwóch następnych mieszkań na wynajem. Słowo daję, wiedziała, co robisz, otwierajšc ten interes.Darcy się rozemiała.- Sanford and Son. To włanie ja.Przytulny Kšcik. Nowe wnętrza za rozsšdnš cenę" - głosił napis na drzwiach biura. Biuro za znajdowało się w Flati-ron Building przy Dwudziestej Trzeciej Ulicy.- Jak było w Kalifornii? - zapytała Bev.Darcy usłyszała nutkę niepewnoci w jej głosie. Bev w gruncie rzeczy chciała zapytać: Co słychać u twoich rodziców? Jak się człowiek czuje w ich towarzystwie? Czy naprawdę wyglšdajš tak wspaniale, jak na ekranach kin?".11Odpowied, pomylała Darcy, powinna brzmieć tak: Tak, sš wspaniali. Tak, sš cudowni. Tak, kocham ich i jestem z nich dumna. Tylko że zawsze kiepsko się czułam w ich wiecie".- Kiedy wyjeżdżajš do Australii? - Bev starała się mówić obojętnym tonem.- Już wyjechali. Złapałam samolot do Nowego Jorku, jak tylko się z nimi pożegnałam.Darcy połšczyła wizytę u rodziców z podróżš służbowš do Lakę Tahoe. Zlecono jej tam urzšdzenie wzorcowego zimowego domku dla narciarzy, który miał być prezentowany klientom o umiarkowanie zasobnych portfelach. Chciała zobaczyć się z rodzicami przed ich wyjazdem na międzynarodowe tour-nee teatralne. Pożegnała ich na co najmniej szeć miesięcy.Darcy zdjęła pokrywkę z kubka kawy, którš przyniosła z pobliskiego baru, i usiadła za biurkiem.- wietnie wyglšdasz - zauważyła Bev. - Bardzo mi się podoba ten nowy strój.Czerwona wełniana sukienka z dekoltem karo i dobrany do niej płaszcz były owocem wyprawy po zakupy na Rodeo Drive, do której zmusiła jš matka.- Jak na osobę o nieprzeciętnej urodzie, stanowczo za mało uwagi powięcasz swoim ubraniom, moja miła - narzekała wiecznie. - Powinna podkrelać swój subtelny wdzięk.Ojciec wielokrotnie powtarzał, że Darcy mogłaby pozować do portretu założycielki rodu, po której odziedziczyła imię. Tamta Darcy opuciła Irlandię tuż po wojnie, by połšczyć się ze swym francuskim narzeczonym, oficerem ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grochowka.xlx.pl