Zawsze, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Graham MastertonZAWSZE, ZAWSZE PӏNIEJDroga by�a �liska, latarnie dawa�y niewiele blasku, a �wiat�a hamulcoweci�ar�wkiprzykrywa�a gruba warstwa kurzu i b�ota. Robbie ujrza� ich blask dopiero zodleg�o�ci trzechmetr�w; to wystarczy�o, �eby jedna z wiezionych przez ci�ar�wk� rur odrusztowaniaroztrzaska�a przedni� szyb� porsche i trafi�a Robbiego prosto w klatk�piersiow�.Lekarze orzekli, �e nie wiedzia� nawet, co go uderzy�o. �Prosz� przyj�� wyrazywsp�czucia, panie Deacon, ale nawet nie wiedzia�, co go uderzy�o�.Natychmiastowa �mier�.Bezbolesna.To znaczy bezbolesna dla Robbiego. Ale nie dla Jill i nie dla mnie; dla nikogo,kto go zna�.Jill by�a jego �on� od trzynastu tygodni, ja natomiast jego bratem odtrzydziestu jeden lat.Pogodny charakter, humor i �ywo�� zjedna�y Robbiemu niezliczone gronoprzyjaci�.Przez ca�y miesi�c po tym, jak umar�, trzyma�em na biurku jego fotografi�.Szeroka twarz,pi�� lat m�odsza od mojej. By� bardziej podobny do naszego ojca ni� ja. Nazdj�ciu �mia� si� zjakiego� dawno zapomnianego �artu. Lecz pewnego dnia na pocz�tku pa�dziernikawszed�emdo biura i schowa�em t� fotografi� do �rodkowej szuflady biurka. Zrobi�em towtedy, gdyu�wiadomi�em sobie, �e to naprawd� koniec; �e m�j brat naprawd� odszed� nazawsze.Tego samego dnia po po�udniu, zupe�nie jakby i ona zrozumia�a wreszcie, �e tokoniec,zadzwoni�a do mnie Jill.� Davidzie, czy m�g�by� si� ze mn� spotka� po pracy? Chcia�abym z tob�porozmawia�.Czeka�a w holu od strony Avenue of the Americas. Wracaj�cy do dom�w robotnicyt�oczyli si� na chodnikach, a taks�wka o tej porze to rzecz zupe�nienieosi�galna. Powietrzeby�o przenikliwie zimne, ostre, przes�cza�a je wo� pieczonych obwarzank�w igor�cychkasztan�w.Jill wygl�da�a na zm�czon�, by�a wymizerowana, ale r�wnie pi�kna jak zawsze. Jejmatkapochodzi�a z Polski, a ojciec by� Szwedem. Po niej odziedziczy�a �agodne rysy, apo nimbardzo jasne w�osy. Jill mia�a prawie metr siedemdziesi�t pi�� wzrostu. Terazciemne futro znorek skrywa�o jej smuk�� figur�, podobnie jak kapelusz z norek zas�ania�wi�ksz� cz�� jejtwarzy.Poca�owa�a mnie. Pachnia�a joy oraz pa�dziernikowym ch�odem ulic.� Tak si� ciesz�, �e przyszed�e�. My�la�am ju�, �e zaczynam wariowa�.� Znam to uczucie � odpar�em. � Codziennie, kiedy si� budz�, u�wiadamiam sobie,�eon nie �yje i nigdy go ju� nie zobacz�.Przeszli�my przez jezdni� i wst�pili�my na drinka do Brew Burger. Jill zam�wi�asokpomidorowy, ja czyst� four roses. Usiedli�my przy oknie, za kt�rym p�yn�y t�umyludzi.Poci�gn��em �yk whisky.� Czy wiesz, jaka by�a nasza ulubiona zabawa, kiedy mieli�my po par� lat? �zapyta�em.� Bawili�my si� w czarownik�w, kt�rzy �yj� wiecznie. Nawet uk�adali�my specjalnezakl�cia.Jill popatrzy�a na mnie. Jej wielkie, szarozielone oczy l�ni�y od �ez.� Zawsze mia� g�ow� nabit� marzeniami. Mo�e dla niego to lepiej, �e odszed�, niezdaj�csobie nawet sprawy z tego, co si� dzieje.� �Umieranie, zgon i �mier� � zawsze, zawsze p�niej!� � wyrecytowa�em. � Toby�onasze zakl�cie. Wypowiadali�my je zawsze, ilekro� si� czego� przestraszyli�my.� Wiesz, jak bardzo go kocha�am � szepn�a Jill.Doko�czy�em whisky.� Czy rozmawia�a� o tym z kim� jeszcze?Potrz�sn�a przecz�co g�ow�.� Znasz moj� rodzin�. Praktycznie wydziedziczyli mnie, kiedy zacz�am spotyka�si� zRobbiem, bo ci�gle jeszcze by� �onaty z Sar�. Nie dali sobie wyt�umaczy�, �e toma��e�stwosi� rozpad�o, �e on ni� pogardza�, i �e rozeszliby si�, nawet gdybym si� niepojawi�a nascenie. Och, nie, to wszystko by�a moja wina. To ja zniszczy�am dobrema��e�stwo. To jaby�am nierz�dnic�.� Je�li to ci� pociesza, uwa�am, �e wcale nie jeste� nierz�dnic�. Robbie nigdynie czu� si�tak szcz�liwy jak wtedy, kiedy by� z tob�.Odprowadzi�em j� do jej mieszkania w Central Park South. Mi�dzy drapaczami chmurnaSz�stej Alei rozleg� si� d�wi�k gromu; za�opota�y flagi, zacz�o pada�. Mimousytuowania wniezwykle wytwornej cz�ci dzielnicy mieszkanie Jill i Robbiego by�o bardzoma�e,wynajmowali je od prawnika nazwiskiem Willey, kt�ry mieszka� przede wszystkim wMinnesocie, gdzie pracowa� dla korporacji wytwarzaj�cej rury aluminiowe.� Nie wst�pisz na chwil�? � zaproponowa�a, kiedy znale�li�my si� w jasnoo�wietlonymholu, u�wietnionym obecno�ci� czarnosk�rego portiera odzianego w szary uniformorazwysokiej wazy pe�nej pomara�czowych mieczyk�w.� Raczej nie � odpar�em. � W domu czeka na mnie jeszcze masa pracy.�ciany holu wy�o�one by�y lustrami. St�d obecno�� pi��dziesi�ciu Jill,pi��dziesi�ciuportier�w, pi��dziesi�ciu waz i tysi�cy ostrzy gladiolus�w.� Jeste� pewny, �e nie wejdziesz? � zapyta�a z naciskiem. Potrz�sn��em g�ow�.� Po co? �eby napi� si� kawy? Whisky? Wyp�akiwa� si�? Nie mogli�my nic zrobi�,�ebyocali� mu �ycie, Jill. Opiekowa�a� si� nim jak dzieckiem. A ja kocha�em go jakprzysta�o nabrata. Ale �adne z nas nie mog�o go uratowa�.� Umrze� w taki spos�b. Tak szybko. I tak bez sensu. �cisn��em j� za r�k�.� Nie s�dz�, �eby wszystko musia�o mie� sens.Portier sprowadzi� ju� dla niej wind�. Jill unios�a twarz, a ja zrozumia�em, �eczeka, a� j�poca�uj�. Poca�owa�em. Policzki mia�a delikatne i zimne od wiatru; i tak jako�zasz�o co�, cosprawi�o, �e d�u�sz� chwil� stali�my, patrz�c na siebie, szukaj�c si� wzrokiem.Milczeli�my.� Zadzwoni� � powiedzia�em. � Mo�e p�jdziemy gdzie� razem na kolacj�.� Bardzo bym chcia�a.Tak zacz�� si� nasz romans. Od rozmowy, od weekend�w sp�dzanych nad butelk�kalifornijskiego chardonnay, od s�uchania koncert�w skrzypcowych Mendelssohna.P�niejprzysz�o Bo�e Narodzenie; pierwsze Bo�e Narodzenie bez Robbiego.Kupi�em Jill u Alfreda Durante�a srebrny zegarek na r�k� i oprawiony w sk�r� tomwierszy Johna Keatsa. Za�o�y�em jedwabn� zak�adk� jedn� ze stronic:Mi�o�ci! Ty chronisz mnie przed ch�odem zimy. Pani!Ty dajesz mi �rodek lata.Na pierwszy dzie� �wi�t upiek�a dla mnie kaczk�, a kiedy wznosili�my toastszampanemKrug, z ustawionej na bieli�niarce fotografii obserwowa� nas z u�miechem Robbie.Poszli�my do ��ka. Po�ciel zalewa�o ch�odne, zimowe �wiat�o. By�a szczup�a,mia�aw�skie biodra, a sk�r� delikatn� jak aksamit. Nic nie m�wi�a. Z�ociste w�osyotula�y jej twarz.Poca�owa�em j� w usta i w szyj�. Jedwabne majtki koloru ostrygi same zsun�y si�jej z ud.P�niej le�eli�my na plecach, s�uchali�my cichego szumu szampana i syren�wi�tecznychdobiegaj�cych z Central Park. Zapada� zmierzch.� Chcesz mnie zapyta�, czy za ciebie wyjd�?Skin��em g�ow�.� A czy nie b�dzie to wbrew prawu? Wdowa po�lubia brata swego ostatniego m�a?� Oczywi�cie, �e nie. Wed�ug Pi�tej Ksi�gi Moj�eszowej wdowa jest zobowi�zanapo�lubi� braci swego ostatniego m�a.� Ale czy Robbie mia�by co� przeciwko temu?� Nie.Odwr�ci�em si� po kieliszek szampana i ujrza�em jego u�miechni�te oblicze.�Umieranie,zgon i �mier� � zawsze, zawsze p�niej�.W raju Robbie pewnie zaaprobowa� t� decyzj�, ale nasze rodziny oczywi�cie nie.�lubwzi�li�my w Providence w stanie Rhode Island bardzo wietrznego, marcowego dnia.Wceremonii wzi�� udzia� tylko s�dzia pokoju i wyst�puj�cy w charakterze �wiadk�wdwojeludzi poznanych w miejscowej ksi�garni, tudzie� siwow�osa, starsza dama, kt�razagra�a nam�Marsza weselnego� i �Obrazki z dzieci�stwa�.Jill mia�a na sobie szyt� na zam�wienie kremow� sukni� oraz osza�amiaj�cykapelusz zszerokim rondem ozdobiony wst��kami. Starsza dama gra�a i u�miecha�a si� do nas,w jejokularach odbija�y si� promienie wiosennego s�o�ca, co sprawia�o, �e szk�awygl�da�y jakwypolerowane jednopens�wki l�ni�ce w twarzy koloru ko�ci s�oniowej.Po nocy po�lubnej obudzi�em si� nad ranem i us�ysza�em, �e Jill cichutko p�acze.Nieda�em jej pozna�, �e ju� nie �pi�. Mia�a prawo odczuwa� smutek, a ja nie mog�emby�zazdrosny o Robbiego, teraz, kiedy nie �y� ju� od ponad roku.Ale le�a�em i obserwowa�em j�; zdawa�em sobie spraw� z tego, �e wychodz�c zamnie,ostatecznie pogodzi�a si� z faktem, �e Robbie odszed�. P�aka�a prawiedwadzie�cia minut,potem pochyli�a si�, poca�owa�a mnie w rami� i z w�osami rozsypanymi na moimobojczykuzapad�a w sen.Nasze ma��e�stwo by�o pogodne i �wietnie zorganizowane. Jill opu�ci�a mieszkaniewCentral Park South i przenios�a si� do mojego wielkiego apartamentu na poddaszu,usytuowanego przy Siedemnastej Ulicy. Mieli�my du�o pieni�dzy. Jill by�a jednymzdyrektor�w agencji reklamowej Palmer Ziegler Palmer, a ja w tamtym czasiepe�ni�emfunkcj� ksi�gowego w wydawnictwie Henry�ego Sparrowa. W ka�dy weekendpor�wnywali�my nasze osi�gni�cia zawodowe i leniuchowali�my, ile si� da�o. Je�liwychodzili�my z domu, to tylko na lunch do Stars na Lexington Avenue czy nafili�ank�kawy do Bloomingdale�s.Jill by�a cudowna, pe�na polotu, pogodna i z ka�dym dniem coraz bardziej j�kocha�em.Podejrzewam, �e mo�na by mie� nam za z�e to, �e byli�my typowymiprzedstawicielamipokolenia popieraj�cego perriera, ale przez ca�y czas nie traktowali�my siebiezbyt serio. Wlipcu wymieni�em stare BMW na jaguara XJS, brytyjski kabriolet z zielon�karoseri�, wi�c wprawie ka�dy weekend je�dzili�my nim do Connecticut. Rozwijali�my naautostradziepr�dko�� stu osiemdziesi�ciu kilometr�w na godzin�, a z g�o�nik�w magnetofonunastawionego na ca�y regulator dobiega�y nas tony muzyki Beethovena.Nic bardziej pretensjonalnego, nest�ce pas! Ale by� to najpi�kniejszy okres wmoim �yciu.Ostatniego dnia lipca, kiedy siedzieli�my na starej werandzie w hotelu Allen�sCornerswzniesionego w stylu kolonialnym, gdzie mieli�my zwyczaj zatrzymywa� si� podczasnaszych weekendowych wypad�w do Connecticut, Jill wyci�gn�a si� na wyplatanymkrze�lei powiedzia�a z rozmarzeniem:� Niekt�re dni powinny trwa� wiec... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grochowka.xlx.pl