Zenon Kosidowski - Opowieści Ewangelistow, książki zakazane

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
OPOIE$CI
EWNGELISTOW
Mojej żonie Zofii, przyjaciółce i współpracownicy,
która
dziela ze mną dobre i złe chwle
związane z pisaniem tej książki
wdzięczny autor
OD AUTORA
Po ukończeniu Opowieści biblijnych nie miałem wątpliwości, jaką drogą
kroczyć dalej. Naturalną rzeczy koleją musiało mnie pochłonąć to, co w histo­
rii nastąpiło potem. Opowieści biblijne zakończyłem krótką informacją o ży­
dowskiej sekcie esseńczyków, których dokumenty i klasztor odkryto w Qu­
mran, a których wierzenia, jakże podobne pod wieloma względami do wierzeń
pierwszych chrześcijan, stanowiły jakby przejściowe ogniwo łączące starą
i nową epokę.
Kim była centralna postać nowej religii - Jezus z Nazaretu? Czy istnieją
dowody potwierdzające jego historyczność? I jak to się stało, że ten skromny
nauczyciel wędrowny nazwany przez swoich uczniów Mesjaszem - jeden
z wielu mesjaszów, jacy pojawiali się w zapadłej i mało znaczącej prowincji
imperium rzymskiego - stał się z biegiem czasu przedmiotem powszechnego
kultu? Na te pytania usiłuję odpowiedzieć niniejszą książką.
Zabierając się do jej napisania, wiedziałem, jak kontrowersyjnego zadania
się podejmuję. Tematyka Opowieści ewangelistów jest dla wielu jeszcze ludzi
czymś w rodzaju tabu, wobec którego powinna milknąć wszelka krytyczna
refleksja i ciekawość. Wiem, że u ludzi tego pokroju książka moja nie spotka
się z życzliwym przyjęciem.
Pragnę jednak zaznaczyć, że dla ludzi autentycznie religijnych mam głę­
boki szacunek. Pamiętając, jak głęboko osobiście obchodzą ich omawiane
w książce sprawy, staram się w miarę swoich sił nie urazić ich uczuć. Nie wiem
jednak, czy mi się to udało, gdyż postulat zastosowania jak najdalej posuniętej
oględności mógłby wszak kolidować z właściwym zamierzeniem książki, mia­
nowicie z dążeniem do możliwie pełnego poinformowania czytelników, co
współczesna nauka w wyniku- swych badań ma obecnie do powiedzenia na
temat pochodzenia i rozwoju chrześcijaństwa.
Nie mam, rzecz jasna, wygórowanych złudzeń, że swoją książką zdołam
zwerbować ludzi, stojących na gruncie wiary, do naukowego sposobu myślenia
w sprawie ich przekonań religijnych. Są to przecież zagadnienia psychologicz-
nie i socjologicznie złożone, sięgające korzeniami w pokłady najintymniej­
szych przeżyć, z którymi każdy z osobna musi sobie poradzić bez pomocy
z zewnątrz w postaci takiej czy innej argumentacji.
Wszelako parę listów, otrzymanych po ukazaniu się Opowieści biblijnych,
stanowi bodajże zachęcający dowód, że nawet ludzie wierzący, o ile tylko nie
są z góry uprzedzeni, potrafią tolerancyjnie odnieść się do tego rodzaju ksią­
żek. I myślę, że nie jest to jedynie tylko sprawą osobistej kultury umysłowej.
Widocznie ludzie ci nie lękają się konfrontacji z faktami i poglądami, które nie
odpowiadają ich wierzeniom, ponieważ wierzenia te traktują szczerze i po­
ważnie. Poczytywałbym sobie za duże osiągnięcie, gdyby także nowa moja
książka spotkała się z dobrą wolą i gotowością rzetelnego dialogu z zawartymi
w niej argumentami.
Opowieści ewangelistów - czas wreszcie powiedzieć - pisałem jednak
przede wszystkim z myślą o tych na wkroś współczesnych czytelnikach, którzy
hołdują zasadzie, że naprzód trzeba wiedzieć, aby uwierzyć - nie zaś odwrot­
nie. Urbanizacja i uprzemysłowienie kraju oraz związane z tymi procesami
przeobrażenia w tradycyjnym układzie stosunków społecznych i obyczajo­
wych, a szczególnie rewolucyjne odkrycia naukowe zmieniające do gruntu
nasz utarty obraz świata - wszystko to sprawia, że ludzie szybciej dojrzewają
intelektualnie i wyrabiają w sobie nawyk samodzielnego myślenia.
Uderzającym zjawiskiem współczesności jest to, że szeregi tych ludzi ros­
ną w zawrotnym wprost tempie i stanowią dziś chyba niemałą już część spo­
łeczeństwa. Nie można jednak brać wszystkich pod jeden strychulec. Bywają
wśród nich tacy, którzy odczuwają potrzebę racjonalnego uzasadnienia
swoich wątpliwości religijnych i na własną rękę szukają argumentów w odpo­
wiedniej literaturze naukowej. Nie przychodzi im to łatwo, gdyż literatura
dotycząca tych zagadnień, publikowana w wielu językach, jest na ogół mniej
dostępna przeciętnemu czytelnikowi, a przy tym tak rozległa, że łatwo się
w niej zgubić. Trzeba rzeczywiście mieć wiele czasu i wytrwałości, by jako
tako rozeznać się w tej bibliograficznej obfitości i wyłowić z niej to wszystko,
co może być przydatne. Takie, jak i też inne trudności wyjaśniają nam do
pewnego stopnia, dlaczego tego rodzaju samodzielnych poszukiwaczy nieczę­
sto spotykamy.
Większość ludzi tejże formacji cechuje jednak w sprawach wiary postawa
raczej bierna, manifestująca się w indyferentyzmie religijnym. Nie mając czasu
ani chęci do poszukiwań na własną rękę, zatrzymują się oni niejako w pół
drogi i po prostu
.
przestają sobie zaprzątać głowę tymi tak przecież życiowo
oddalonymi sprawami. Co jednak nie znaczy, aby nie chłonęli z zaciekawie­
niem wszelkich informacji, które przypadkowo dostają się do ich rąk i mogą
być jakimś naukowym komentarzem do przeżywanych religijnych wątpli­
wości.
Z myślą właśnie o tych ludziach pisałem Opowieści ewangelistów. Prag­
nąłem dostarczyć im książkę, która byłaby czymś w rodzaju intelektualnego
"vdemecum" w ich samotnych rozterkach i rozmyślaniach. Przy zachowaniu
wymaganych walorów literackich skupia ona na swoich kartach najistotniejsze
elementy osiągnięć badawczych archeologii, religioznawstwa i biblistyki, zwy­
kle rozproszonych w rozlicznych, trudn
o
dostępnych pracach specjalistycz­
nych.
Uważam się przeto za pośrednika między nauką a swoimi czytelnikami;
pośrednictwo to staram się w miarę swoich możliwości spełnić rzetelnie, dając
pełną i wszechstronną relację ze swoich lektur, o ile to oczywiście jest możliwe
w ciasnych ramach jednej książki. Nie taję jednak, że jestem w tych zagadnie­
niach zaangażowany uczuciowo i intelektualnie, a zatem nie może to być rela­
cja beznamiętna i bezosobowa. Mój stosunek do spraw religijnych jest czytel­
nikom znany i trudno ode mnie wymagać, aby nie miał pewnych określonych
preferencji. Będąc racjonalistą, wystrzegam się jednak, aby nie zatracić wyczu­
lenia na to wszystko, co związane jest z człowieczeństwem, z jego burzliwą
peregrynacją dziejową. Wierzenia, mity i legendy o tyle są prawdziwe, że two­
rzyły przecież kultury i cywilizacje, że były wykładnikiem nurtujących pokole­
nia tęsknot i nadziei, że w dostępny sposób wyjaśniały człowiekowi groźną
tajemnicę bytu i uśmierzały jego najtajniejsze niepokoje. Były to więc sprawy
głęboko ludzkie, których nie wolno nie uwzględniać podczas dokonywania
naukowych rozrachunków z przeszłością.
Dzisiejszy człowiek żyje w burzliwym i szybko zmieniającym się świecie,
w którym przełomowe odkrycia naukowe i wynikające z nich nowe pojęcia
światopoglądowe stały się własnością powszechną. Niełatwo mu przyjąć za
dobrą monetę to, co w dalekich odmiennych epokach i warunkach społecznych
wytworzyła fantazja naszych praprzodków, szukających ucieczki przed stra­
pieniami dnia codziennego w pozaziemskiej sferze cudu, legendy i mesjani­
stycznych nadziei.
Podstawowe koncepcje teologiczne chrześcijaństwa wywodzą się z pra­
starej kosmogonii biblijnej. To przecież z Księgi Rodzaju bierze się wiara, iż
osią wszechświata jest ziemia i człowiek.
Ó
w geocentryzm i antropocentryzm,
którego Kościół kurczowo się trzymał przez wieki na przekór wielkim odkry­
ciom astronomów, począł się gdzieś w mrokach zamierzchłej przeszłości
wśród wędrownych pasterzy semickich. Ich ustrój rodowy oparty był na pa­
triarchacie, toteż przez analogię wyobrażali sobie, iż również całym światem
rządzi - na podobieństwo ich plemiennego szejka - brodaty, sędziwy starzec,
Bóg-Ojciec. On stworzył na swoje podobieństwo mężczyznę i dla towarzystwa
obdarzył go niewiastą. Ziemia, niebo, słońce, księżyc, gwiazdy, morze i zwierzę­
ta, wszystko, co powstało z nicości, przeznaczone było na użytek człowieka.
Wszechświat w pojęciu tych prostodusznych pasterzy był oczywiście
mały. W ich naiwnych umysłach nie mieściła się wchodząca już w abstrakcję
koncepcja kosmicznych wymiarów, ponieważ wykraczała ona poza sferę ich
codziennych doświadczeń zmysłowych. Ziemia była w ich wyobrażeniach pła­
ską, otoczoną wodami wyspą; niebo wisiało nad nimi tak nisko, że aniołowie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grochowka.xlx.pl