Ziemia Ozyrysa, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wolfgang JeschkeZiemia OzyrysaPrze�o�y�: Mieczys�aw DutkiewiczUjrza�em przesz�o��.Znam przysz�o��.(Tutenchamon)1. Master JackTo dziwny, dziwny �wiat,W kt�rym �yjemy,Master Jack...Przybysz prowadzi� dwa konie juczne, sam siedzia� na pi�knej, drobnej gniadej klaczyo ciemnych, aksamitnych oczach. By�o upalne przedpo�udnie, w powietrzu unosi� si� zapachciep�ej krwi i wn�trzno�ci oraz �wie�ego pieczywa. Skoro �wit przed wszystkimidomostwami, nawet tymi nale��cymi do najubo�szych, zacz�to zarzyna� barany, gdy� kr�l,niech Allach we�mie go w opiek�, rozdzieli� je miedzy wszystkich, aby nikt w mie�cie niepozosta� na Wielkanoc bez pieczeni. M�czy�ni popijali od samego rana lagbi, niekt�rzy byliju� podchmieleni. Wtedy w�a�nie nieznajomy wjecha� do miasta.Kiedy Annur, golibroda, przyni�s� t� wiadomo��, m�j ojciec od�o�y� n� na �awk�, nakt�rej kroi� w�a�nie barana, i otar� r�ce o zachlapany krwi� fartuch.- Co� podobnego, cz�owiek o jasnej sk�rze - powiedzia� z namys�em. - W�drownylekarz?- Nie, to nie tabib - odpar� Annur, spogl�daj�c okiem znawcy na naszego barana. -M�wi, �e jest uczonym, badaczem gwiazd.- Badacz gwiazd?Golibroda wzruszy� ramionami. - W ka�dym razie przybywa z po�udnia, gdzie s� nietylko czarni, ale dawniej byli tam r�wnie� biali. To z pewno�ci� niewierny - doda� z pogard�.- Za czas�w Hassana zabraniano takim uczonym wst�pu do miasta, albo ucinano im od razug�ow�.- Jak mo�esz m�wi� co� takiego w �wi�to Wielkiej Nocy - powiedzia� z nagan� wg�osie m�j ojciec. - Czasy Hassana, kiedy wszystkich bia�ych kamienowano lub wieszano,oboj�tne czy by� to mutant czy nie, nale�� ju� - dzi�ki ci, o Allachu! - do przesz�o�ci. Kr�lAhmed ben Brahim jest dobrym w�adc�. Podarowa� mi t�ustego barana.- Zaiste pi�kne zwierz� - przyzna� golibroda z zawi�ci�, gdy� jako cz�owiek zamo�nymusia� za swojego zap�aci�.- Gdzie ten nieznajomy, Annurze? - zapyta�em, nigdy bowiem dot�d nie widzia�emdoros�ego bia�ego cz�owieka.- Zatrzyma� si� w schronisku, ale stra�nicy powiedli go do pa�acu kr�lewskiego. -Zwr�ci� si� znowu do mojego ojca:- To chyba nie mutant. Kiedy wyjdzie z pa�acu, b�dziemy wiedzieli co� wi�cej. -Pokiwa� z pow�tpiewaniem g�ow�. - Mo�e istotnie nie sk�ama� i nie przybywa z wymar�ychziem P�nocy, lecz z Po�udnia. W ka�dym razie to niewierny.Co si� w nogach pobieg�em w stron� schroniska, aby rzuci� okiem na tegotajemniczego przybysza.S�o�ce sta�o ju� wysoko. W pobli�u stajni ujrza�em siod�a i juki. Hazaz siedzia� wcieniu, na macie utkanej z li�ci palmowych i naprawia� siod�o wielb��dzie. Abarszi i Sliman,dwaj znani w��czykije, przykucn�li tu� za baga�em nieznajomego i - niby przypadkowo -gmerali przy nim, ostentacyjnie zwracaj�c twarze ku s�o�cu.- Zabierzcie te �apy - warkn�� Hazaz.- To bia�y diabe� - rzek� z przekonaniem Abarszi. - Kto wie, jakie choroby przywl�k�tu ze sob�.- Wiec nie ruszaj jego rzeczy - powt�rzy� Hazaz.Sliman parskn�� lekcewa��co i usadowi� si� w cieniu obok Abarsziego. Cykady gra�yw�r�d li�ci palmowych, wydaj�c jaki� metaliczny odg�os. Gdzie� pod dachem grucha�ygo��bie, niekiedy rozlega�o si� parskanie koni nieznajomego.- Beszirze - odezwa� si� Hazaz - czy dzi�, w dzie� �wi�teczny, dokona�e� ju� jakiego�dobrego czynu?Spojrza�em na niego nieufnie, nie wiedz�c, o co mu chodzi. - Nie - odpar�em wreszciez wahaniem.- To nakarm konie. Ja ju� je napoi�em.- Jak on si� nazywa?- Jack Freyman. Nazywaj� go master Jack.Poszed�em do kuchni, nastawi�em wod� na herbat�, po czym da�em koniom troch�prosa z sianem i wyszczotkowa�em je. Kiedy dobieg� mnie t�tent koni, wybieg�em napodw�rze. Przyprowadzili nieznajomego. Eskorta i�cie kr�lewska, z wezyrem na czele. Tu�obok niego, pod baldachimem niesionym przez czterech niewolnik�w i w otoczeniu sze�ciuuzbrojonych je�d�c�w z Gwardii Kr�lewskiej jecha� nieznajomy. Jego wygl�d rozczarowa�mnie. Widywa�em ju� bia�ych, byli to m�odzi niewolnicy, dzieci uciekinier�w, kt�rzy dzi�kigolibrodom powi�kszali liczb� eunuch�w, ale ten m�czyzna mia� cia�o niemal tak ciemne jaktuarik. By� �redniego wzrostu, dobrze zbudowany. Jego b��kitne oczy przywodzi�y na my�l�r�d�o w oazie, w kt�rym odbija si� niebo.Hazaz sk�oni� si� nisko przed wezyrem, a ten wyci�gn�� z zanadrza jakie� pismo izacz�� czyta�:�W imieniu majestatu kr�la, naszego w�adcy, rozkazuje si�, co nast�puje: JackFreyman, uczony przyby�y z odleg�ego kraju Zimbabwe i go�� kr�lewski, dostanie zkr�lewskiego stada wielb��da oraz trzy juczne zwierz�ta z najlepszej hodowli. Poza tymotrzyma przewodnika i poganiacza, kt�rzy doprowadz� go do Dar-Fur, ochraniaj�c go ius�uguj�c. R�wnie� oni dostan� wierzchowce z kr�lewskiego stada. Ze spi�arni schroniskaprzydziela mu si� zapasy na czterdzie�ci dni: 40 funt�w daktyli, 30 funt�w prosa, 6 funt�wcukru, 5 funt�w herbaty, 2 funty soli...�.Spogl�da�em ukradkiem na nieznajomego. Mia� na sobie bia�� szat�, noszon� naPo�udniu, i dziwacznie skrojone spodnie z szarego sukna, przewi�zane pasem, za kt�rymtkwi�y dwa no�e. Na ramionach wisia� ko�czan z metalowymi strza�ami. Kiedy zeskoczy� naziemi�, wyj�� z siod�a bro�, kt�ra wygl�da�a jak strzelba o kr�tkiej lufie i jednocze�nie jak�uk. Dopiero p�niej dowiedzia�em si�, �e to kusza, bro� celniejsza od wielu strzelb, niem�wi�c ju� o �uku.- Master Jack - powiedzia�em.Zawaha� si�, po czym spojrza� na mnie badawczo.- S�ucham?- Daj mi konia. Zadbam o niego.Poda� mi cugle.I sta�o si�, �e kr�l wybra� Hazaza na przewodnika dla master Jacka, a ja, poniewa�wielokrotnie ju� w�drowa�em z Hazazem, mia�em towarzyszy� im w ich w�dr�wce naWsch�d.Zapowiada�a si� niez�a podr�! Podr�, kt�ra mia�a doprowadzi� nas poprzez Krain��mierci a� na koniec �wiata - a master Jacka jeszcze dalej.Z pami�tnika master Jacka29 marca 2036Dotarli�my do Kotoko nad jeziorem Czad. Bracia z fortu Sibut m�wili prawd�, �eka�dy bia�y pokazuj�c si� na p�noc od Nigru nara�a w�asne �ycie. Ale to samo dzieje si� napo�udnie od Zambezi. Czy jednak mo�na wini� za to tych ludzi? Biali zniszczyli �wiat, nieinteresuj�c si� tym, �e poci�gn� za sob� w otch�a� �mierci i nieszcz�� mn�stwo innychnarod�w. Czy� mog�em wi�c liczy� na oznaki sympatii?Mimo to spotykam wsz�dzie ludzi, z kt�rymi mo�na porozmawia� rozs�dnie: wodz�w,w�adc�w - rozs�dniej ni� z wieloma politykami i w�adcami naszej rasy.Kr�l Ahmed ben Brahim jest mniej wi�cej w moim wieku. Nosi si� z wrodzon� sobiegodno�ci�, ma poczucie humoru. Wypytywa� mnie o moj� marszrut�, pokaza�em mu wi�c namapie drog� z Mt. Darwin na p�noc, na tereny dawnej Zambii. Zorientowa� si� od razu, �ena starej mapie jezioro Czad jest wi�ksze ni� obecnie. Ostatnie zdj�cia wykonane przezsatelit� wykaza�y dalsze przesuwanie si� pustyni na po�udnie. Mog�em to tylko potwierdzi�.Dowiedzia�em si� od kr�la, �e dawny szlak karawan wzd�u� Nilu mo�na przeby� jedynie nawielb��dach, gdy� dla koni jest tam za ma�o wody. Podarowa�em mu scyzoryk i zaoferowa�emkonie. W zamian za to obieca� swoj� opiek� i da� mi do dyspozycji wielb��dy, �ywno��,przewodnika i poganiacza. Przewodnik nazywa si� Hazaz, jest to wysoki, silny Nubijczyk.Poganiacz to m�ody wyrostek o imieniu Beszir.Sytuacja nad Nilem jest tu nie znana, je�eli nie liczy� rozpowszechnianych przezpielgrzym�w opowiada� o straszliwych mutantach, m�czyznach o cia�ach owad�w i ptasichg�owach oraz o bia�ych kanibalach.W przeddzie� wymarszu uda�em si� nad jezioro, gdzie pas� si� stada kr�lewskie.Nadworny kowal podkuwa� jeszcze nasze zwierz�ta. Wreszcie zako�czy� prace i roze�mia� si�uszcz�liwiony. W ten spos�b wyjechali�my z Kotoko na wsch�d, w stron� wielkiej, chorejrzeki i morza z tamtej strony pustyni.8 kwietnia 2036Nareszcie znowu w drodze! Kr�l dotrzyma� s�owa: zaopatrzeni w zwierz�ta i zapasy�ywno�ci udajemy si� na wsch�d dawn� tras� pielgrzym�w.Przeje�d�ali�my przez opuszczone wsie i obozowali�my nad wyschni�tymi �r�d�ami.Powietrze jest wilgotne i dusz�ce, zwierz�ta parskaj� trwo�nie.Dwudziestego �smego dnia dotarli�my do podn�a g�ry i rozbili�my ob�z nad�r�d�em zwanym Bir Meszru (�r�d�o Szkielet�w), gdy� - jak g�osi legenda - w tym miejscuznalaz�o kiedy� �mier� w tajemniczych okoliczno�ciach wielu ludzi. Ale to nieprawda. O p�godziny jazdy na p�noc od �r�d�a znajduje si� miejsce, gdzie le�� setki zw�ok. Nie zgin�lioni jednak w tajemniczych okoliczno�ciach, lecz - co wida� od razu - w wyniku straszliwejmasakry. Kiedy wr�cili�my do oazy, okaza�o si�, �e w czasie naszej nieobecno�ci przyby�atam inna karawana. Byli to dwaj podr�ni z czterema zwierz�tami; pielgrzymi z zachoduudaj�cy si� do miejsc �wi�tych. Poprosili nas o herbat� i cukier. Z uwagi na kszta�t ich twarzyi ubi�r wzi��em ich za logon�w, dlatego nie wierzy�em w ani jedno ich s�owo, gdy� logonik�ami�, maj� opinie mag�w, z oczu patrzy im �le, a na domiar wszystkiego potrafi� noc�przybra� posta� hieny.5 maja 2036Z pewno�ci� przekroczyli�my ju� dawn� granic� pomi�dzy Czadem a Sudanem. Drogaprzed nami jest uci��liwa. Jednak�e Hazaz zapewnia, �e od El Faszer dziel� nas ju� tylko trzydni drogi, stamt�d 30 dni jazdy do En Nahud, dalsze siedem czy osiem do El Obeid, po czymb�dziemy ju� w pobli�u Chartumu. A wi�c jeszcze mniej wi�cej dwa miesi�ce, o ile oczywi�cienasza dalsza podr� b�dzie mia�a tak pomy�lny przebieg, jak do tej pory. Kto wie, co nasjeszcze czeka? Widywa�em ju� tysi�ce ludzi, kt�rzy uwa�ali si� za uratowanych. Uda�o im si�zbiec z zaka�onej Europy przez Morze �r�dziemne i tu, cierpi�c niewypowiedziane trudy,decydowali si� na przepraw� przez pustynie, aby pa�� ofiar� fa�szywych przewodnik�w.Zwabieni w pu�apk�, najcz�ciej gin�li mordowani przez bandy uprawiaj�ce sw�j ciemnyproceder - przy cichej aprobacie w�adz. W ten spos�b zamierzano zapobiec dalszemuprze... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grochowka.xlx.pl