Zapach myśli, EBooki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Robert SheckleyZapach my�liPrawdziwy k�opot Leroya Cleevy'ego rozpocz�� si� wtedy, gdyprzelatywa� Pocztowcem nr 243 przez nie skolonizowany R�j Seergona.Dot�d trapi�y go codzienne problemy gwiezdnego listonosza: stary statek,porysowane dysze, wadliwie dzia�aj�cy nawigator. Teraz, gdy odczyta�wskazanie kursu, zauwa�y�, �e w jego kabinie zrobi�o si� nieprzyjemniegor�co.Westchn�� ci�ko, w��czy� klimatyzacj� i po��czy� si� z naczelnikiemw Bazie. Znajdowa� si� na granicy kontaktu radiowego, g�os naczelnikazanika� w morzu zak��ce�.- Jaki� k�opot, Cleevy? - zapyta� z�owieszczym g�osem cz�owiek, kt�ryrozpisuje harmonogramy i sam w nie wierzy.- Nie wiem - pogodnie odpar� Cleevy - wszystko jest w porz�dku; pozadyszami, automatycznym nawigatorem i instalacj� elektryczn� nawalaj�tylko izolacje i ch�odzenie.- To ju�, cholera, skandal - powiedzia� naczelnik, po czym doda� znag�ym wsp�czuciem: - Wiem, co czujesz. Cleevy w��czy� ch�odzenie nape�n� moc, star� pot z czo�a i stwierdzi�, i� naczelnikowi w y d a j esi� tylko, �e wie, co on czuje.- Czy� nie prosz� si� bezustannie Rz�du o przydzia� nowych statk�w? -naczelnik za�mia� si� ponuro. - Im si� chyba wydaje, �e poczt� mo�naprzewozi� byle starym pud�em.W tym czasie Cleevy'ego przesta�y interesowa� wynurzenia naczelnika.Pomimo �e ch�odzenie prze��czone by�o na pe�n� moc, statek grza� si� dalej.- Przerw� na chwil� - powiedzia�. Poszed� na ruf�, sk�d zdawa�o si�emanowa� ciep�o. Tam stwierdzi�, �e trzy zbiorniki zamiast paliwazawiera�y rozpalon� do bia�o�ci bulgoc�c� szlak�.W czwartym gwa�townie zachodzi�a podobna przemiana. Cleevy przygl�da�si� temu przez chwil�, odwr�ci� si� i p�dem pobieg� do radiostacji.- Nie mam paliwa - rzek� - zasz�a chyba reakcja katalityczna. M�wi�emci, �e potrzebne s� nowe zbiorniki. Siadam na pierwszej planecie ztlenem, jak� spotkam.W��czy� r�czne sterowanie awaryjne i spojrza�. na R�j Seergona.W tym skupisku nie by�o kolonii, lecz skartografowano planety tlenowez my�l� o ich przysz�ym wykorzystaniu. Co by�o na nich poza tlenem -nikt nie wiedzia�. Cleevy mia� nadziej� to wyja�ni�, je�li tylko jegostatek wystarczaj�co d�ugo b�dzie si� trzyma� kupy.- Spr�buj� na 3-M-22! - zawo�a�, przekrzykuj�c narastaj�ce zak��cenia.- Uwa�aj na poczt�! - zawy� w odpowiedzi naczelnik. - Natychmiastwysy�am statek!Cleevy odkrzykn�� mu, co my�li zrobi� z tymi dwudziestoma funtamipoczty, lecz naczelnik wcze�niej si� wy��czy�. Cleevy wykona� �wietnel�dowanie na 3-M-22, nad zwyczaj �wietne, zwa�ywszy fakt, i� przyrz�dyby�y zbyt gor�ce, by je dotkn��, dysze powyginane od �aru, a worek zpoczt�, przytroczony do grzbietu, kr�powa� jego ruchy. Pocztowiec nr 243nadlecia� jak �ab�d�. Dwadzie�cia st�p nad powierzchni� nie wytrzyma� irun�� w d� jak kamie�.Cleevy odzyska� przytomno��, lecz nie by� pewien, czy po tym upadkucho� jedna jego kostka pozosta�a ca�a.Roz�arzone do czerwono�ci burty statku matowia�y. Potykaj�c si�dotar� do luku awaryjnego, worek z poczt� ciasno przylega� do plec�w.Z zamkni�tymi oczyma, zataczaj�c si�, odszed� ze sto jard�w. Wtemstatek eksplodowa�, podmuch rzuci� Cleevy'ego p�asko, twarz� do ziemi.Powsta�, wykona� dwa nast�pne kroki, po czym pad� zemdlony.Gdy odzyska� �wiadomo��, le�a� na zboczu ma�ego pag�rka, twarz� wwysokiej trawie. Znajdowa� si� w stanie cudownego oszo�omienia. Czu� si�oderwany od w�asnego cia�a, by� jakby nieska�onym umys�em faluj�cym wpowietrzu. Wszystkie zmartwienia, odczucia, obawy pozosta�y z cia�em -by� wolny.Rozejrza� si� wok� i zauwa�y� przebiegaj�ce obok ma�e zwierz�tko.By�o wielko�ci wiewi�rki, lecz futro mia�o matowozielone.Gdy si� zbli�y�o, stwierdzi�, �e nie ma oczu ani uszu. Wcale go tonie zdziwi�o. Wr�cz przeciwnie, wyda�o mu si� zjawiskiem zupe�nienormalnym. Czemu�, u diab�a, musi mie� koniecznie oczy i uszy? Lepiej,�e nie widz� m�ki i b�lu �wiata, nie s�ysz� pe�nego skargi krzyku.Zbli�y�o si� inne zwierz� - to przypomina�o wielko�ci� i kszta�temszarego wilka, lecz r�wnie� mia�o zielon� ma��. R�wnoleg�a ewolucja? Wgruncie rzeczy nie mia�o to znaczenia, zdecydowa�. Ten osobnik tak�e by�pozbawiony oczu i uszu, posiada� natomiast rz�d wspania�ych k��w. Cleevyprzygl�da� si� im z nik�ym zainteresowaniem. C� obchodz� nieska�onyumys� jakie� wilki i wiewi�rki, bez oczu lub jeszcze czego� innego?Zauwa�y�, �e wiewi�rka, znalaz�szy si� nieca�e pi�� st�p od wilka, naglezamar�a. Ten wolno si� zbli�a�. Wtem, nieca�e trzy stopy od niej, jakbystraci� trop. Potrz�sn�� g�ow� i zrobi� ma�e k�ko. Gdy zn�w ruszy�,posuwa� si� w z�ym kierunku.Goni� �lepy �lepego, powiedzia� do siebie Cleevy, co wyda�o mu si�prawd� g��bok� i nie�mierteln�. Gdy patrzy�, wiewi�rka nagle drgn�a;wilk obr�ci� si� i po�ar� j� trzema k�apni�ciami. Ale� wielkie k�y maj�wilki, pomy�la� Cleevy. Bawi�a go my�l, �e b�dzie pierwszym cz�owiekiemzjedzonym na tej planecie.Cleevy czu� tu� przy samej twarzy oddech wilka, gdy zn�w zemdla�.By� ju� wiecz�r, kiedy odzyska� przytomno��. D�ugie cienie k�ad�y si�po ziemi, a s�o�ce wisia�o nisko nad horyzontem. Cleevy usiad�,spr�bowa� zgi�� ramiona i nogi. Nie wyczu� �adnego b�lu ani �adnych z�ama�.Ukl�kn�� na jedno kolano, czu� si� otumaniony, lecz w pe�ni w�ada�swymi zmys�ami. Co si� sta�o? Wspomnienie o katastrofie zdawa�o si�odleg�e o tysi�ce lat. Statek sp�on��, on oddali� si� i zemdla�. P�niejspotka� wilka i wiewi�rk�.D�wign�� si� niecierpliwie i rozejrza� woko�o. Ten ostatni epizodmusia� mu si� przy�ni�. Je�li wilk istnia� naprawd�, on nie powinien ju��y�.Spojrza� w d� - u swych st�p zauwa�y� zielony ogon wiewi�rki, niecodalej le�a�a jej g�owa.Gor�czkowo usi�owa� si� skupi�. Wi�c wilk jednak tutaj by�, i tog�odny. Je�li chce przetrwa� do przybycia statku ratunkowego, musiznale�� odpowied�, co si� tu wydarzy�o i dlaczego.Te zwierz�ta nie mia�y oczu ani uszu. W jaki wi�c spos�b wyczuwa�ysw� obecno��? Po zapachu? Je�li tak, zatem dlaczego wilk mia� tylek�opot�w ze znalezieniem wiewi�rki?Odwr�ci� si�, gdy us�ysza� basowy pomruk. W oddali, nieca�epi��dziesi�t st�p od niego, zauwa�y� co�, co wygl�dem przypomina�olamparta. ��tobr�zowego, bezokiego i pozbawionego uszu lamparta.Cholerna mena�eria, pomy�la� Cleevy i przykucn�� w wysokiej trawie.Ta planeta zbyt szybko bra�a go w swoje obroty. Potrzebowa� czasu donamys�u. Czym kieruj� si� te zwierz�ta? Czy�by zamiast wzroku posiada�yzmys� lokacji? Lampart zacz�� si� oddala�.Cleevy odetchn�� z wi�ksz� swobod�. By� mo�e, gdy znajdowa� si� pozazasi�giem wzroku zwierz�cia, lampart... Gdy tylko pomy�la� s�owo"lampart", bestia obr�ci�a si� w jego kierunku.C� ja takiego zrobi�em? - zada� sobie pytanie Cleevy, zakopuj�c si�g��biej w trawie. Nie czuje mnie, nie s�yszy ani nie widzi. Pomy�la�jedynie, �e lepiej si� trzyma� z daleka od...Z g�ow� uniesion� wysoko ku g�rze lampart zacz�� kroczy� w jegokierunku.To by�o to. Bez oczu i uszu istnia� tylko jeden spos�b, aby bestiawykry�a jego obecno��. To musi by� telepatia! Aby zbada� sw� teori�,pomy�la� s�owo "lampart", indentyfikuj�c je odruchowo ze zbli�aj�cym si�do niego zwierz�ciem. Lampart rykn�� dziko i skr�ci� dziel�cy ich dystans.W u�amku sekundy Cleevy zrozumia� mn�stwo rzeczy. Wilk tropi�wiewi�rk� za pomoc� telepatii. Wiewi�rka znieruchomia�a - by� mo�e nawetprzesta�a my�le�! I wilk zgubi� �lad - do czasu, gdy wiewi�rka nie mog�asi� ju� d�u�ej powstrzyma� od my�lenia.W takim razie, dlaczego wilk nie zaatakowa� jego, gdy by�nieprzytomny? By� mo�e dlatego, �e przesta� my�le� -lub przesta� my�le�na d�ugo�ci fali odbieranej przez wilka.To ostatnie by�o bardziej prawdopodobne.Teraz jednak problem stanowi� L a m p a r t.Bestia zn�w rykn�a. By�a ju� tylko trzydzie�ci st�p od niego iodleg�o�� mala�a gwa�townie.Jedyne wyj�cie, stwierdzi� Cleevy, to nie my�le� o nim - my�le� oczym� innym. W ten spos�b, by� mo�e, zgubi �lad. Zacz�� przypomina�sobie wszystkie dziewczyny, jakie zna�, z najmniejszymi detalami.Lampart zatrzyma� si� i zacz�� niezdecydowanie skroba� �ap� ziemi�.Cleevy my�la� dalej: o dziewczynach, statkach, planetach, zn�w odziewczynach i statkach, o wszystkim, byle nie o lamparcie...Lampart zbli�y� si� o nast�pne pi�� st�p.Niech to cholera, stwierdzi�, jak mo�na nie my�le� o czym�? My�le�w�ciekle o kamieniach, ska�ach, ludziach miejscach i rzeczach, lecz tw�jumys� ci�gle wraca do - ty jednak ignorujesz to i skupiasz si� na swej�wi�tobliwej babce, zapijaczonym starym ojcu, siniakach na prawej nodze.(Policz je. Osiem. Policz jeszcze raz. Wci�� osiem.)A teraz sp�jrz wy�ej, oboj�tnie, widzisz, lecz naprawd� nierozpoznajesz - mimo to wci�� si� zbli�a.Cleevy stwierdzi�, �e n i e my�le�, to jakby zatrzyma� go�ymi r�kamilawin�. Uzmys�owi� sobie, �e rozum ludzki nie da si� �wiadomie i taksobie - ot, zatrzyma�. Trzeba na to czasu i �wicze�. Straci� oko�opi�tnastu st�p z dziel�cego ich dystansu, usi�uj�c zg��bi� to, jak niemy�le� o...C�, mo�na jeszcze pomy�le� o grach karcianych, o przyj�ciach, opsach, kotach, koniach, myszach, owcach, wilkach (a sio), o siniakach,pancernikach, jaskiniach, kryj�wkach, legowiskach, kociakach(uwaga!),1... limitach, r�wnoznacznikach, �azikach, kraw�nikach,robotnikach, szczeg�likach (takich na osiem st�p), posi�kach, �ywno�ci,ogniu, lisie, sier�ci, kotach, workach, �odziach i 1... 1... 1...Lampart znajdowa� si� teraz oko�o pi�ciu st�p od niego, szykowa� si�do skoku. Cleevy ju� nie m�g� d�u�ej utrzymac my�li na wodzy. Wtem, wprzyp�ywie nag�ego ol�nienia, pomy�la�:Lamparcica! Lampart, wci�� jeszcze przyczajony, uni�s� podejrzliwieg�ow�.Cleevy skoncentrowa� my�li na lamparcicy. To o n ni� by�, c� sobiewyobra�a ten lampart, strasz�c j� w ten spos�b? Jego (jej, szlag by totrafi�) my�li wraca�y do ma�ych kociak�w, ciep�ej jaskini, rozkoszypolowania na wiewi�rki...Lampart powoli zbli�y� si� i otar� ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]