Zawistowski. [Stąd do ameryki i inne utwory dramatyczne], EBooki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Władysław ZawistowskiStšd do Amerykii inne utwory dramatyczneIlustracja na okładce / Wojciech KołyszkoRedakcja / Stanisław DaneckiKorekta / Aleksandra GrygoProjekt graficzny i typograficzny / Stanisław SalijSkład / Piotr GŰrskiDruk i oprawa / P. W. Mirex Leszek Chmielewski, Mirotki 69;tel./fax (058) 582 46 92Š Copyright by Władysław Zawistowski, GdaŇsk 1999Š Copyright for this edition by wydawnictwo słowo/obraz terytoria,GdaŇsk 1999wydawnictwo słowo/obraz terytoria80-244 GdaŇsk, ul. Grunwaldzka 74/3tel.: (058) 341 44 13, tel./fax: (058) 345 47 07e-mail: slowo-obraz@terytoria.com.plwww.slowo-obraz.terytoria.com.plISBN 83-87316-83-0PodrŰřz do krańca mapySztuka sceniczna w 12 obrazachUczestnicy ekspedycjiMISTRZ VANITUS, filozofPROFESOR GEOGRAFIIGENERAŁ BRANDENBURSKIDOKTOR STOMAK, lekarzOJCIEC OWSIANY, kapelanWŁADYSŁAW IGNACY PERSKI, poetaPIETREK LIPA, słuřšcy VanitusaKAZIMIERZ WYPIONTEK, słuřšcy ProfesoraKAROL, słuřšcy DoktoraSIERŘANT KANT, ordynans GenerałaOsoby spotkane po drodzeMŁYNARZPAROBEKBABA IBABA IIBABA IIICYKLISTASTARZEC ĺLEPYTUBYLECHERSZT SERWACYPUCEKWALISZEWSKIKOBIETA WIELKAKOBIETA MNIEJSZADZIEWCZYNASTRAŘNIK GRANICGŁOS DYKTATORADzieci ń dziewczynyOSOBYObraz 1WilkiCiemnoúĘ, wiatr, dalekie wycie wilkŰw. CiemnoúĘ powoli siÍ rozjaúnia,wstaje úwit. Poczštkowo scena pusta, bowiem wydarzeniapoprzedzajšce podniesienie kurtyny rozegrały siÍ poza jej ramš.GŁOSY PRZEZ WIATR Ratunku! Ratunku! Kto woła ratunku?TrzymaĘ namiot! W imiÍ Cesarza, zaklinam! Gdzie mojerÍkopisy?Wbiega z latarniš w rÍku Pietrek.PIETREK Tutaaaj! Hej, tutaj!Wbiegajš Kazimierz, Karol i Sierřant Kant.KAZIMIERZ Co siÍ stało?KAROL Na pewno wilcy.KANT HaÖ wilcy. Řeby tak mieĘ fuzjÍ, toÖPIETREK Hola, a gdzie konie?KAROL A muły?KANT Właúnie! Gdzie muły nasze?KAZIMIERZ SłŰw nie maÖ wilcy porřnÍli. O, tu jeden zewłokleřy.KAROL Trza moúci panŰw zbudziĘ.PIETREK EeeÖ juř siÍ obudzili. Szkoda, ře tak pŰüno.Rzeczywiúcie, za kulisami słychaĘ odgłosy szamotaniny i przekleŇstwa.Po chwili w rozchełstanym mundurze wbiega Generał z szablš w dłoni. Słudzy zginajš siÍ w głÍbokim ukłonie.GENERAŁ Tuúcie mi, psiewiary. ZbŰje uciekli, a wy tu sejmujecie.KANT Panie generale, meldujÍ, ře to nie byli zbŰje, tylko wilcy.GENERAŁ Tym lepiej, zapolowałbym z ochotš. Siodłajcie gniadego.PodrŰř do kraŇca mapy 8KANT Kiedy to, panie generale, wilcy konie porřnÍli.Wchodzš podtrzymujšc siÍ nawzajem Profesor, Doktor, PerskiiOjciec Owsiany.GENERAŁ Słyszeliúcie, panowie, nowinÍ strasznš ń wilcy konieporřnÍli!PERSKI No tak ń armia nie upilnowała!PROFESOR SpokŰj panowie! A pan, generale, niech odda fuzjÍsierřantowi. Rzeczywiúcie, ktoú musi nas broniĘ. I przypominam,ře jesteúmy ekspedycjšÖGENERAŁ (do słuřby) BacznoúĘ!PROFESOR (koŇczy) ÖJego Wysokoúci CesarzaÖ I nie przystoinam sporŰw wszczynaĘ, zwłaszcza przy słuřbie.PERSKI Tak, trzeba odesłaĘ słuřbÍ. Walery, Walery! Gdzieř onsiÍ podział?GENERAŁ Sierřancie, natychmiast wyfasujcie fuzjÍ i udajciesiÍ na wartÍ.Kant wychodzi. Pietrek pochyla siÍ i szepcze coú do ucha Owsianemu.DOKTOR Karolu, skocz no po sole trzeüwišce iÖ zařyj je sobie.Karol wychodzi. Owsiany nieúmiało sygnalizuje, ře chce coúpowiedzieĘ.PROFESOR Kazimierzu, pomŰřcie no Karolowi, sam nie darady. (Karol wychodzi; do Owsianego) Ojciec chciał coú powiedzieĘ?OWSIANY Tak, zauwařyłemÖPROFESOR (do Pietrka) A ty co tu sterczysz?Pietrek wychodzi.OWSIANY No właúnie, nie tylko Walery zniknšł. Nie ma rŰwnieřmistrza Vanitusa.GENERAŁ Paradne! To naszego mÍdrka teř wilki spořyły?PERSKI (oburzony) No, no, nie tak brutalnie. Jednak to byłmyúliciel. NapiszÍ tren na jego czeúĘ.PROFESOR Musimy go szukaĘ, moře jeszcze řyje.DOKTOR Niech armia szuka. Nie bÍdÍ siÍ z wilkami znosił.GENERAŁ Ale jak szukaĘ, kiedy koni nie ma?9 Obraz pierwszy. WilkiDOKTOR Wychodzi na to, ře koŇ jest wařniejszy od generała!GENERAŁ Coooo? Zaraz go bÍdziecie mieli!Generał wybiega.PERSKI Juř pewno po nim. Niemiły to koniec dla filozofa.DOKTOR A dla konia to nie?PERSKI Co mi tu pan z koniem wyjeřdřa, gdy ja o soneciemyúlÍ.DOKTOR Ciekaw jestem, czy pan daleko ujedzie na sonecie?PERSKI Teř! Prostacki koncept.DOKTOR A tak! Koni nie ma, a droga daleka.PROFESOR Droga daleka, ale bez filozofa chyba bÍdziemy zawracaĘ.PERSKI Jakře, profesorze, przecieř cel taki wzniosły?PROFESOR Wzniosły, ale niejasny. To nie ja wymyúliłem tÍwyprawÍ, choĘ Jego Cesarska WysokoúĘ mianował mnie jejkierownikiem. Idea wyszła od Vanitusa, a gdy jego brakuje,znika teř idea. Nie ma wiÍc czego potwierdzaĘ lub obalaĘ imořnawracaĘ. Sam los pomaga wiedzy úcisłej.PERSKI Precz z wiedzš úcisłš, niech řyje poetycznoúĘ tej idei. DotrzeĘdo kraŇca mapy, tam gdzie siÍ koŇczy znana ziemia iÖ iÖPROFESOR Ładnie pan deklamujesz, panie Perski, i wszyscysiÍ po tobie jako poecie słusznie tego spodziewamy, ale pozwŰl,ře w sprawach przyziemnych decydowaĘ bÍdš ludzie zgołapraktyczniejszego umysłu.Wbiegajš zdyszani Kazimierz, Kant i Generał.GENERAŁ Moúci panowie, zdrada! Wilcy Walerego zagryüli!Tam leřy nieszczÍsny.PERSKI (z egzaltacjš) Ach! MŰj biedny sługo, co zginšłeú u bokupana swego do ostatniej chwili mu wierny! PoúwiÍcÍ ci wiersz,a moře nawet mszÍ zamŰwiÍ. (do Owsianego) Słyszałeú, ojcze?MŰdl siÍ za tego nieszczÍúnika!PROFESOR WiÍc sš juř i ofiary tej przeklÍtej wyprawy! (doKazimierza) Czy Walery pochowany?KAZIMIERZ Juř Pietrek z Karolem dŰł kopišÖPROFESOR (do Owsianego) Na co ojciec czekasz, idü z ostatniš posługš.PodrŰř do kraŇca mapy 10Owsiany odchodzi, za nim Perski, Kazimierz, Kant.PROFESOR Skoro wreszcie zostaliúmy sami, zastanŰwmy siÍco dalej.VANITUS (wchodzšc) A mnie panowie do rozmowy nie zaprosicie?DOKTOR i GENERAŁ (zaskoczeni) Paaan?VANITUS Wracam właúnie ze úciúle naukowej wycieczki. Znalazłem dalsze potwierdzenia swych przypuszczeŇ!DOKTOR A on cišgle swoje.PROFESOR I cŰř pan takiego znalazł?VANITUS Coú bardzo ciekawego, panowie ń wilki!GENERAŁ Przecieř wilki toÖ wilki.VANITUS Owszem, bardzo błyskotliwie pan to sformułował.Ale czy pan słyszał, generale, by na terenie Cesarstwa wystÍpowały te drapieřniki? O ile mi wiadomo wytÍpiono je dokładnieze sto lat temu. Czyř nie mam racji? Co na ten temat mŰwigeografia?PROFESOR NoooÖ w zasadzie tak.GENERAŁ Aleř panowie ń rzeczywiúcie! Teraz sobie przypominam,ře nikt od lat na łowach nie spotkał wilka.VANITUS A tymczasem my spotkaliúmy całe stado, co potwierdzamojš tezÍ. Skoro zbliřajšc siÍ coraz bardziej do kraŇca mapyodkrywamy nowe formy bytu, znaczyĘ to moře, ře istnieje coúrŰwnieř poza granicami mapy, ergo: poza Cesarstwem. PoznaĘto! DowiedzieĘ siÍ, co jest poza mapš! Oto idea warta stutakich wypraw i řycia nie jednego sługi, a stu nawet ń genera-łŰw. NaprzŰd, panowie.DOKTOR (wzdycha) Niestety, piechotšÖGENERAŁ Tak jest, doktorze! Ale armia jest przygotowana.(gwiřdře głoúno, wchodzš pozostali uczestnicy wyprawy) Zademonstrujemypanom praktyczny pokaz musztry. Ooo, armiaumie maszerowaĘ, zapewniam. BaaaacznoúĘ!Niemy pokaz musztry w wykonaniu Generała i słuřšcych.GENERAŁ (komenderuje) Raz i dwa, lewa, prawa, słoma-sianoÖbaranie! I raz, i raz, i w mieeejscu zwrot!PROFESOR (do Vanitusa) Na razie jest pan gŰrš. Trudno, ruszamy.11 Obraz pierwszy. WilkiDalszy cišg musztry.GENERAŁ No, gotowe, choĘ rekrut tÍpy.Ustawiajš siÍ w szeregu, ktŰry im dalej, tym bardziej jest nierŰwny;wychodzš w prawš kulisÍ, na czele marszowym krokiemsierřant Kant, za nim sprÍřyúcie pozostali słuřšcy, buŇczucznyGenerał, wytrwały Vanitus, zrezygnowany Profesor,stoicki Doktor, pokorny Ojciec Owsiany, rozegzaltowany Perski;ci ostatni gubiš krok, potykajš siÍ, idš niepewnie, stopniowoznikajš w kulisie.PERSKI Ja, ktŰry przywykłem dosiadaĘ PegazaÖ piechotš. Tozgroza, to skandal!Wychodzi.Obraz 2Intrygi i galopadyPodrŰřnicy wÍdrujš od lewej do prawej, wolno. Zwarta poczštkowokolumna rozrzedziła siÍ znacznie, tak wiÍc oglšdamy kolejnomałe grupki idšce osobno. Jako pierwszy wkracza na scenÍsierřant Kant, marszowym krokiem w postawie defiladowej,tupie strasznie, niknie w prawej kulisie. Po chwili z lewej wpadajš zdyszani: Kazimierz, Karol i Pietrek. Przystajš na úrodkusceny, przysiadajš obok bagařy.PIETREK Sierřancie, hej, sierřancie!KAZIMIERZ A to siÍ Kant odsadził!KAROL Ale i my panŰw zgubiliúmy.KAZIMIERZ Mořna wreszcie odpoczšĘ.PIETREK Sierřant, wracaj!Na scenÍ wkracza, nadal marszowym krokiem, Kant.KANT Nie było rozkazu wracaĘ.KAROL Siadaj, sierřant, lepiej i poszukaj jakiej butelki.KANT (maszeruje w miejscu) Rozkaz był maszerowaĘ.KAZIMIERZ Maszeruj, jeúliú głupi, ale odpoczšĘ przecieř mořesz.KANT To mogÍ.Zostaje maszerujšc w miejscu. Pozostali pojadajš, popijajš, palš.KAROL Ja to sobie myúlÍ, ře mŰj doktorek ma racjÍ ń niepotrzebnanam ta łazÍga i nic z niej dobrego nie bÍdzie.KAZIMIERZ A to niby czemu?PIETREK At ń ja tam słuchaĘ nie mogÍ takiego gadania. Wielkšrzecz robimy. MŰj pan miał idejÍ, a cesarz kazał jš sprawdziĘ.KAROL Teř mi ideja! DotrzeĘ do kraŇca mapy! To tak, jakbyiúĘ dalej niř dach siÍga. Do rynny dojdziesz ń i szuus na ziemiÍ.PodrŰř do kraŇca mapy 14PIETREK Ot, nie kłapalibyúcie po prŰřnicy. Nie po to od dwŰchlat wÍdrujemy, by teraz o celu wštpiĘ.KAZIMIERZ KłŰci siÍ miÍdzy sobš nasza władzuchna, ale wolacesarskaÖ (Kant zastyga w pozycji ŃbacznoúĘî) nad nimi i nadnami sÍdziš. Co sterczysz jak tyka? Rozkaz był?KA... [ Pobierz całość w formacie PDF ]