Zelazny, Ksiazki, Zelazny, Roger(1)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROGER ŻELAZNY
OKO KOTA
EYE OF CAT
Przełożył: Piotr W. Cholewa
Data wydania polskiego 1992
Data wydania oryginalnego 1982
Joe Leaphornowi,
Jimmy’emu Chee
i Tony’emu Hillermanowi
CZĘŚĆ I
MODLITWA ODPĘDZAJĄCA ZŁO
U drzwi Domu Ciemności
leży para czerwonych kojotów z odwróconymi głowami.
Nayenezgani rozsuwa je swą czarną laską
i przybywa, by mnie odszukać.
Z błyskawicą za sobą,
z błyskawicą przed sobą,
przybywa, by mnie odszukać,
ze skalnym kryształem i gadającym ketahn.
Dalej, w kątach za drzwiami Domu Ciemności,
leżą dwie czerwone sójki z odwróconymi głowami.
Z błyskawicą za sobą,
z błyskawicą przed sobą,
rozdziela je swą czarną laską
i przybywa, by mnie odszukać.
Jeszcze dalej, u paleniska Domu Ciemności
leżą dwa czerwone puchacze z odwróconymi głowami.
Rozdziela je swoją laską
i przybywa, by mnie odszukać
ze skalnym kryształem i gadającym ketahn.
W samym środku Domu Ciemności,
gdzie dwa czerwone puszczyki leżą z odwróconymi głowami,
Nayenezgani odrzuca je na bok
przybywając, by mnie szukać,
z błyskawicą za sobą,
błyskawicą przed sobą.
Niosąc skalny kryształ i gadający ketahn
przybywa po mnie.
Przybywa ze środka ziemi.
Dalej...
N
ocą, w pobliżu wschodniego krańca pochyłego terenu rezydencji
otoczonej murem, może ćwierć mili od samego domu, przy niewielkiej kępie drzew,
pod bezksiężycowym niebem, stoi w absolutnym milczeniu nasłuchując.
Ziemia pod jego butami jest wilgotna. Zimny wiatr mówi, że choć niechętnie, jednak
w Nowym Jorku zima ustępuje wiośnie. Człowiek wyciąga rękę i lekko dotyka czarnej
linii gałązki po prawej stronie. Czuje pączki świeżej, tegorocznej zieleni, pod jego
szeroką, ciemną dłonią śniące o lecie.
Ma na sobie niebieską, lanelową koszulę wypuszczoną na dżinsy. Szeroki pas muszli
przytrzymuje ją w talii. Ciężki naszyjnik z kwiatów dyni — bardzo stary — wisi mu na
piersi. Na szyi ma wąskie pasemko turkusowego
heiche
, na lewym nadgarstku srebrną
bransoletę, nabijaną nieoszlifowanymi odłamkami turkusu i koralu. Guziki koszuli są
zrobione z wytartych dziesięciocentówek z początków dwudziestego wieku. Czerwona
opaska podtrzymuje długie włosy.
Wysoki, z innych miejsc i innych czasów, nasłuchuje tego, co może, ale nie musi być
słyszalne: odgłosów niezwykłego starcia w ciemnym domu. Jakkolwiek potoczy się to
spotkanie, on — William Czarny Koń Pieśniarz — poniesie porażkę. Ale będzie to jego
własna klęska, zadana przez siły, które uwolnił bardzo dawno temu, przez
chindi,
od
wielu lat depczące mu po piętach.
Od strony domu słyszy hałas, a zaraz po nim głośny trzask. To jednak nie koniec.
Hałas trwa. Gdzieś za murami zaczyna wyć kojot.
Niemal wybucha śmiechem. Pies, z całą pewnością. Choć głosem bardziej przypomina
tego pierwszego, którego ostatnio poznał na nowo. Naturalnie, tutaj ich nie ma.
William Czarny Koń Pieśniarz. Ma też inne imiona, ale pamiętające maszyny znają
go pod tym właśnie. Tym imieniem go przywołały.
Hałas cichnie nagle, by po krótkiej chwili zabrzmieć na nowo. Według jego oceny,
w tej części świata zbliża się północ. Spogląda w niebo, ale krew Chrystusa nie sączy
się na irmament. Tylko Ini, ptak gromu wśród południowo-zachodnich gwiazd,
z przygotowaną błyskawicą, chmurami i deszczem, wyciąga swój pióropusz, by
połaskotać nos Sasa, niedźwiedzia; mówi mu, że pora nieść nowe życie na ziemię, tam,
obok Mlecznej Drogi.
Cisza. Nagła, rozciągająca się na kolejne uderzenia pulsu. Czy to koniec? Naprawdę
już koniec?
Znowu krótkie szczeknięcie, a po nim wycie. Kiedyś znał wiele rzeczy, które powinien
robić; wciąż jeszcze pamiętał niektóre. Teraz wszystkie są dla niego zamknięte; prócz
czekania.
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grochowka.xlx.pl