Zakazane zabawy, E-book PL, Romans, Beverley Jo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Rozdział I
przytuliła się do swojego brata bliźniaka,
zdecydowana, że nie będzie płakać.
- Nareszcie jakaś odmiana - mruknął ponuro.
- Po tym roku, który spędziliśmy razem, bez ciebie
będę się czuł nieswojo.
Kapitan lord Cynric Malloren był już ubrany we
wspaniały służbowy czerwony uniform, nawet wło
sy miał starannie przypudrowane, przewiązane
z tyłu czarną aksamitką.
Rudawe pukle Elf lśniły złociście pod kokiete
ryjnym koronkowym czepeczkiem pasującym
do białej sukni w niezapominajki.
Mimo odmiennych strojów trudno było nie za
uważyć, jak bardzo są do siebie podobni.
- Gdybyś tylko nie wyjeżdżał na drugi koniec
świata - szepnęła. - Nowa Szkocja. Miną lata, za
nim...
Położył jej palce na drżących wargach.
- Ciii..., wyjeżdżałem już daleko. A ty wkrótce
zajmiesz się własnym życiem.
Skrzywiła się i wyzwoliła z jego uścisku.
5
B
ędę za tobą tęsknić. - Lady Elfled Malloren
- Tylko nie zaczynaj kazań na temat zalet stanu
małżeńskiego.
Zerknął z uśmiechem na żonę, która czekała
taktownie przy drzwiach, rozmawiając z jego bra
tem, markizem Rothgarem.
- Małżeństwo mi służy, a przecież jesteśmy
do siebie podobni.
Elf miała ochotę zapytać, czy Cynric na pewno
się nie myli, ale nie była to stosowna pora, by po
ruszać tak kłopotliwe kwestie.
- W takim razie znów dokonam przeglądu kan
dydatów - powiedziała swobodnie z kpiącym
uśmiechem. - Oczywiście byłoby mi znacznie ła
twiej, gdyby mój oddany brat nie wystraszył moich
najbardziej interesujących adoratorów.
Mrugnął.
- Łotr zawsze wyczuje łotra. Lepiej już jedźmy.
- Nie ruszył się jednak z miejsca, choć powóz za
przężony w sześć niecierpliwych koni już czekał
na podjeździe.
- Jedź, nienawidzę pożegnań. - Pocałowała go
szybko i popchnęła w stronę żony, do drzwi,
za którymi czekała przygoda.
Cmoknęła szwagierkę, Chastity w policzek.
- Napiszcie, zanim odpłyniecie. - Przytuliły się
do siebie mocno, bowiem zdążyły się już bardzo
zaprzyjaźnić.
- Opiekuj się nim - szepnęła Elf, z trudem po
wstrzymując łzy.
- Oczywiście. - Chastity wyswobodziła się z uści
sku Elf i wytarła nos.
- Gdybym widziała w tym jakiś sens, poprosiła
bym ciebie o to samo. - Chastity miała tu na my
śli swojego brata Forta, obecnie hrabiego Wal-
grave.
6
- Już sobie wyobrażam, jak zareagowałby na ta
ką sugestię.
Wymieniły znaczące spojrzenia, brat Chastity
nienawidził wszystkich Mallorenów.
Służący otworzyli ogromne, podwójne drzwi,
wpuszczając do środka lato i śpiew ptaków. Markiz
i Cyn przystanęli na stopniach. Czekali.
- Przynajmniej go pilnuj - powiedziała Chastity.
- Moja droga! Mam bywać w tych samych miej
scach? Natychmiast straciłabym reputację!
- Teraz już nie - skrzywiła się Chastity. - Nigdy
nie sądziłam, że będę się martwić z powodu od
miany mojego brata, ale Fort jako beztroski łajdak
był znacznie milszy niż lord Walgrave, cyniczny
moralista. - Martwię się, że muszę go zostawić.
Od śmierci ojca zmienił się nie do poznania.
Elf objęła ją ramieniem.
- W takim razie odegram rolę anioła stróża. Je
śli usłyszę, że jest w tarapatach, bo chcą go ściąć
za bezczelność i arogancję, pospieszę z odsieczą
niczym Joanna d'Arc. Chyba głównie po to, żeby
go zdenerwować - dodała z uśmiechem.
Chastity parsknęła śmiechem.
- On nie jest taki straszny, Elf, tylko..
- Tylko myśli, że wszyscy Mallorenowie to zwie
rzęta niższego gatunku. I traktuje mnie zgodnie ze
swoim przekonaniem.
Chastity westchnęła i zrezygnowała z dalszej
dyskusji. Podeszła do męża i markiza, który wybie
rał się z nimi do Portsmouth.
Wkrótce wszystko było gotowe. Stanowczo zbyt
szybko. Elf patrzyła ze stopni, jak wszyscy troje
wsiadają do pozłacanego powozu. Stangret trza
snął z bata i sześć koni pociągnęło za sobą wspa
niały pojazd, który chwilę później skręcił w Marl-
7
borough Square, a Cyn i Chastity wychylili się
z okna, by pomachać jej na pożegnanie ostatni raz.
Gapie zamarli na moment, aby popatrzeć, jak
ruszają, ale teraz, gdy powóz zniknął im z oczu,
znów się poruszyli - przechodnie poszli dalej, słu
żący wrócili do zajęć, dzieci podjęły przerwane za
bawy.
Gdy po Cynie nie było już śladu, Elf zagryzła
usta. Żałowała, że pożegnała się z nim tutaj, a nie
na statku. Nie znosiła jednak zbyt długich poże
gnań, które w końcu bolały przecież tak samo.
Myślała, że najgorsze chwile przeżyła już dawno,
przed siedmioma laty, kiedy Cyn uciekł z domu, by
wstąpić do wojska. Przez jakiś czas nie mogła mu
tego wybaczyć, choć wiedziała, że nie nadaje się
do życia, jakie zgotował mu Rothgar. Prawo.
Na Boga! Jeden z najgorszych pomysłów jej star
szego brata.
Cyn kochał wyzwania, działanie.
W ciągu tych siedmiu lat był w domu cztery razy
i Elf wydawało się, że dorosła już na tyle, by za nim
nie tęsknić. W ubiegłym roku wrócił jednak śmier
telnie chory i po raz pierwszy w życiu uświadomiła
sobie, że może go utracić. Dochodził do zdrowia
wiele miesięcy, a potem zajął się przygotowaniami
do ślubu oraz do objęcia posady asystenta guber
natora w Nowej Szkocji.
Znów poczuła ukłucie w sercu.
Miała wrażenie, że przez to małżeństwo utraciła
część siebie, w dodatku nieodwołalnie. Bardzo lu
biła Chastity i nie zazdrościła ani jej, ani bratu ich
szczęścia, ale smucił ją fakt, że w życiu jej bliźniaka
pojawił się ktoś równie bliski jak niegdyś ona.
Zdała sobie sprawę, że wpatruje się w pustkę.
Dwaj służący stali przy drzwiach niczym posągi.
8
Odwróciła się z westchnieniem i weszła do do
mu.
I w tej samej chwili przyznała się do uczuć, któ
re już od jakiegoś czasu nie dawały jej spokoju.
Zazdrościła bratu.
Obserwując jego życie, zaczynała cierpieć.
Gdy służący zamknęli za sobą drzwi, odcinając
ją tym samym od słońca i śpiewu ptaków, zdała so
bie sprawę, że jej ukochany brat bliźniak stał się
dla niej w minionym roku bardzo niewygodnym to
warzystwem.
Słuchając jego opowieści, bawiąc się jego przy
godami, powoli zdawała sobie sprawę, że przez
ostatnie siedem lat niczego nie dokonała. Och,
oczywiście, była na wielu balach, rautach i wieczo
rach muzycznych, sama wydała też sporo takich
przyjęć. Podróżowała między Londynem i Rothgar
Abbey w Berkshire, a nawet - co za szalona przy
goda! - wyjeżdżała do Bath i Wersalu.
Można by pomyśleć, że żyła pełnią życia, gdyż
zarządzała domami swojego brata i cieszyła się
ogromną sympatią wielu przyjaciół. Kiedy jednak
słuchała opowieści o podróżach, zwiedzaniu nie
znanych lądów, bitwach - przegranych i wygra
nych, katastrofach okrętów i jadowitych wężach,
dochodziła do wniosku, że nie dokonała niczego
choć odrobinę ekscytującego.
Zorientowała się ze zdziwieniem, że znów stoi
bez ruchu, tym razem na środku obitego boazerią
holu, i wpatruje się w przestrzeń. Uniosła więc de
likatną spódnicę i weszła na kręte schody, by udać
się w zacisze sypialni.
Ruch jednak nie powstrzymał myśli, które wy
mykały się z mrocznych zakamarków jej umysłu,
przybierając zastraszająco formę i jasność.
9
[ Pobierz całość w formacie PDF ]