Zerling-Konopka Alina - Żony gubernatora Raffles, E-BOOK Wydawnictwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]//-->Zerling-Konopka AlinaŻony gubernatora RafflesPodziękowanieSerdeczne podziękowania Wszystkim Tym, którzy towarzyszyli mi w niezwykłej drodzetworzenia książki.Moi Najbliżsi, mój mąż Jurek i mój syn Jeremi, włożyli wiele trudu w opracowaniegraficzne i sformatowanie powieści.Cudowni Przyjaciele, Hania i Zbyszek Walczykowscy, oraz moja bratnia dusza, SteniaPolischuk, służyli mi swym talentem fotograficznym i technicznym, i nieustannym wsparciemi wiarą w moje możliwości literackie.Dzięki Nim moja praca stała się prawdziwą przyjemnością.Część IOLIVIA*Rok 1814Cisza panowała w wielkim domu. Tylko wysoko, pod spadzistym sufitem bezszelestnieporuszała siępunka,trącana ciemną dłonią dwunastoletniego Sabira, osobistegopunka wallahsahiby Olivii.W powietrzu unosił się mdły, choć daleki aromat palonych trociczek i kadzideł. Wiernymajordomo Muhammed modlił się o zdrowie madame i hart ducha sahiba.Hortensja Nightingall poruszyła się niespokojnie w wysokim krześle. Co za wstyd!W stojącym upale wczesnego popołudnia zdrzemnęła się w obecności sir Tomasza i doktoraCurrie. Cóż oni sobie o niej pomyślą? Wszak powinna czuwać nad spokojem ostatnich godzin jejprzyjaciółki i przybranej siostry! Zerknęła spod oka na chirurga, piszącego coś nerwowo przymahoniowym biureczku umierającej pani domu.Doktor Currie był rodzinnym lekarzem garstki brytyjskich i holenderskich rezydentów,zajmujących wygodne posiadłości wzdłuż brzegów leniwie płynącej rzeki Cidane. Odebrałwszystkie porody w ostatnich dziesięciu latach, przeprowadził niezliczone operacje wyrostkarobaczkowego i ocalił życie pana Mahony, gdy ugryzła go zielona jadowita żmija.Hortensja ufała mu, bo z powodzeniem kurował podagrę jej męża i szybko rozpoznałniebezpieczny krup u jej najstarszego syna.Figlarny promień słońca padł na łysinę lekarza i nagle rozjaśniał oślepiającym blaskiemjego wypolerowaną skórę. Potylica lekarza zdawała się płonąć w aureoli świętości.Hortensja z trudem powstrzymała uśmiech. Zacisnęła dłonie na fałdach jedwabnej suknii dyskretnie ziewnęła. To czuwanie było bardzo męczące. Nie śmiała wprost popatrzeć na sirTomasza. Od kilku godzin siedział nieporuszony na brzegu łóżka żony i trzymał jej dłońw swojej rozpalonej ręce. Chciał udzielić jej swego życia, ciepła i otuchy. Ciało Olivii byłolodowate, jakby ulepione z bryły lodu. Tego rana Hortensja dotknęła czoła przyjaciółki napowitanie i od tego czasu nie mogła się zdobyć nawet na podejście do łóżka.Chora leżała z zamkniętymi oczami, pogrążona w głębokim śnie. A przynajmniej takiesprawiała wrażenie. Jej sine powieki trzepotały chwilami jak skrzydła uwięzionego motylai wtedy wszyscy obecni wstrzymywali na chwilę oddech. Czyżby mogła jeszcze otworzyć oczy?Czy mogłaby jeszcze odzyskać zdrowie? Dobry doktor nie dawał przecież żadnej nadziei.A jeszcze niedawno tańczyła gawota w czasie balu wydanego na cześć jej męża przezHortensję i lorda Nightingall w pałacu Batawii. Taka była olśniewająco piękna w białejmuślinowej sukni, zwanej „kebaya”, którą za lokalnym zwyczajem, wprowadziła na salony.W przerwie pomiędzy tańcami madame Raffles poprosiła młodego Holendra, porucznikaMejera, który jak i inni, kochał się w niej beznadziejnie, aby był tak „słodki” i przyniósł jejszklaneczkę orszady.Chłodząc się olbrzymim wachlarzem ze strusich piór, bez tchu zwróciła się do Hortensji:– Hortensjo, nie masz pojęcia, jak się cieszę, że mogłam cię jeszcze zobaczyć przedwyjazdem do Buitenzorg. Moje życie jest tak spokojne, nawet nudne, iż ten bal będzie stanowiłnajmilsze wspomnienie na następne tygodnie.– Słyszałam, że gubernator wybiera się w coroczny objazd Jawy. Czy nie zamierzasz mui tym razem towarzyszyć? – Hortensja wiedziała, że Olivia z wielką przyjemnością odbywałapodróże po wyspie i w ogóle Indonezji.– Nie przypuszczam, abym mogła się na co przydać mojemu mężowi. – Olivia [ Pobierz całość w formacie PDF ]