Zareczyny Jana Belskiego Netpress Digital E-book, klasyka literatury

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Józef Weyssenhof
Zaręczyny
Jana
Bełskiego
Konwersja:
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora
. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej
zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z
.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym
.
Zaręczyny Jana
Bełskiego
Józef Weyssenhof
Oczekując czegoś bardzo, człowiek zawczasu
wystawia sobie sceny i całe dni przyszłego życia,
a gdy te przyjdą, zastają go jednak nieprzygo-
towanym. Rzeczywistość przynosi w ubocznych
szczegółach, w godzinie dnia, w chwilowym nas-
troju nerwów coś nieobliczalnego, co zadziwia. Ból
jeszcze czasem gorzej boli, niż się zapowiadał,
a ziszczona pomyślność wydaje się bledszą od
przeczutej. Dopiero gdy ustąpi wahanie między
wymarzonym obrazem a rzeczywistym, kiedy up-
ragniony fakt zaczyna już uciekać w poetyczną
mgłę chwil dobrych minionych, wtedy wrażenie
istotne, oczyszczone z mniej pięknych lub
niepotrzebnych szczegółów, ogromnieje w sercu
uspokojonym i rozpamiętującym. Ta druga fala
szczęścia, jeżeli nie jest mocniejsza, to czyściej
rozkoszna, niż pierwsza.
4/24
Zawsze lubiłem przyglądać się świeżo
ubiegłym kolejom mego życia — dlatego też piszę
dziennik. A dzisiaj, kiedy mam zapisać taki
epokowy wypadek, jak własne zaręczyny, kiedy
pomyślę, że ta niepochwytna kobieta powiedziała
mi poważnie i szczerze, że mnie kocha i przystaje
na nasz związek — to jeszcze się pytam, czy to
nie sen. Jednak od paru dni trwa to niesłychane
szczęście i zaczyna mi się już mieścić w sercu.
Wieczór 18 lutego, mój najpiękniejszy,
wywiązał się naturalnie z sytuacji trwającej już od
dawna, bo ja z mojej miłości nie czyniłem tajem-
nicy, a Celina coraz wyraźniejszą okazywała mi
skłonność. Korzystając z przypadkowej samotnoś-
ci, zdobyłem się wreszcie na odwagę poproszenia
o jej rękę i bez wahania zostałem przyjęty. Chwila
ta stanowcza była przecie szczytem moich prag-
nień, a jednak, przewidując ją trochę inaczej, w in-
nym na przykład pokoju, doznałem zrazu wraże-
nia, że mi się coś stało nie po myśli. Dopiero w po-
dróży uczułem się niezmiernie szczęśliwym, gdym
na noc wyjeżdżał z Prądników do Warszawy.
Sanki sunęły po białej powierzchni tak szybko
i cicho, przez noc mroźną, roziskrzoną księżycem
i śniegiem. Jakieś dziwne, mrugające gwiazdy tk-
wiły na niebie" opodal od księżyca, a inne sypały
się spod płóz, przerzynających śnieg chrupki i
  [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grochowka.xlx.pl