Zbior opowiadan - KOZAK MAGDALENA, Ebooki w TXT
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Magdalena KozakZbior opowiadanCzarna chmuraKsiezniczka rozpoczela dzien od tradycyjnej walki z ciezkimi, aksamitnymi zaslonami. Naszarpala sie z nimi dobrze zanim wreszcie wyjrzala na swiat.Dzien byl piekny. Sloneczko przygrzewalo zyczliwie, po lazurowym niebie mknely pojedyncze biale cumulusy, zielen zielenila sie, kwiaty kwitly a ptaszki spiewaly. Slowem, wszystko bylo w jak najgorliwszym porzadku. Ksiezniczka rozejrzala sie po krajobrazie z wyrazna aprobata, po czym spojrzala w dol, szukajac wzrokiem Straznika.Pod Wieza stal bez ruchu czarny kon a na nim zasiadal Czarny Rycerz, obaj niczym granitowe posagi wmurowani w trawe pod oknem.Ksiezniczka natychmiast cofnela sie w poplochu do swej komnaty.Zaspalam! - pomyslala z przerazeniem. Zaspalismy wszyscy, na amen! Co za pech, ze tez nam sie znowu zachcialo grac w te cholerne okrety do bialego rana...Podbiegla do drugiego okna, tego od strony jeziora.-Pssst, pssst! - zaszemrala rozpaczliwie. - Paaasiuuu... Ryyceeerz...Tafla wody pozostala niestety niewzruszona. Nawet najdrobniejsza zmarszczka nie zmacila gladziusienkiej powierzchni. Tylko chmury przegladaly sie w niej z samozachwytem, dumnie przechadzajac sie ponad nia, jedna po drugiej.No, prosze, jeszcze i to! Paskuda wczoraj zdecydowanie za duzo zjadla, pomyslala Ksiezniczka z rozpacza. Trzeba bylo jej jakos te krowy reglamentowac, teraz bedzie spala przez tydzien!Pokrecila sie po pokoju w desperacji. Co robic, co tu robic...Na dole zazgrzytaly drzwi, Straznik wyszedl ze swojej kwatery, przeciagajac sie. Rozejrzal sie wokol beztrosko, napotkal wzrokiem Rycerza...-O, dzien dobry - powiedzial z glupia mina.Rycerz zmierzyl go ponurym, mrocznym spojrzeniem.-Czy tutaj przebywa piekna Ksiezniczka, wieziona przez straszliwego Potwora? - zapytal glosem, przywodzacym na mysl piekielne czeluscie.-I owszem... - Potaknal Straznik, wycofujac sie dyskretnie do swojej kwatery. - Paaasiuuu! - wrzasnal na caly glos, wpadl do srodka i zamknal za soba drzwi.Zaczal sie goraczkowo przebierac w bardziej oficjalny stroj. Zdesperowanym wzrokiem rozgladal sie wsrod swojej kolekcji mieczy. Ktory teraz pasuje do sytuacji, trzeba jakos zatrzec te gafe... Ten? A moze ten bardziej zdobiony? O, ten czarny bedzie pasowal.Woda w jeziorze zafalowala, jakkolwiek bardzo niemrawo. Rozleglo sie kilka gluchych stekniec, potem niezadowolone parskniecie... Wreszcie Paskuda wynurzyla sie, jakkolwiek tylko do polowy. Popatrzyla na Wieze, szukajac wzrokiem znajomych postaci Ksiezniczki lub Straznika. Jej wzrok napotkal jedynie Czarnego Rycerza.-Mniam? - zapytala z wyrazna niechecia, popatrujac na niego bez entuzjazmu.Ksiezniczka uznala, ze najwyzszy czas juz wkroczyc do akcji. Ukazala sie w oknie Wiezy, powiewajac chusteczka.-Po-mo-cy - stwierdzila, nie przykladajac sie zbytnio do nadania swym slowom chociazby cienia realizmu.Paskuda popatrzyla na nia z wyrzutem. Nieopatrznie przeladowany zoladek ciazyl jej, niczym wyrzut sumienia. Ale coz, praca to praca.-Mniaaaam - westchnela, zrezygnowana.Z wyraznym trudem wzbila sie do gory, ciezko mlocac skrzydlami. Rycerz podniosl glowe, popatrzyl na nia bez odrobiny leku, za to z jakas taka przerazliwa determinacja.-Pozryj mnie, nikczemny potworze! - zadeklamowal, dokladnie w momencie, gdy gadzina skladala sie do piki.Paskuda wybaluszyla oczy ze zdumieniem, zalopotala skrzydlami, tracac rownowage, po czym, po raz pierwszy w swoim zyciu... chybila, uderzajac pyskiem w grunt dobre pare metrow od Rycerza.Ziemia zadudnila z loskotem, Paskuda pojechala kilkanascie metrow po trawie, zostawiajac za soba rowniutko wyorany slad. Kepki zieleni, fragmenty korzeni i grudy ziemi rozprysly sie po bokach, w nieudolnej imitacji blotnej fontanny.-Pasiu! - krzyknela Ksiezniczka w przerazeniu, wychylajac sie z okna, jak mogla najbardziej.Straznik natychmiast wypadl ze swojej izdebki. Podbiegl do Paskudy, ktora przysiadla na ogonie i kiwala pyskiem na wszystkie strony, z wyjatkowo oglupiala mina. Najwyrazniej wciaz jeszcze krecilo jej sie w glowie.-Nic ci nie jest? - zapytal Straznik szybko, chwytajac ja za leb i przyciagajac go ku sobie.Zakryl jej reka to jedno oko, to drugie, sprawdzil, czy ma wciaz rowne zrenice, wreszcie podwinal jej raz jedna, raz druga powieke. Wynik tego pobieznego badania usatysfakcjonowal go najwyrazniej, westchnal bowiem z wyrazna ulga.Czarny Rycerz przygladal sie im z ostentacyjnym niesmakiem.-Stawaj do walki, nikczemny potworze! - zazadal stanowczo.Straznik odwrocil sie ku niemu.-Moze moglbys wrocic jutro? - rzucil, poirytowany. - Smok jest dzisiaj niedysponowany. Przyjdz kiedy indziej...Rycerz popatrzyl na niego z miazdzaca pogarda.-To ja wybieram dzien mojego Przeznaczenia. - oznajmil. - Teraz albo nigdy, stawaj do walki, potworze!Paskuda popatrzyla na niego ze lzami w oczach.-Mniam, ble - stwierdzila w odpowiedzi i demonstracyjnie odwrocila sie tylem.Rycerz pokrecil glowa z wyraznym oslupieniem.-To oburzajace - powiedzial.Straznik, chcac nie chcac, musial sie zachowac.-Stawaj do walki! - powiedzial, wzdychajac ciezko i wyciagajac z pochwy elegancki, czarny miecz.Czarny Rycerz popatrzyl na niego z wysokosci swego konia. Nagle zalkal, glebokim, zduszonym szlochem, jakby cos w nim peklo.-Nie wyglupiaj sie - powiedzial drzacym glosem. - Ciebie to przeciez zabije od razu. O smoka mi chodzi...-Wcale nie jestem ladna. - rzucila Ksiezniczka z okna, z desperacja w glosie. - A jak sie robi goraco, wyskakuja mi paskudne pryszcze. I mam nieciekawy charakter. A ojciec w ogole nie ma pieniedzy...Rycerz machnal tylko w jej kierunku reka. Wzgardliwie.-Wiem, wiem - rzucil. - Zreszta, wszyscy wiedza...-No wiec o co ci chodzi? - Straznik byl co najmniej zdumiony. - Widze, ze masz w herbie czarna chmure, chcesz sobie zmienic na inny, bardziej atrakcyjny, albo dolozyc "Pogromce Smokow" do tytulatury? Paskuda wcale nie jest az tak atrakcyjnym przeciwnikiem, zeby sie potem mozna bylo chwalic, wierz mi...-Ale pozrec by mnie mogla, prawda? - wybuchnal Rycerz, zsiadajac z konia. - I zginalbym chwalebnie... - Podszedl szybkim, zdecydowanym krokiem do Paskudy, odrzucajac w bok miecz. - A teraz, moze tak? - zaproponowal z wyrazna nadzieja.-Mniam, ble - powtorzyla Paskuda uparcie, odwracajac od niego glowe z ostentacja.Rycerz usiadl na pooranej trawie, skrywajac twarz w dloniach.-Nawet smok mnie nie chce! - zalkal z wyrzutem.Straznik westchnal i schowal miecz, po czym zasiadl tuz obok niego. Ksiezniczka wychylila sie ze swojej Wiezy jeszcze bardziej, balansujac na granicy wytrzymalosci parapetu i nasluchujac z ciekawoscia. Nawet Paskuda polowicznie odwrocila leb w ich strone, strzygac jednym uchem.-No, stary, o co chodzi? - rzucil Straznik, wkladajac w to zdanie cala empatie, jaka kiedykolwiek byl dysponowal.-Nikt mnie nie chce, wszyscy sie mnie boja... - Pokrecil glowa Rycerz w wyraznej rozpaczy. - Taki jestem Czarny...-To zmien kolor, kup sobie nowe ubranie - zaproponowal Straznik trzezwo.Rycerz potrzasnal glowa w zdecydowanym protescie.-Nie ma mowy - stwierdzil kategorycznie. - To najpiekniejszy kolor, i tylko w nim mi do twarzy.-Aha - powiedzial Straznik, rezygnujac z jakiejkolwiek dalszej dyskusji.-Same nieszczescia mnie spotykaja - pozalil sie Rycerz, niezrazony dosc lakoniczna odpowiedzia rozmowcy. - Posluchajcie tylko... Sluze u jednego z okolicznych Wladcow, ze zrozumialych wzgledow nie bede wymienial zadnych nazwisk. Naleze do jego Gwardii Przybocznej. Jak sie mozecie domyslac, jest to nasza najlepiej wyszkolona, elitarna jednostka, Gideford Anamirien jest w nas po prostu zakochany. Czujecie ten bol? - zakrzyknal patetycznie.Popatrzyli po sobie z niewyraznymi minami. Nie czuli, nic a nic.-W kazdej chwil moze okazac sie, ze jestem nie dosc dobry, i wyrzuca mnie z Gwardii - pozalil sie Rycerz. - Tak, wiem, na razie wygrywam wszystkie turnieje, ale to przeciez nie moze trwac wiecznie. Kiedys przyjdzie ktos, kto bedzie lepszy, to nieuchronne. Czy warto w ogole zyc wobec takiej perspektywy?Popatrzyl najpierw na Straznika, potem przeniosl wzrok w gore, na Ksiezniczke. Przezornie zachowywali kamienny, posepny wyraz twarzy.-Widze, ze groza mej sytuacji odebrala wam mowe - skonstatowal Czarny Rycerz z nieudolnie maskowanym zadowoleniem. - Ale to jeszcze nie wszystko, to dopiero poczatek moich problemow.-Jezeli sa az tak straszne, to moze nie powinnismy o nich slyszec? - zaproponowal niesmialo Straznik. - Dama nie bedzie mogla spac po nocach...Ksiezniczka westchnela rozdzierajaco, wzmacniajac jego wypowiedz.-Niech sie uczy zycia - powiedzial Rycerz ponuro. - Niech sobie nie mysli, ze jest tancem po platkach roz...Pokiwali glowami ze zle skrywanym rozczarowaniem. Nie zauwazyl z tego nic.-Mam zone - wydusil z gorycza. - To najpiekniejsza i najmadrzejsza pani w calym Ksiestwie. Nawet Ksiezna, choc niechetnie, musiala to przyznac.-Oj, to niedobrze - powiedzieli naraz oboje. - To sie moze dla niej zle skonczyc...Paskuda odwrocila sie nagle i usiadla frontem do Rycerza, postanawiajac najwyrazniej skonczyc z konspiracja. Ciekawie wbila w niego swoje pionowe, gadzie zrenice.Rycerz pokrasnial z wyraznym zadowoleniem. Nareszcie mial pelne audytorium.-Nasza Pani nie jest zawistna, z jej strony nic mej malzonce nie grozi - wyjasnil. - Poza tym, zona jest z bardzo moznego rodu, wszyscy musza sie z nia liczyc. Dzieki niej ze mna tez. Sami wiec widzicie, po prostu zgroza.-Jaka zgroza? - nie wytrzymal Straznik. - W czym problem?-Rzuci mnie - oznajmil Czarny Rycerz, lzy zakrecily mu sie w oczach. - Rzuci mnie predzej czy pozniej, to nieuniknione...-Jezeli bedziesz tak marudzil, to z pewnoscia tak sie stanie! - orzekla brutalnie Ksiezniczka. - Po co sam sobie tworzysz klopoty?Popatrzyl na nia z nietajona nienawiscia.... [ Pobierz całość w formacie PDF ]