Zbior wierszy, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zbigniew HerbertZbi�r WierszyAutor: Zbigniew HerbertTytul: Apollo i MarsjaszApollo i Marsjaszw�a�ciwy pojedynek Apollonaz Marsjaszem(s�uch absolutnykontra ogromna skala)odbywa si� pod wiecz�rgdy jak ju� wiemys�dziowieprzyznali zwyci�stwo bogumocno przywi�zany do drzewadok�adnie odarty ze sk�ryMarsjaszkrzyczyzanim krzyk jego dojdziedo jego wysokich uszuwypoczywa w cieniu tego krzykuwstrz�sany dreszczem obrzydzeniaApollo czy�ci sw�j instrumenttylko z pozorug�os Marsjaszajest monotonnyi sk�ada si� z jednej samog�oskiAw istocieopowiadaMarsjasznieprzebrane bogactwoswego cia�a�yse g�ry w�trobypokarm�w bia�e w�wozyszumi�ce lasy p�ucs�odkie pag�rki mi�nistawy ��� krew i dreszczezimowy wiatr ko�cinad sol� pami�ciwstrz�sany dreszczem obrzydzeniaApollo czy�ci sw�j instrumentteraz do ch�ruprzy��cza si� stos pacierzowy Marsjaszaw zasadzie to samo Atylko g��bsze z dodatkiem rdzyto ju� jest ponad wytrzyma�o��boga o nerwach z tworzyw sztucznych�wirow� alej�wysadzan� bukszpanemodchodzi zwyci�zcazastanawiaj�c si�czy z wycia Marsjaszanie powstanie z czasemnowa ga���sztuki - powiedzmy - konkretnejnaglepod nogi upada muskamienia�y s�owikodwraca g�ow�i widzi�e drzewo do kt�rego przywi�zany by� Marsjaszjest siwezupe�nieAutor: Zbigniew HerbertTytul: BrewiarzPaniewiem �e dni moje s� policzonezosta�o ich niewieleTyle �ebym jeszcze zd��y� zebra� piasekkt�rym przykryj� mi twarznie zd��� ju�zado���uczyni� skrzywdzonymani przeprosi� tych wszystkichkt�rym wyrz�dzi�em z�odlatego smutna jest moja dusza�ycie mojepowinno zatoczy� ko�ozamkn�� si� jak dobrze skomponowana sonataa teraz widz� dok�adnienam moment przed cod�porwane akordy�le zestawione kolory i s�owajazgot dysonansuj�zyki chaosudlaczego�ycie mojenie by�o jak kr�gi na wodzieobudzonym w niesko�czonych g��biachpocz�tkiem kt�ry ro�nieuk�ada si� w s�oje stopnie fa�dyby skona� spokojnieu twoich nieodgadnionych kolanZbigniew Herbert1998Autor: Zbigniew HerbertTytul: Dawni MistrzowieDawni Mistrzowieobywali si� bez imionich sygnatur� by�ybia�e palce Madonnyalbo r�owe wie�edi citta sul marea tak�e sceny z �yciadella Beata Umilitaroztapiali si�w sognomiracolsocrocifissioneznajdowali schronieniepod powiek� anio��wza pag�rkami ob�ok�ww g�stej trawie rajuton�li bez resztyw z�otych niebosk�onachbez krzyku przera�eniabez wo�ania o pami��powierzchni� ich obraz�ws� g�adkie jak lustronie s� to lustra dla nass� to lustra wybranychwzywam was Starzy Mistrzowiew ci�kich chwilach zw�tpieniasprawcie niech spadnie ze mniew�owa �uska pychyniech pozostan� g�uchyna pokuszenie s�awywzywam was Dawni MistrzowieMalarzu Deszczu MannyMalarzu Drzew HaftowanychMalarzu NawiedzeniaMalarzu �wi�tej KrwiZbigniew Herbert('Hermes, pies i gwiazdy')Autor: Zbigniew HerbertTytul: Domy przedmie�ciaW jesienne bezs�oneczne popo�udnie Pan Cogitolubi odwiedza� brudne przedmie�cia. Nie ma -m�wi - czystszego �r�d�a melancholii.Domy przedmie�cia o podkr��onych oknachdomy kaszl�ce cichodreszcze tynkudomy o rzadkich w�osachchorej cerzetylko kominy marz�chuda skargadochodzi do brzegu lasuna brzeg wielkiej wodychcia�bym wam wymy�la� imionanape�nia� zapachem Indiiogniem Bosforugwarem wodospad�wdomy przedmie�cia o zapadni�tych skroniachdomy �uj�ce sk�rk� chlebazimne jak sen paralitykakt�rych schody s� palm� kurzudomy stale na sprzeda�zajazdy nieszcz�ciadomy kt�re nigdy nie by�y w teatrzeszczury dom�w przedmie�ciazaprowad�cie je nad brzeg oceanuniech usi�d� w gor�cym piaskuniech ogl�daj� noc podzwrotnikow�niech fala ich nagrodzi burzliw� owacj�jak przystoi tylko zmarnowanym �ywotomAutor: Zbigniew HerbertTytul: Do Ryszarda Krynickiego - listNiewiele zostanie Ryszardzie naprawd� niewielez poezji tego szalonego wieku na pewno Rilke Eliotkilku innych dostojnych szaman�w kt�rzy znali sekretzaklinania s��w formy odpornej na dzia�anie czasu bez czegonie ma frazy godnej pami�tania a mowa jest jak piasek...Zbigniew HerbertAutor: Zbigniew HerbertTytul: GuzikiPami�ci kapitanaEdwarda HerbertaTylko guziki nieugi�teprzetrwa�y �mier� �wiadkowie zbrodniz g��bin wychodz� na powierzchni�jedyny pomnik na ich grobies� aby �wiadczy� B�g policzyi ulituje si� nad nimilecz jak zmartwychsta� maj� cia�emkiedy s� lepk� cz�stk� ziemiprzelecia� ptak przep�ywa ob�okupada li�� kie�kuje �lazi cisza jest na wysoko�ciachi dymi mg�� katy�ski lastylko guziki nieugi�tepot�ny g�os zamilk�ych ch�r�wtylko guziki nieugi�teguziki z p�aszczy i mundur�wZbigniew HerbertAutor: Zbigniew HerbertTytul: JonaszI nagotowa� Pan ryb� wielk��eby po�kn�a JonaszaJonasz syn Ammitajauciekaj�c od niebezpiecznej misjiwsiad� na okr�t p�yn�cyz Joppen do Tarsziszpotem by�y rzeczy wiadomewiatr wielki burzaza�oga wyrzuca Jonasza w g��boko�cimorze staje od burzenia swegonadp�ywa przewidziana rybatrzy dni i trzy nocemodli si� Jonasz w brzuchu rybykt�ra wyrzuca go w ko�cuna such� ziemi�wsp�czesny Jonaszidzie jak kamie� w wod�je�li trafi na wielorybanie ma czasu westchn��uratowanypost�puje chytrzejni� biblijny kolegadrugi raz nie podejmuje si�niebezpiecznej misjizapuszcza brod�i z daleka od morzaz daleka od Niniwypod fa�szywym nazwiskiemhandluje byd�em i antykamiagenci Lewiatanadaj� si� przekupi�nie maj� zmys�u losus� urz�dnikami przypadkuw schludnym szpitaluumiera Jonasz na rakasam dobrze nie wiedz�ckim w�a�ciwie by�parabolaprzy�o�ona do g�owy jegoga�niei balsam przypowie�cinie ima si� jego cia�aZbigniew HerbertAutor: Zbigniew HerbertTytul: KamykKamyk jest stworzeniemdoskona�ymr�wnym samemu sobiepilnuj�cy swych granicwype�niony dok�adniekamiennym sensemo zapachu kt�ry niczego nie przypominaniczego nie p�oszy nie budzi po��daniajego zapa� i ch��ds� s�uszne i pe�ne godno�ciczuj� ci�ki wyrzutkiedy go trzymam w d�onii cia�o jego szlachetneprzenika fa�szywe ciep�o- Kamyki nnie daj� si� oswoi�do ko�ca b�d� na nas patrze�okiem spokojnym bardzo jasnymZbigniew HerbertAutor: Zbigniew HerbertTytul: KotJest ca�y czarny, lecz ogon ma elektryczny.Gdy �pi na s�o�cu, jest najczarniejsz� rzecz�, jak� sobie mo�nawyobrazi�. Nawet we �nie �apie przera�one myszki. Pozna�to po pazurkach, kt�re wyrastaj� mu z �apek. Jest straszniemi�y i niedobry. Zrywa z drzew ptaszki, zanim dojrzej�.Zbigniew Herbert('Hermes, pies i gwiazdy')Autor: Zbigniew HerbertTytul: KrasnoludkiKrasnoludki rosn� w lesie. Maj� specyficzny zapach ibia�e brody. Wyst�puj� pojedynczo. Gdyby si� da�o zebra�ich gar��, ususzy� i powiesi� nad drzwiami - mo�e mieliby�my spok�j.Zbigniew Herbert('Hermes, pies i gwiazdy')Autor: Zbigniew HerbertTytul: Matka__ Upad� jej z kolan k��bek w��czki. Rozwija� si� w po�piechu i ucieka� na o�lep. Trzyma�a pocz�tek �ycia. Owija�a na palec serdeczny jak pier�cionek, chcia�a uchroni�. Toczy� si� po ostrych pochy�o�ciach, czasem pi�� si� pod g�r�. Przychodzi� spl�tany i milcza�. Nigdy ju� nie powr�ci na s�odki tron jej kolan.Wyci�gni�te r�ce �wiec� w ciemno�ci jak stare miastoZbigniew HerbertAutor: Zbigniew HerbertTytul: MitteleuropaNie wiadomo czy z miesa czy z pierzaku czemu to wszytko zmierzaMitteleuropaniby swieci i gasniezupelnie jakby z basniEzopaZnalazl sie cesarz otoniejaki Habsburg Ottocalkiem porzadny czlowieksa jeszcze w zapasie Bourbonilecz serio mowiac oninie calkiem ten-tegoWiec ludzi gniewa lub cieszyta igraszka dla rzeszynagle wyjscie w potrzebiepojawia sie nad widnokregiemsunie niebieskim kregiemjakby ksiezyc po niebieNiech jeszcze troche poswiecikolorowa zabawka dziecisen nostalgiczny staruszkowlecz mowiac calkiem szczerzeja w to wszystko nie wierze(i zwierzam wam sie na uszko)Autor: Zbigniew HerbertTytul: Modlitwa ludzi wolnychId� dok�d poszli tamci do ciemnego kresupo z�ote runo nico�ci twoj� ostatni� nagrod�Id� wyprostowany w�r�d tych co na kolanachw�r�d odwr�conych plecami i obalonych w prochocala�e� nie po to aby �y�masz ma�o czasu trzeba da� �wiadectwob�d� odwa�ny gdy rozum zawodzi b�d� odwa�nyw ostatecznym rachunku jedynie to si� liczya Gniew tw�j bezsilny niech b�dzie jak morzeilekro� us�yszysz g�os poni�onych i bitychniech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogardadla szpicl�w kat�w tchorzy - oni wygraj�p�jd� na tw�j pogrzeb i z ulg� rzuc� grud�a kornik napisze tw�j u�adzony �yciorysi nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocyprzebacza� w imieniu tych kt�rych zdradzono o �wiciestrze� si� jednak dumy niepotrzebnejogl�daj w lustrze sw� b�aze�sk� twarzpowtarzaj: zosta�em powo�any - czy� nie by�o lepszychstrze� si� osch�o�ci serca kochaj �r�d�o zaranneptaka o nieznanym imieniu d�b zimowy�wiatlo na murze splendor niebaone nie potrzebuj� twego ciep�ego oddechus� po to aby m�wi�: nikt ci� nie pocieszyczuwaj - kiedy �wiat�o na g�rach daje znak - wsta� i id�dop�ki krew obraca w piersi twoj� ciemn� gwiazd�powtarzaj stare zakl�cia ludzko�ci bajki i legendybo tak zdob�dziesz dobro kt�rego nie zdob�dzieszpowtarzaj wielkie s�owa powtarzaj je z uporemjak ci co szli przez pustyni� i gin�li w piaskua nagrodz� ci� za to tym co maj� pod r�k�ch�osta �miechu zab�jstwem na �mietnikuId� bo tylko tak b�dziesz przyj�ty do grona zimnych czaszekdo grona twoich przodk�w: Gilgamesza, Hektora, RolandaObro�c�w kr�lestwa bez kresu i miasta popio��wB�d� wierny Id�Zbigniew HerbertAutor: Zbigniew Herbe... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grochowka.xlx.pl