Zdobycie Sandomierza, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Walery PrzyborowskiZdobycie SandomierzaROZDZIAŁ Iw którym Kubu przekonuje Ferdzia von Lausitza, że w każdejlegendzie mieci się czšstka prawdyliczny, słoneczny dzień zajaniał w Sandomierzu dn. 13 maja 1809 r.Była to niedziela, więc Kubu Królikowski, zwany zwykle przez kolegówKubkiem, Królem albo Królikiem, chłopiec liczšcy około szesnastulat i uczeń ostatniej klasy szkoły miejscowej wybrał się wczesnymrankiem na przechadzkę. Bo jakże nie skorzystać z przelicznej porymajowej, nie pójć nad Wisłę albo na Góry Pieprzowe, nie zachwycać sięwieżym powietrzem, słońcem, uroczš młodš zielonociš, zwłaszcza gdysię grało w zielone z kuzynkš Jadziš, do której rodziców był Kubuzapraszany stale na obiady we wszystkie niedziele, i trzeba było miećniezwiędłš gałšzkę bzu lub koniczyny, bo to był warunek gry nieodzowny.Wyszedł tedy Kubu koło godziny ósmej rano na rynek sandomierskii rozglšdał się dokoła, rozmylajšc, gdzie urwać bzu lub znaleć koniczynę,by idšc na obiad do kuzynów Białkowskich mieć zielone, wieżei niezwiędłe, bo kuzynka Jadzia była pod tym względem nieubłaganiewymagajšca. Stał więc Kubu wahajšc się, czy udać się nad Wisłę czy na-Góry Pieprzowe, gdy nagle z tyłu uderzył go kto w ramię i ozwał się głos:Nu, Herr Kubek, nad czym tak rozmylasz?Kubu żwawo się odwrócił i ujrzał przed sobš swego kolegę szkolnegoFerdynanda von Lausitza, syna cesarsko-królewskiego radcy dworu,który w Sandomierzu stał na straży całoci i nienaruszalnoci władzyJego Apostolskiej Moci, Cesarza Austriackiego Franciszka Pierwszego.Kolega Ferdynand von Lausitz był to chłopak niski, na swój wiek możezanadto otyły, ubrany z wyszukanš elegancjš, z oczami chytrymii biegajšcymi niespokojnie. Urodzony i wychowany w Sandomierzumówił wprawdzie po polsku, ale lubił wtršcać do rozmowy wyrazyniemieckie, a nade wszystko dumny był z dygnitarskiego stanowiskaswego ojca, który przecież za pan brat żył z komendantem miejscowejzałogi, generałem-lejtnantem von Egermanem. Ferdynand pomiatałPolakami, szydził z obyczajów i zwyczajów polskich, starał się wyróżniaćwród swoich kolegów. Toteż nie lubili go oni wcale i unikali, o ile mogli,wszelkich z nim stosunków, zwłaszcza że był złoliwy, nieuczynnyi o wszystkim, co się działo w szkole, gadał ojcu, z czego nieraz bardzoprzykre wynikały historie. Potajemnie nazywano go szpiclem, co wed-ług cesarsko-królewskiej i apostolskiej nomenklatury oznaczało poprostu szpiega.Kubu nie znosił Ferdynanda von Lausitza i nieraz ciskał pięci,słuchajšc jak ten szwarcgelber[1] wymiewał się z Polaków i cesarzaNapoleona, jak zapowiadał głono, że tylko patrzeć, gdy tego Korsykani-na żołnierze austriaccy przyprowadzš okutego w kajdany do Wiednia.Zwłaszcza w ostatnich czasach szwarcgelberowski szpicel rozpuciłstrasznie swój język z powodu wojny, jakš Austria wydała KsięstwuWarszawskiemu. Głosił więc, że arcyksišżę Ferdynand, dowódca korpu-su austriackiego, zniósł za jednym zamachem to księstwo, a księciaJózefa jako buntownika wsadzi do fortecy. Księcia Józefa Poniatowskie-go dlatego nazywał buntownikiem, bo niegdy służył on w wojskuaustriackim.Wczoraj zwłaszcza w szkole szpicel rozpowiadał, że przyszły urzędo-we wiadomoci, iż arcyksišżę Ferdynand rozbił, zniósł i zniszczyłdoszczętnie armię polskš pod Raszynem, zajšł Warszawę, i dodawałFerdzio polski bunt (bo dla niego istnienie Księstwa Warszawskiegoi wojska polskiego było buntem) raz na zawsze zostanie stłumiony.Polscy koledzy szpicla nie mogli zaprzeczyć tym złowrogim słowom,bo nie mieli żadnych wiadomoci o tym, co się właciwie dzieje tam, kołoWarszawy, gdyż nadęty i wyprostowany, jakby kij połknšł, generał--lejtnant von Egerman nie dopuszczał do Sandomierza żadnych gazeti żadnych nowin. Ogłaszał tylko co parę dni przez plakaty przylepione narogach ulic i pisane w prawomylnym cesarsko-królewskim języku, żeuzurpator Napoleon został pobity na głowę i cigany jest przez dzielne,waleczne wojska Jego Cesarsko-Królewskiej Apostolskiej Moci, żearcyksišżę Ferdynand na miazgę zgniótł buntownicze bandy" polskiepod Raschin" i zajšł Warszawę.Słuchano więc w milczeniu słów szpicla, ciskano zęby i pięci, alenikt nie mógł mu powiedzieć; kłamiesz! bo nikt naprawdę niewiedział, jak się rzeczy w istocie majš. Toteż i teraz Kubu, ujrzawszyprzed sobš nieznonego, czarno-żółtego szpicla, skrzywił się, jakby mukto na odcisk nastšpił, i na jego pytanie odrzekł, że o niczym nie myli,sšdzšc, że tš obojętnš i chłodnš odpowiedziš pozbędzie się niepożšdane-go towarzystwa.Ale ten ani mylał go opuszczać.Wiesz co? rzekł. Mam ochotę się przejć. Taki liczny dzień.A chciałbym też co zobaczyć. Powiedziałbym ci co, żeby mnie tylkonie zdradził, bo to wielka urzędowa tajemnica.Wiesz o tym dobrze, że ja nikogo nie zdradzam, twojš zaurzędowš tajemnicę zachowaj dla siebie, jam jej wcale nie ciekawy.Ale, bo ty nie wiesz...... a zresztš, powiem, bo cię to możeprzekona, jakie straszne rzeczy działy się dawniej w tym kraju podrzšdami polskimi.Znowu jaka niegodna plotka!Wcale nie plotka. Jeżeli pójdziesz ze mnš, przekonasz sięnaocznie.Cóż to takiego? zapytał Kubu istotnie zaciekawiony.Ferdynand von Lausitz nadšł się jak pęcherz, obejrzał się dokoła,a wzišwszy Kubusia pod ramię, pocišgnšł go na bok i z minš tajemniczš,półszeptem poczšł mówić:Zapewne uważałe od paru dni, jakie tłumy waszego dzikiegochłopstwa kazał spędzić generał-lejtnant Freiherr von Egerman?Uważałem, ale to chłopstwo nie wydaje mi się znów tak dzikim.O! Co do tego nie ma najmniejszej wštpliwoci, doć spojrzeć nanich, na ich skołtunione głowy. Ale mniejsza o to. Chłopstwo to dlategogenerał-lejtnant Freiherr von Egerman spędzić kazał, żeby ponaprawia-ło mury i pokopało fosy koło Sandomierza, bo przyszedł rozkaz z Wied-nia, żeby z tego miasta zrobić pierwszorzędnš fortecę.Hm! odrzekł na to Kubu. Tak wszędzie zwyciężacie,Napoleona macie w kajdanach przywieć do Wiednia, księcia Józefa dotwierdzy, a z Sandomierza chcecie robić fortecę. Na co, przeciw komu?Już ja tam nie wiem, dlaczego. Ojciec mój powiada, że będzie tomocne więzienie dla polskich buntowników. Ale tu nie o to idzie.Wczoraj, wyobra sobie, na urwisku, od strony Wisły, gdy Freiherr vonEgerman oglšdał zrujnowany klasztor i kociół, które niegdy, ponoć,zbudowali jezuici, i kazał tam kopać fundamenta pod mury forteczne,natrafiono na straszne lochy, na ogromne podziemia, cišgnšce się Bógwie jak daleko.O! To nie nowina! zawołał Kubu. Wszyscy w Sandomierzuwiedzš o tych lochach, jak je nazywasz, a które sš po prostu rozległymipiwnicami. Nawet gadajš ludzie, że jezuici zakopali tam znaczne skarby.Aleja w to nie wierzę. U nas zawsze po starych murach i starych dziurachmajš się ukrywać niebywałe skarby.Otóż, mylisz się, Kubku, nie sš to piwnice, ale ogromne, cišgnšcesię daleko podziemia, zakręty, korytarze, głębokie i ciasne karcery,w których znaleziono całe góry koci ludzkich, tułowia i kociotrupystojšce, nawet kobiece... wyobra sobie... kobiece!Więc cóż z tego? Cóż ty przypuszczasz?Ja nic nie przypuszczam, bom tego jeszcze nie oglšdał. Ale ojciecmój twierdzi, że te szkielety męskie i kobiece to nieszczęliwi więniowiejezuitów, że sš to niecne lady intryg jezuickich, że w tych norachpodziemnych może niejeden ojciec kilkorga dziatek o herezję posšdzo-ny, niejedna żona nie chcšca wydać męża okrutnš mierć głodowšznalazła lub skonała w mękach na torturach.Trš la la la!zamiał się Kubu.Czytałem ja o takich historiachw Hiszpanii pod panowaniem waszego habsburskiego domu, ale wPolsce, mogę cię zapewnić, nic podobnego nigdy się nie działo. Owekociotrupy, które tak przeraziły twego ojca, to sš ciała nieboszczykówtam pochowanych, bo jak ci wiadomo zapewne, dawniej ludzi grzebanopod kociołami.Gdyby tak było, jak ty mówisz, toby przecie były trumny, a tamich nie ma.Bo zbutwiały.Zawsze byłyby jakie lady, jakie szczštki, a tam nic nie ma, tylkosame szkielety, kociotrupy, trupie czaszki. Nie! To z pewnociš tak było,jak mój ojciec powiada, a z tš opiniš zgadza się generał-lejtnant Freiherrvon Egerman.Co tam generał-lejtnant wie o tym! Zna on to historię polskš!I wiesz, co ja ci powiem?Cóż takiego?Jeżeli to nie sš nieboszczyki pochowane zwyczajnie pod kocio-łem, to w takim razie te lochy i te koci sš o wiele starsze od przybyciajezuitów do Sandomierza, co nastšpiło dopiero w XVII wieku.Nie rozumiem cię.Wiedzże o tym, nieuku jaki, że za panowania króla LeszkaCzarnego Tatarzy dwa razy tu gocili, a nawet w 1260 roku wymordowalipięćdziesięciu zakonników w kociele w. Jakuba... Powiniene wie-dzieć o tym, bo przecież niedawniej jak rok temu papież tych męczenni-ków w poczet błogosławionych policzył.A tak, prawda!Otóż sandomierzanie, nauczeni tym strasznym przykładem, zapanowania króla Leszka Czarnego wykopali trzy ogromne podziemia,z których jedno włanie zaczynało się tam, gdzie dzi ruiny kociołapojezuickiego się znajdujš, i które miało ić pod Wisłę na tamtš stronęrzeki.Skšdże ty to wiesz?Czytałem o tym w starych kronikach.Hm... może być, że te podziemia wykopano tam kiedy w obawieprzed Tatarami, ale skšdże kociotrupy? Czyż nie jest to jasne, że jezuiciskorzystali z tych lochów, by w nich więzić i torturować nieszczęliwychheretyków. Tak nazywali oni inaczej wierzšcych...Wszystko to, co mówisz, jest kłamstwem. Wiadomo dobrze, skšdsię tam znajdujš koci i szkielety. Kiedy w roku 1287 napadli Tatarzy naSandomierz i ten wyczerpany, pozbawiony żywnoci miał już ulec,niejaka Halina, kasztelanowa sandomierska, umó... [ Pobierz całość w formacie PDF ]