Zerowe rozwiazanie, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Konrad Fia�kowskiZerowe Rozwi�zanie�oskot, huk p�kaj�cych spoiw i zgrzyt rwanego pancerza wszystko toju� min�o. Cisza, ta cisza, w kt�r� ws�uchiwa�a si� Emi, by�a zwyk��ksi�ycow� cisz�. Widzia�a twarz Korota wykrzywion� grymasem zaprzezroczyst� pow�ok� he�mu, twarz Nora pochylon� nisko nad sto�em natle ekranu zewn�trznego, w kt�rym o�lepiaj�co jasne ska�y rzuca�ywyja�owione ze szczeg��w czarne cienie. Wiedzia�a, �e oni r�wnie�czekaj�, nas�uchuj�c syku, ledwo s�yszalnego syku uchodz�cego nazewn�trz powietrza.- Trzyma - powiedzia� wreszcie Korot. - Ta stara, zmursza�aksi�ycowa puszka od konserw jednak wytrzyma�a.- Gazoszczelne grodzie zwar�y si� automatycznie po uderzeniu. - Norwyprostowa� si� i spojrza� w ekran. - Nie uderzy� wi�c w sterowanie bazy.- S�dzisz, �e to by� bolid?- Na zderzenie z Ziemi� to nie wygl�da�o.- No, a urz�dzenia dezintegruj�ce bazy, ca�e zabezpieczenie?Dezintegratory maj� zasi�g setek metr�w.- To by� bolid, bolid - powt�rzy� raz jeszcze - nie �aden drobnymeteor, paruj�cy w si�owym polu dezintegratora.- Ciekawe. Nie by�o przecie� sygna�u alarmu. - Korot wsta� i zsun�� zg�owy he�m."To .nie jest istotne - pomy�la�a Emi. - Przynajmniej nie w tej chwili".- Czy to istotne? - zapyta�a. - Sprawd�my lepiej urz�dzenia nadawcze.Teraz Nor spojrza� wprost na ni�.- Sp�jrz w ekran, Emi. Widzisz, tam za tym kamieniem? To g�owicaemitera nadawczego. A je�li to by� bolid, powinni go byli zaobserwowa�na satelitach pogotowia meteorowego i zbada� miejsce jego upadku.Wiedzia�a ju�: nie wywo�aj� centrali i nie us�ysz� przyt�umionegog�osu dy�uruj�cego automatu. Spojrza�a na Korota i zrozumia�a, �e on te�w tej chwili dopiero spostrzeg� wy�aman� g�owic�. - I tak dobrze, �ebyli�my tutaj - powiedzia�a pierwsza, zanim Korot zd��y� si� odezwa�. -To dlatego, �e mieli�my wys�ucha� audycji z centrali. Centrala w�a�ciwiedobiera czas audycji. - Stara�a si� u�miechn��, ale oni tego niezauwa�yli. - �e te� musia� uderzy� w baz�... - Korot kr��y� tam i zpowrotem mi�dzy nisz�, gdzie wisia�y pr�niowe skafandry, i �cian� zmatowo b�yszcz�cymi ekranami telewizyjnej ��czno�ci z central�. - NaZiemi spali�by si� w atmosferze dziesi�tki kilometr�w nad jejpowierzchni�... - Stan�� i spojrza� na nich. - Tak, aleprawdopodobie�stwo trafienia w baz�... - Emi urwa�a.- Prawdopodobie�stwo... - Korot pochyli� si� nad jej fotelem. Niemasz w tej chwili wi�kszych zmartwie�? Zachowujesz si�, jakby� siedzia�ajeszcze w audytorium w Akademii Kosmonautycznej na Ziemi. Tu jestKsi�yc, rozumiesz.- Spok�j, Korot, wiemy o tym - Not nie odwr�ci� si� nawet i dalejpatrzy� na ska�y w ekranie.- Jak si� s�ucha tego wszystkiego...- Nie denerwuj si�, Korot. W tym stanie zu�ywasz wi�cej tlenu -patrzy�a na niego, a� wyprostowa� si� i odszed�, a potem spojrza�a wekran, "Nor te� patrzy tam, na ska�y i tak jak ja ma nadziej�, aleprawdopodobie�stwo...- Jest troch� duszno - powiedzia� Korot.- St�enie dwutlenku w�gla podnosi si�. - Nor pochyli� si� nadprzyrz�dami. - Wska�niki mam tutaj, ale regeneratory zosta�y po tamtejstronie.- Wszystko zosta�o po tamtej stronie, awaryjna radiostacja tak�e."Awaryjna radiostacja jest w automatycznym rozrz�dzie bazy. Rozrz�dnie zosta� zniszczony, bo uruchomi� gazoszczelne grodzie. A wi�czniszczone zosta�o tylko przej�cie i urz�dzenia zewn�trzne bazy". Emiwiedzia�a, �e sta�o si� tak w�a�nie.- �e te� musia� trafi� w przej�cie.- Wola�by�, Korot, �eby trafi� w kopu��? - Tym razem Nor patrzy�wprost na Korota."Wtedy nas by ju� nie by�o" - pomy�la�a Emi.- Ile mamy jeszcze tlenu? - zapyta�a, bo nie chcia�a, aby Korotodpowiedzia�.- Tu na jakie� trzy godziny i jeszcze na sze�� w pojemnikachskafandr�w pr�niowych.- Znajd� nas?- W�tpi�... - Nor odpowiedzia� dopiero po chwili.- Wi�c wyjd�my na zewn�trz. Chyba w tej komorze nie mamy nic doroboty. Tu s� tylko �luzy wyj�ciowe i szafy ze skafandrami pr�niowymi.- Na to, Korot, mamy zawsze czas."Nor ma racj� - pomy�la�a Emi - straciliby�my powietrze, topowietrze, kt�rym jeszcze oddychamy".- Ale na zewn�trz mogliby�my wystrzeli� race, wzywa� pomory przeznadajniki naszych skafandr�w. - Korot m�wi� coraz g�o�niej.- Jeste�my na niewidocznej z Ziemi stronie Ksi�yca. Tu ruchu rakietpraktycznie nie ma. - Nor podkre�la� w charakterystyczny dla niegospos�b ko�c�wki wyraz�w.- Tak wi�c prawdopodobie�stwo, by ktokolwiek odebra� nasze s�abesygna�y z nadajnik�w skafandr�w, jest znikomo ma�e.- Zaczynasz tak jak Emi. Prawdopodobie�stwo. C� mnie obchodziprawdopodobie�stwo. Siedz�c tutaj tracimy tylko tlen!- A sygna�y �wietlne - Nor nie zmieni� tonu - sygna�y �wietlne by�ybypo prostu niedostrzegalne. Jeste�my po o�wietlonej stronie Ksi�yca."Ma racj�" - pomy�la�a Emi.- Nor ma racj� - powiedzia�a.Korot zatrzyma� si�, siad� w fotelu i zapyta� cicho:- Wi�c co robimy? - A po chwili doda�: - W przysz�ym tygodniu mia�emby� na seminarium w bazie centralnej.- Mo�e b�dziesz - powiedzia�a Emi. - Mamy pewne szanse. - Ale mamyr�wn� szans� na zostanie tutaj. S�yszysz! "Rozklei� si� - pomy�la�a. -Rozklei� si� jak pierwszoroczniak w kabinie ciszy".- Kosmonauci nie m�wi� bzdur - powiedzia�a . W AkademiiKosmonautycznej nie uczono ci� takich rzeczy, Korot. Ju� od czas�wGagarina wiadomo, ie najistotniejsz� cech� kosmonauty jest opanowanie.- Daj spok�j, Emi. Przemawiasz jak stary Zodiak na wyk�adzie. Tu nieAkademia.W tym rzecz, praktykancie Korot. To ju� nie Akademia i nie ma si� cowyg�upia�. Przedstawienie mo�esz urz�dza� na Ziemi w rodzinnym gronie.Jasne?M�wi� za g�o�no, stanowczo za g�o�no - pomy�la�a r�wnocze�nie. - AKorot nie b�dzie robi� cyrku w rodzinnym gronie. Ma na to ma�e szanse.Ja tak�e. Pewnie teraz na Ziemi jest wiecz�r i matka zmywa talerze pokolacji. Okno w kuchni wychodzi na rzek�, a nad rzek� wisi sierpksi�yca. - Widzisz, Dei, tam jest twoja siostra Emi - m�wi matka. A tujest duszno. Ciekawe, jak z tlenem?- Jak z tlenem?Nor nie odpowiedzia�. Patrzy� w ekran.Patrzy zbyt uwa�nie, tak jakby rzeczywi�cie m�g� tam zobaczy� co�jeszcze opr�cz ska�, gwiazd i czarnego, kosmicznego nieba.- Chod�cie tutaj, szybko ! - Nor patrzy� nadal w ekran. Korot by�pierwszy, a Emi stan�a za nimi.- Wydaje mi si�, �e co� tam widz�, na tle tej wielkiej ska�y...Porusza si�. "Nic nie widz� - pomy�la�a Emi. - Tam jest tylko ska�a ijej cie�".- O tam, z lewej strony... To chyba pojazd g�sienicowy. - Aha,widz�!... widz�!...- Korot krzycza�.Teraz Emi widzia�a go tak�e. Min�� cie� iglicy skalnej i pe�z� w�r�dz rzadka rozrzuconych g�az�w.- Dok�d on jedzie? .- Przypuszczam, �e to automatyczny pojazd z obs�ugi sieciselenofizycznej - powiedzia� Nor.- Zatrzymamy go. On si� tu zbli�a...Patrzyli przez chwil� w milczeniu w ekran. Metalowy �uk wype�z� terazz cienia i sun�� przez nas�onecznion� p�yt� skaln�. - Nie, mylisz si�,Korot. On omija baz� szlakiem pod ska�ami. - Nor odwr�ci� si� od ekranui spojrza� na nich.- Te automaty - Emi m�wi�a wolno - odpowiadaj� na wywo�anie na fonii.- Kto je tam wie - Korot wzruszy� ramionami.- Odpowiadaj�. Pami�tam. Ty pewnie lata�e� wirolotem, zamiastsiedzie� na zaj�ciach.- Wszystko jedno. Lepiej chod�my na zewn�trz. Trzeba jako� zatrzyma�ten automat. - Korot chwyci� he�m i zacisn�� uszczelniacze."Pojazd odjedzie - pomy�la�a Emi - znajdzie si� poza zasi�giemnaszych nadajnik�w i nie zatrzymamy go".- Chod�my, Nor - powiedzia�a.- Nie wszyscy. Ja id�, wy zostajecie.- Dlaczego? Ja tak�e id�! - Korot sta� ju� przy wej�ciu da �luzyzewn�trznej.- Zostajesz. Nie jeste� tam potrzebny.-A ty?- Ja przynajmniej wiem, jak dzia�a ten automat. Zreszt� zasad� jest,�e jak najmniej ludzi powinno opuszcza� baz�.- Zostajesz, Korot. Nor ma racj� - rzek�a Emi i pomy�la�a, �e mog�abyzosta� sama w ciszy zniszczonej ksi�ycowej bazy. Korot stan��niezdecydowany.- Podaj mi przew�d, Emi - powiedzia� Nor. - Zostawi� na zewn�trzradiostacj�, po prostu jeszcze jeden he�m od skafandra, w kt�ry jestwbudowana, i b�dziemy si� mogli porozumiewa�... Pom� mi w�o�y�skafander, Korot.Nor w bazie nigdy nie wk�ada� skafandra, na�laduj�c starychkosmonaut�w, wierz�cych w swe przeznaczenie i szcz�cie. "Gdybygazoszczelne grodzie nie wytrzyma�y, nie �y�by ju�" pomy�la�a Emi.- Jeszcze he�m - Nor zacisn�� uszczelniacze, podni�s� he�m zradiostacj� i wyszed� do �luz. Trzasn�y grodzie wyj�ciowe, a potems�ysza�a jeszcze uderzenia ci�kich pr�niowych but�w o pancern�wyk�adzin� �luz.- Nie ma, w ekranie go nie ma - powiedzia� Korot. - Co on si� takguzdrze ?- Pewnie otwiera �luzy.- Nie zd��y. Ten automat odjedzie i Nor nie dogoni go... Nonareszcie, wyszed�.Emi patrza�a na sylwetk� w skafandrze, sun�c� wielometrowymi skokaminaprz�d, odrywaj�c� si� za ka�dym razem od swego cienia czerniej�cegowyd�u�on�, zdeformowan� projekcj� na ska�ach. Nastroi�a odbiornik is�ysza�a w nim �wiszcz�cy oddech Nora.- Stacja automatyczna... stacja automatyczna!... - wo�a� Nor. "Wo�a,gdy jest w wierzcho�ku tej paraboli, kt�r� zakre�la jego he�m przyka�dym skoku - pomy�la�a Emi. - Wtedy mi�dzy nim a odbiornikiem stacjinie ma ska�".Stacja odezwa�a si� po trzecim wywo�aniu.- Tu czwarta stacja po�udniowe-wschodniego odcinka sieciselenofizycznej, na odbiorze. - Urz�dzenia g�osotw�rcze automatu by�yprymitywne i g�os by� zniekszta�cony, p�aski. - Wykonaj "Stop", wykonaj"Stop", wykonaj "Stop"... Nor bieg� i monotonnie powtarza� wezwanie.- Zatrzyma� si�?- Nie wiem, automat jest do�� daleko - odpowiedzia� Korot i nadalpatrzy� w ekran. - Tak, stan��. Stan��! Teraz widz� wyra�nie.Nor te� to spostrzeg� i teraz szed� ju�."Jest do�� daleko i wygl�da jak ma�a poruszaj�ca si� ska�ka pomy�la�aEmi. - Dojdzie do automatu, nada wezwanie pomocy ".- Nada wezwanie pomocy i zabior� nas st�d -. powiedzia�a. - I po coby�y te wszystkie historie ?- Sk�d mogli�my wiedzie�, �e... [ Pobierz całość w formacie PDF ]