Zespoly napiec, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Janusz Wi�niewski �Zespo�y Napi��Copyright � Janusz L. Wi�niewski 2002Projekt ok�adki Maciej SadowskiRedakcja Jan Ko�bielRedakcja techniczna El�bieta Babi�skaKorekta Jadwiga Piller�amanie Ma�gorzata WnukISBN 83-7337-176-1Warszawa 2002WydawcaPr�szy�ski i S-ka SA02-651 Warszawa, ul. Gara�owa 7Druk i oprawaOPOLGRAF Sp�ka Akcyjna45-085 Opole, ul. Niedzia�kowskiego 8-12Syndrom przekle�stwa UndinePrzesta�a wierzy� w Boga dopiero, gdy dowiedzia�a si� od matki, �e Go nie ma.Pami�ta dok�adnie ten wiecz�r, gdy jej odpowiedzia�a troch� rozdra�nionym, zniecierpliwionym g�osem:- My przecie� nie wierzymy w takie zabobony jak B�g. I nawet nie wspominaj o tym ojcu.Mia�a wtedy sze�� lat. Anita, kole�anka z �awki, opowiada�a jej o pogrzebie dziadka, kt�ry umar� w Polsce, i wspomnia�a, �e ksi�dz zrobi� znak krzy�a nad cia�em w trumnie. Zapyta�a wieczorem matk�, kto to jest ksi�dz i dlaczego to robi�. I wtedy matka pierwszy raz powiedzia�a jej o tych zabobonach. Dot�d wydawa�o si� jej, �e istnieje kto� taki bezgranicznie dobry, komu mo�na o wszystkim opowiedzie� po cichu wieczorem pod ko�dr� - tak, aby na pewno nikt nie s�ysza� - cho�by o tym, co zdarzy�o si� w domu i na podw�rku. Taki B�g w�a�nie.Ale mama ma racj�. Zawsze przecie� ma. Jeszcze nigdy jej nie ok�ama�a.Dlatego p�niej nie opowiada�a Mu ju� pod ko�dr� �adnych rzeczy. Nie wiedzia�a wtedy dok�adnie, co to s� �zabobony", ale czu�a, �e to co� bardzo z�ego, skoro nie mo�na o tym wspomina� ojcu.Dzisiaj my�la�a o tym, �e najbardziej Go brakuje, gdy ojciec wieczorem wraca pijany do domu. Zaczyna�o si� zawsze tak samo. Przywozili go koledzy tym policyjnym czarnym autem, kt�re zna�o ju� ca�e osiedle, czasami wysiada� sam, czasami prowadzili go we dw�jk� pod rami�. Wali� pi�ciami lub kopa� w drzwi, budz�c wszystkich na pi�trze, a potem wtacza� si� do kuchni, gdzie czeka�a wystraszona mama, i krzycza�. Po prostu krzycza�. Mama siedzia�a skulona na tym drewnianym ko�lawym krzese�ku przy lod�wce, patrzy�a milcz�c w pod�og�, �ciska�a z ca�ej si�y d�onie, a on sta� nad ni� i krzycza�. Ona kiedy� chowa�a si� pod ko�dr�, szczelnie owija�a si� ni�, aby nic nie s�ysze�. Zag�usza�a wrzask ojca swoj� rozmow� z Nim, prosi�a, aby ojciec przesta�. Im g�o�niej ojciec krzycza� na matk�, tym g�o�niej ona, dr��c i dusz�c si� pod t� ko�dr�, Jego prosi�a o pomoc.Ale nigdy nie wys�ucha� jej pro�by.Nigdy.Dlatego pewnie mama ma racj�, �e Go wcale nie ma i to tylko ten zabobon.Potem nie wchodzi�a ju� do ��ka i nie rozmawia�a z Nim. Sama nauczy�a si�, jak przetrwa� t� furi� ojca w kuchni. Najpierw w��cza�a swoje pozytywki, kt�re przynosi� jej zawsze na urodziny dziadek, potem przeno�ne radio, kt�re bra�a z biurka i siada�a z nim za szaf�, z uchem przy samym g�o�niku. Czasami i to nie pomaga�o. Bo jej ojciec mia� bardzo mocny, jazgotliwy g�os. Poza tym on krzycza� przecie� ca�ymi dniami w pracy.Krzycza� na ludzi. Nauczy� si� krzycze�.Pami�ta, �e kiedy�, nie mog�c ju� tego wytrzyma�, w��czy�a odkurzacz, kt�ry mama przechowywa�a w szafie w jej pokoju. Pomog�o. W kuchni zrobi�o si� nagle cicho. Ojciec z butelk� w�dki w r�ku wpad� do jej pokoju i w tej swojej furii wyrwa� kabel od odkurzacza razem z kontaktem i kawa�kiem tynku ze �ciany. Stalowy zaczep kontaktu wbi� si� w g�ow� mamy, kt�ra wbieg�a za ojcem.Wtedy, tego wieczoru, matka pierwszy raz uciek�a z ni� z domu. B��ka�y si� po ulicach Rostocku bez celu, a potem, gdy zrobi�o si� bardzo zimno, je�dzi�y tramwajami ca�� noc. Ona we flanelowej pi�amie przykrytej fioletow� ortalionow� kurtk� i w filcowych kapciach z ko�uszkiem, a mama w sk�rzanym za du�ym p�aszczu i we�nianej oliwkowej czapce przesi�kni�tej krwi�. Mama nie posz�a opatrzy� rany na g�owie. �ony policjant�w w Rostocku, szczeg�lnie �ony oficer�w STASI, nie opatruj� ran.Tej nocy wiedzia�a ju� na pewno, �e On to zabobon.Potem cz�sto ucieka�y z matk� do tych tramwaj�w i nocnych ulic. Mia�y swoje trasy, swoje ulubione linie i plan na ca�� noc, do �witu. Gdy dzie� szaro�ci� zaczyna� przep�dza� ciemno��, wraca�y do domu. Cicho otwiera�y drzwi, na palcach przechodzi�y przez przedpok�j, po�piesznie k�ad�y si� razem do ��ka w jej pokoju i mocno tuli�y si� do siebie. Matka p�aka�a. Ojciec ju� dawno wtedy spa�, najcz�ciej z g�ow� na blacie kuchennego sto�u lub w ubraniu i w butach na ��ku w sypialni.Pewnej nocy tramwajem pojecha�y na koniec miasta, przesz�y alej� nad morze i ogl�da�y wsch�d s�o�ca. Siedzia�y na resztkach betonowego falochronu tu� przy gruzowisku otaczaj�cym hal� starej sieciami, kt�ra od lat straszy�a kikutami niszczej�cych mur�w. Kiedy�, zanim powsta� kombinat przy stoczni, by� tam port rybacki. Powiedzia� im o tym miejscu motorniczy, kt�ry zna� je dobrze, bo cz�sto je�dzi� z nimi po Rostocku. Zatrzyma� tramwaj, mimo �e nie by�o tam przystanku, tu� przy pocz�tku nadmorskiej asfaltowej alei i obieca�, �e zaczeka na nie. Tej nocy wr�ci�y do domu p�niej ni� zwykle. Gdy zasn�a, jak zawsze wtulona w matk�, zdarzy�o si� to po raz pierwszy. W�a�nie tej nocy, zupe�nie pierwszy raz, umar�a na kr�tko we �nie. Mia�a wtedy osiem lat.Matylda wie, �e nigdy nie sp�dzi nocy sama z �adnym m�czyzn�. Nigdy.To s�owo wcale na ni� ju� nie dzia�a. Wie przecie� od dawna, �e prawie ka�de �nigdy" mo�na jako� obej��. Gdyby tak nie by�o, umar�aby ju� jako dziecko, a przecie� wczoraj sko�czy�a dwadzie�cia cztery lata.Poza tym, dlaczego dni z m�czyzn� nie mog� by� pi�kniejsze ni� noce?!Ona nienawidzi nocy. Nie znosi zachod�w s�o�ca, ciemno�ci i Wielkiego Wozu przed upalnym dniem. Dni zawsze s� pi�kniejsze ni� noce. Noce nigdy takie nie b�d�.Nigdy.Gdy ma si� kilkadziesi�t �nigdy", to nast�pne jedno nie robi �adnego wra�enia.Tylko jedno robi.Jedyne NIGDY, jakiego sobie nie mo�e wyobrazi�.Tego, �e Jakob m�g�by ju� nigdy wi�cej nie przyj�� do niej wieczorem.Jakob jest najwa�niejszy. Jakob zasypia z ni� i jest, gdy ona si� budzi.Jakob m�wi jej, �e ma odwr�ci� si� na drugi bok. Przypomina, aby po�o�y�a d�onie wzd�u� swojego cia�a. Jakob zamyka oczy, gdy ona zdejmuje stanik i majtki i wk�ada koszul� nocn� lub pi�am�.Jakob otwiera i zamyka okna w jej sypialni. Jakob dba, aby lampka by�a zawsze w��czona na jej nocnym stoliku. I zawsze ma zapasow� �ar�wk�.Ale najwa�niejsze jest to, �e Jakob NIGDY nie zasypia.NIGDY.Tak naprawd� nigdy.To znaczy, nie zasn�� nigdy dot�d. A jest przy niej, gdy ona zasypia i si� budzi, od szesnastu lat.Ka�dej nocy.Mia�a osiem lat, gdy przyszed� do nich po raz pierwszy.I zosta�.Teraz ma dwadzie�cia cztery lata. Jakob by� i jest przy wszystkim, co wa�ne. Gdy sz�a pierwszy raz do gimnazjum i nie mog�a zasn�� z podniecenia. Gdy wyprowadzi� si� ojciec i zostawi� je same. Gdy matka sp�dza�a w pokoju za �cian� jej sypialni pierwsz� noc z ojczymem, kt�rego ona nienawidzi, mimo �e jest taki dobry i tak dba o jej matk�. By� tak�e tej nocy, gdy pad� mur w Berlinie i tej nocy, gdy urodzi�a si� jej przyrodnia siostra, a tak�e tej nocy, gdy pojecha�a za Madonn� do Dachau.Tej nocy, gdy przysz�o pierwsze krwawienie, tak�e by�. Przysz�o we �nie. Jakob to zauwa�y�, bo on nigdy nie �pi, gdy ona �pi. Nigdy. Obudzi�a si� od wilgoci, czuj�c dziwne pulsowanie podbrzusza. Gdy zda�a sobie spraw� z tego, co si� sta�o, zacz�a p�aka�. Ze wstydu. Jakob wzi�� j� wtedy tak delikatnie na r�ce, poca�owa� w policzek, otar� jej �zy i szepta� jej imi�.Ojciec te� kiedy� ni�s� j� na r�kach i szepta� jej imi�. Dawno temu. By�a jeszcze ma�� dziewczynk�. Zabra� j� kt�rego� dnia na osiedlowe podw�rko, posadzi� na baga�niku starego roweru matki i wozi� osiedlowymi alejkami pe�nymi dziur i wyboj�w. Siedzia�a na tym baga�niku, z ca�ych si� obejmuj�c ojca w pasie. Na kt�rym� z wyboj�w jej noga dosta�a si� w szprychy tylnego ko�a. Mi�so tu� nad pi�t� odesz�o od ko�ci, bia�a skarpeta zrobi�a si� czerwona i mokra od krwi a� ponad kostk�. Prawie zemdla�a z b�lu. Ojciec, gdy zauwa�y�, co si� sta�o, zatrzyma� natychmiast rower, wzi�� j� na r�ce, szepta� do ucha jej imi� i bieg� do tego budynku przy poczcie, gdzie zawsze sta�y taks�wki. W szpitalu za�o�yli jej kilka szw�w. Sin� blizn�, zmieniaj�c� latem kolor na czerwony, ma do dzisiaj. Jednak tak naprawd� to, co pozosta�o z tamtej historii, to pami�� dr��cego g�osu ojca, kt�ry nios�c j� na r�kach do taks�wki, szepta� jej imi�.I tamtej nocy, gdy dosta�a pierwszego krwawienia, Jakob tak�e wzi�� j� na r�ce i tak�e powtarza� szeptem: �Matyldo". A potem przyni�s� z szafy w sypialni czyste prze�cierad�o. By�o jej tak wstyd. Tak strasznie wstyd. Potem z tego wstydu p�aka�a pod ko�dr�. Widzia�, �e p�aka�a. Bo on rejestruje wszystko. Szczeg�lnie skurcze jej serca. Gdy si� p�acze, serce kurczy si� i rozszerza inaczej. Jakob dba o jej serce najbardziej. Wie o nim wszystko. Nosi przy sobie w portfelu jej elektrokardiogramy. Obok jej fotografii. Zawsze najnowsze. Owini�te przezroczyst� foli�, zgrzan� na kraw�dziach. Aby si� nie zniszczy�y.Tamta noc by�a szczeg�lna. Pami�ta, �e do rana nie spa�a. Gdy wstyd min��, przysz�o podniecenie i niecierpliwo��. Nie mog�a doczeka� si� poranka. Jakob oczywi�cie rejestrowa� to, �e ona nie �pi, ale nie okazywa� �adnych emocji. Rano pobieg�a do szko�y wcze�niej ni� zwykle. Stan�a przy szatni i czeka�a na Anit�. Chcia�a jej to jak najpr�dzej powiedzie�. Pami�ta, �e by�a jaka� taka dumna i chcia�a to dzieli� ze swoj� najlepsz� przyjaci�k�. Czu�a, �e to, co sta�o si� tej nocy, by�o troch� jak przekroczenie jakiej� granicznej linii. Takiej granicy mi�dzy doros�o�ci� i dzieci�stwem. Mimo �e by�a na to przygotowana - przedyskutowali to w szkole w najdrobniejszych szczeg�ach ju� w trzeciej klasie podstaw�wki - wcale nie mia�a uczucia, �e to co� czysto fizjologicznego, wynikaj�cego z naturalnej kolei rzeczy. Dla niej by�o to w du�ym stopniu emocjonalne, a nawet troch� mistyczne, i my�la�a wtedy - chocia� teraz, gdy sobie to przypomina, musi si� �mia� z siebie - �e to nie �adna fizjologia, tylko akt woli, dzi�ki kt�remu zaistnia�a na nowo i inaczej. Oczyw... [ Pobierz całość w formacie PDF ]