Za pozno na modlitwe, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Wac�aw Holewi�skiZa p�no na modlitw�2003Nie, �mierci si� nie boje, ale czego� innego! Czego� co nieznane!August Strinberg �Do Damaszku�[t�um Zygmunt �anowski, Zak�ad Narodowy im. Ossoli�skich. Wroc�aw 1977]1Historia ta wyda�a mi si� pocz�tkowo ca�kiem banalna. Siedemnastego listopada, w �rod� mia�am dy�ur w izbie przyj��. �rodek tygodnia to w Pary�u nie jest czas, w kt�rym zdarza si� wiele tragicznych wypadk�w. Ale ko�o p�nocy przywieziono nieprzytomnego m�czyzn� z urazem czaszki. M�g� mie� r�wnie dobrze trzydzie�ci pi��, jak i czterdzie�ci pi�� lat. Jego stan by� stabilny. Ju� w karetce poddano go odpowiednim zabiegom, wi�c ca�a praca naszego zespo�u ograniczy�a si� do wypisania karty, porobienia prze�wietle�, pobie�nego obmycia pokrwawionej twarzy, zdania rzeczy do depozytu i odes�ania na sal� operacyjn�. M�czyzna, mimo przyci�gaj�cej uwag� urody, nie wzbudzi�by mojego zainteresowania, gdyby nie to, �e w jego portfelu nie znaleziono �adnych dokument�w. To by� rzadki przypadek w mojej praktyce lekarskiej. Zarejestrowali�my go jako NN. Mia� przy sobie trzysta euro, jakie� klucze, by� dosy� skromnie ubrany - zielona wojskowa kurtka, elegancka koszula, d�insy, zielono-czerwono-bia�y szalik, br�zowe p�buty. Znaleziono go gdzie� przy Le Rancy.- Le�a� na ulicy, kto� mu nie�le da� w �eb - o�wiadczy� niem�ody, szpakowaty sanitariusz, kt�rego pocz�stowali�my kaw�. - Ale go nie okradli. Co to si� z lud�mi dzieje. Przecie� to nie jest facet, kt�ry m�g� kogo� zaczepia�.Sta�ysta Laurent, Maroka�czyk, spakowa� wszystkie rzeczy NN do niedu�ego worka i zani�s� do przechowalni.- Kto za niego zap�aci? - zapyta� po powrocie.Wzruszy�am ramionami. Co mnie to obchodzi? Czyta�am now� powie�� Jana Louca Desaire�a. Nie lubi�am ksi��ek, w kt�rych przez trzy czwarte nie wiadomo, o co chodzi, ale m�j m�� Marius upar� si�, �e musz� j� przeczyta�, u�ywaj�c przy tym okre�le� zwalaj�cych z n�g - genialna, fantastyczna, odkrywcza. Klei�y mi si� oczy, ale brn�am strona za stron�. Tragedia. Nie mia�am zbyt dobrego zdania o wsp�czesnej literaturze francuskiej. Ale w tej dziedzinie nie by�am oczywi�cie najbardziej kompetentna.Do sz�stej rano mieli�my jeszcze sze�ciu pacjent�w. �aden przypadek nie nale�a� do zajmuj�cych, ot, wyrostek robaczkowy, zranienie klatki piersiowej, dwu poobt�ukiwanych m�czyzn ze st�uczki i co� tam jeszcze.Pod koniec dy�uru posz�am na g�r� zobaczy�, co si� dzieje z nieprzytomnym. By� ju� po operacji. Le�a� pod��czony do aparatury. Oddycha� spokojnie, wydawa�o si�, �e �pi.- Co mu jest? - zapyta�am Chrisa, niewiele starszego ode mnie neurochirurga.Pokr�ci� g�ow� i potar� kciukiem przekrwione lewe oko.- Nie�le oberwa� jakim� t�pym narz�dziem. Musieli�my zrobi� trep�. - Z lubo�ci� pos�ugiwa� si� slangiem. - Pewnie z tego wyjdzie, ale kto wie kiedy? Na dodatek B�g jeden wie w jakim stanie.Chris �artobliwie potarga� mi w�osy. By� delikatnym m�czyzn�, kt�ry od jakiego� czasu wyra�nie d��y� do zbli�enia ze mn�. Pech chcia�, �e zupe�nie nie by� w moim typie. Mia� zbyt d�ugie ramiona, wystaj�c� do przodu doln� szcz�k� i chyba troch� za ma�o lat.- Um�wisz si� ze mn�, Anne Catherine, na obiad? - zapyta� bez nadziei w g�osie.- Chris - pogrozi�am mu palcem - przecie� ja mam m�a i dziecko. Co ci przychodzi do g�owy?Uni�s� r�ce w przepraszaj�cym ge�cie.- Wiesz, nigdy nie zawadzi spr�bowa�.Jecha�am Periferikiem przez centrum. Jaki� mato� zajecha� mi starym oplem drog�. Nawet nie w��czy� kierunkowskazu. Zacz�am tr�bi�. Facet przez otwart� szyb� pokaza� mi �rodkowy palec. Ty chuju obrz�polony, pomy�la�am, oby� nigdy nie trafi� w moje r�ce.Marius i Nathalie jeszcze spali. Szybko umy�am z�by i wsun�am si� pod pled. By�o mi zimno. Przytuli�am si� do Mariusa. Przez sen zapyta�:- Ju� jeste�? - Poca�owa� mnie w rami�. - Kt�ra godzina? Musz� ju� wstawa�?- Nie, nie, �pij, jeszcze wcze�nie.Ale zamiast spa�, zacz�� si� do mnie dobiera�. Lubi�am seks. Marius by� s�abym partnerem. Mia� w tym wzgl�dzie niezbyt du�e do�wiadczenie, ale przez lata zdo�ali�my si� do siebie jako� dopasowa�. Od czasu do czasu miewa�am co prawda, ju� w trakcie naszego ma��e�stwa, jakie� przelotne mi�ostki, ale �aden facet, no, mo�e z wyj�tkiem jednego lub dwu, nie by� specjalnie lepszy od niego. Dzisiaj by�am jednak zm�czona i jedyne, o czym marzy�am, to d�ugi g��boki sen.- Daj spok�j... - Cmokn�am go. - Musz� odpocz��.Jak przez mg�� dociera�o do mnie, �e wstaj�. Marius cichutko nastawi� radio, s�ucha� jakiej� lekkiej, przyjemnej muzyki tanecznej, za to Nathalie, szykuj�c si� do szko�y, za nic mia�a sobie m�j sen. Jedynym jej problemem by�y pojawiaj�ce si� od czasu do czasu na policzkach pryszcze. Przed dziewi�t� wyszli oboje.�ni�o mi si�, �e jestem du�o starsza, �e sk�ra na twarzy ca�kiem mi obwis�a i �adne kremy na to nie pomaga�y. Po jakim� czasie ni st�d, ni zow�d pojawi� si� ten nieprzytomny. Co� do mnie gada�, ale nic nie rozumia�am. Pami�tam tylko, �e ba�am si�, �e zaraz umrze. M�wi� dziwnym j�zykiem, delikatnym, �piewnym. Obudzi�am si� przestraszona, zlana potem. Czy�by umar�?Nie by�o jeszcze po�udnia. Nigdzie na szcz�cie nie musia�am si� �pieszy�. Mog�am pole�e� jeszcze z godzin�. Przymkn�am oczy, wci�� czu�am si� zm�czona. Jak si� ma trzydzie�ci sze�� lat, nie nale�y zarywa� nocy - pomy�la�am. P�niej przez ca�y dzie� chodz� jak struta.Zabrz�cza� telefon. Niech�tnie podnios�am s�uchawk�. Dzwoni�a Madaleine, moja rok m�odsza przyjaci�ka.- Wsta�a�? - zapyta�a i nie czekaj�c na odpowied�, wrzasn�a: - Do cholery, wreszcie mu to powiedzia�am, rozumiesz?Madaleine od paru lat mia�a ochot� zostawi� swego m�a. Wiod�a przy nim dostatnie �ycie paso�yta. Greg by� adwokatem w renomowanej kancelarii. Nie zajmowa�o go nic pr�cz zarabiania pieni�dzy i osi�gania korzystnych wyrok�w. Moja przyjaci�ka trzeci rok z rz�du zarzeka�a si�, �e oznajmi mu to siedemnastego listopada, w dniu rocznicy ich �lubu.- Ju� nie mog�am, rzyga�am nim. Powiedzia�am mu, �eby si� wynosi� i da� mi �wi�ty spok�j. Mnie i Marlen. I wiesz, co on na to?- Madaleine, ledwie �yj�, mia�am w nocy dy�ur.- Dobrze, dobrze. On zapyta�, czy mam innego faceta. I odetchn��, kiedy mu powiedzia�am, �e mam. �To dobrze - powiedzia� - nie b�dziesz sama". Chcia�am go zabi�. Od�o�y�am s�uchawk� i wyci�gn�am kabel z gniazdka.2Historia ta od samego pocz�tku nie miata dla mnie nic z bana�u. Ockn��em si� ze strasznym b�lem g�owy. By�a noc, ale pod sufitem �wieci�a ma�a lampka, daj�c niewiele �wiat�a, ot tyle, aby rozr�ni� kontury znajduj�cych si� w pomieszczeniu sprz�t�w. By�em pod��czony do aparatury monitoruj�cej stan mego zdrowia oraz kropl�wki, z kt�rej wolniutko, kropla za kropl�, s�czy�o si� we mnie �ycie. To musia� by� szpital. Z trudem mog�em podnie�� d�o�. Chyba j�cza�em, bo dochodzi� do mnie, jak zza szyby, jaki� charkot. A mo�e szum aparatury? Tylko dlaczego si� tu znalaz�em? W jaki spos�b? Co si� sta�o?Chcia�o mi si� wymiotowa�. Nie mog�em nikogo wezwa� na pomoc. Z ust sp�ywa�a mi �lina. Si�� woli stara�em si� powstrzyma� wyciek, ale to nic nie dawa�o. Zacz��em rzyga�. Zabrak�o mi oddechu. Czu�em, �e za chwil� si� udusz�. Wymiociny przykrywa�y mi p� twarzy. Nagle wok� mnie zacz�� si� ruch, jaka� kobieta, trzymaj�c mnie za ramiona, lekko unios�a do g�ry moje bezw�adne cia�o, inna starannie wyciera�a mi usta lignin�. Co� do siebie m�wi�y. Nie zna�em j�zyka, kt�rym si� pos�ugiwa�y. Mo�e nie tak, rozr�nia�em poszczeg�lne s�owa, ale m�wi�y zbyt szybko, abym z�apa� sens. Gdzie ja jestem? Jakim� dziwnym trafem, zamiast u siebie, by�em w innym, obcym �wiecie. Na dodatek musia�em by� chory. Tylko gdzie jest to u siebie? Mo�e mia�em wypadek? Tak, na pewno jecha�em samochodem. Lubi�em szybk� jazd�. Jak si� nazywam, kim jestem, ile mam lat? Nie mog�em sobie niczego przypomnie�. Mia�em w g�owie kompletn� pustk�.Pochyli� si� nade mn� m�czyzna, pewnie lekarz. Ma�� latark� zacz�� mi �wieci� w �renice.Niech pan wy��czy latark�, powiedzia�em do siebie bezg�o�nie, to boli.Przecie� �wiat�o nie boli. Ale mnie bola�o. Czu�em, jak warstwa za warstw�, tkanka za tkank� kurcz� si� pod wp�ywem wi�zki �wiat�a.- Chce pan co� powiedzie�? - zapyta� lekarz, a ja o dziwo zrozumia�em. M�wi� bardzo powoli i wyra�nie. - Jak pan si� nazywa, pami�ta pan?A wi�c oni te� nie wiedz�. Przecie� s� gdzie� moje dokumenty. A je�li nie? Przecie� nie zwariowa�em.- Wiem, �e ma pan trudno�ci z m�wieniem. To za jaki� czas minie, prosz� si� nie przejmowa�. Na razie b�d� do pana m�wi� Gaston. Dobrze? Je�li pan zrozumia�, prosz� pomruga� powiekami.Gaston, co to za imi�? Czyja go rozumiem? Czemu chce si� tak do mnie zwraca�? No dobrze, niech b�dzie. Dwa razy zamkn��em i otworzy�em oczy.- No, widzi pan. Mamy jak�� ni� porozumienia - rozp�dzi� si� w tej przemowie i zaczyna� m�wi�, jak dla mnie, zbyt szybko. - Ja mam na imi� Marcel.Nie chcia�o mi si� go s�ucha�, wymaga�o to ode mnie zbyt wielkiej koncentracji. Przymkn��em powieki.- Chce pan spa�? Bardzo dobrze, niech pan �pi. Sen w pana przypadku jest najlepszym lekarstwem.Nie chcia�o mi si� spa�, chcia�em tylko zosta� sam ze swoimi my�lami. Co� mi si� majaczy�o. Jaki� ma�y pok�j w domku nad morzem. Musia�a by� z�a pogoda, silny wiatr. Wyszli�my na zewn�trz, zamykaj�c furtk� na ma�� zasuwk�. Z kim wyszed�em? Pocz�tkowo widzia�em tylko plecy. Musia�o by� lato, s�o�ce mocno przypieka�o. Starsza kobieta ci�gn�a mnie za r�k�. Opiera�em si�. By�em tylko w kr�tkich spodenkach i klapkach. Moje r�ce pokrywa�y liszaje.... [ Pobierz całość w formacie PDF ]