Zabawa w chowanego, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Arthur C. ClarkeZabawa W ChowanegoW�a�nie wracali�my przez las, gdy Kingman dojrza� t� szar� wiewi�rk�. Wyniki polowania by�y raczej skromne, ale pe�ne rozmaito�ci: trzy g�uszce, cztery kr�liki (w tym jeden, a� przykro powiedzie�, osesek) i par� go��bi. A w przeciwie�stwie do pewnych nieweso�ych prognoz oba psy wysz�y z tego z �yciem.Wiewi�rka dostrzeg�a nas w tym samym momencie. Wiedzia�a, �e grozi jej natychmiastowa egzekucja za szkody wyrz�dzone w drzewostanie maj�tku, a niewykluczone, �e strzelba Kingmana pozbawi�a �ycia jej krewnych. W trzech skokach znalaz�a si� pod najbli�szym drzewem i znikn�a za nim w b�ysku szaro�ci. Zobaczyli�my j� jeszcze raz, kiedy wyjrza�a na chwil� zza swojej os�ony kilka metr�w nad ziemi�, a cho� pe�ni nadziei czekali�my z broni� gotow� do strza�u, mierz�c do r�nych ga��zi, ju� wi�cej si� nie pokaza�a.Kingman by� bardzo zamy�lony, kiedy szli�my przez trawnik, wracaj�c do wspania�ego starego domu. Nie wyrzek� s�owa podczas wr�czania naszych ofiar kucharzowi - kt�ry przyj�� je bez wi�kszego entuzjazmu - a ockn�� si� z zadumy dopiero w�wczas, gdy siedzieli�my w palarni i przypomnia� sobie o swych obowi�zkach gospodarza.- Ten szczur le�ny - rzek� nagle (zawsze nazywa� je �szczurami le�nymi� z racji tego, �e ludzie s� zbyt sentymentalni, by strzela� do tych ,,ma�ych kochanych wiewi�reczek�) - przypomnia� mi pewne bardzo osobliwe zdarzenie, jakie mia�o miejsce na kr�tko, a w�a�ciwie tu� przed moim przej�ciem w stan spoczynku.- Wiedzia�em, �e do tego dojdzie - powiedzia� ch�odno Carson. Spiorunowa�em go wzrokiem: s�u�y� we flocie i ju� s�ysza� historyjki Kingmana, ale ja jeszcze ich nie zna�em.- Je�li wolicie, �ebym nie opowiada� - odpar� nieco ura�ony Kingrnan - to oczywi�cie...- Ale� prosz� m�wi� dalej - wtr�ci�em po�piesznie. � Zaciekawi� mnie pan. Nie potrafi� sobie wyobrazi�, co mo�e mie� wsp�lnego szara wiewi�rka z drug� wojn� jowiszow�.Kingman jakby si� udobrucha�.- Chyba b�dzie lepiej, gdy pozmieniam niekt�re nazwiska - rzek� pogr��ony w my�lach - ale zachowam nazwy miejsc. Historia zaczyna si� oko�o miliona kilometr�w od Marsa w kierunku S�o�ca...K-15 by� pracownikiem wywiadu wojskowego. Odczuwa� doskwieraj�cy, b�l, kiedy pozbawieni wyobra�ni ludzie nazywali go szpiegiem, ale w�wczas mia� znacznie istotniejsze powody do zmartwie�: ju� od kilku dni zbli�a� si� do niego szybki kr��ownik. Cho� K-15 schlebia�o, �e skupi� na sobie ca�� uwag� tak znakomitej jednostki i tylu �wietnie wyszkolonych ludzi, to jednak ch�tnie by zrezygnowa� z takiego zaszczytu.Sytuacj� znacznie pogarsza� takt, �e mniej wi�cej za dwana�cie godzin mia� si� spotka� z przyjaci�mi w pobli�u Marsa na pok�adzie statku. kt�ry doskonale by sobie poradzi� ze zwyk�ym kr��ownikiem, mo�ecie si� wi�c domy�la�, �e K-15 by� do�� wa�n� osob�. Niestety, wed�ug najbardziej optymistycznych oblicze�, �cigaj�cy mieli dosta� si� w zasi�g skutecznego ognia za sze�� godzin. A wi�c po sze�ciu godzinach i pi�ciu minutach K-15 prawdopodobnie znalaz�by si� w rozleg�ym i wci�� rozszerzaj�cym si� obszarze kosmosu. Pozosta�o mu do�� czasu, by uciec na Marsa, ale to by�oby najgorsze, co m�g� zrobi�. Rozdra�ni�by tylko napastliwie neutralnych Marsjan, nie m�wi�c ju� o straszliwych komplikacjach politycznych. Poza tym, gdyby jego przyjaciele musieli wyl�dowa� na planecie, �eby wybawi� go z k�opotu, w ka�dej sekundzie zu�yliby paliwa na ponad dziesi�� kilometr�w lotu - wi�kszo�� ich operacyjnej rezerwy.Mia� tylko jedn� przewag�, ale bardzo w�tpliw�. Dow�dca kr��ownika m�g� si� wprawdzie domy�la�, �e K-15 �pieszy na jakie� um�wione spotkanie, lecz nie wiedzia�, �e jest tak bliskie, i nie zna� wielko�ci statku, na kt�rym mia�o si� odby�. Je�eli K-15 uda si� prze�y� cho�by dwadzie�cia cztery godziny, to b�dzie bezpieczny. To �je�eli� sta�o jednak pod sporym znakiem zapytania.K-15 markotnie patrzy� na mapy zastanawiaj�c si�, czy warto po�wi�ci� reszt� paliwa na ostatni� pr�b� ucieczki. Ale dok�d ucieka�? Znajdzie si� w�wczas w beznadziejnej sytuacji, �cigaj�cemu statkowi mo�e bowiem pozosta� jeszcze do�� paliwa w zbiornikach, by przechwyci� go podczas b�yskawicznej ucieczki w ciemn� pustk�, gdzie nie b�dzie mia� �adnych nadziei na wyratowanie, mijaj�c swych przyjaci�, kiedy b�d� lecieli w stron� S�o�ca, z tak du�� pr�dko�ci� wzgl�dn�, �e w �aden spos�b nie uda im si� go ocali�.Niekt�rzy ludzie my�l� coraz wolniej wiedz�c, �e nadchodzi kres ich �ycia. Wydaj� si� zahipnotyzowani zbli�aj�c� si� �mierci�, godz� si� z losem i nie mog� nic zrobi�, by go unikn��. K-15 stwierdzi�, �e jego umys� pracuje lepiej w tej rozpaczliwej sytuacji - tak dobrze jak rzadko przedtem.Kapitan kr��ownika ,,Doradus� - powiedzmy, �e nazywa� si� Smith - nie by� zbyt zaskoczony, gdy K-15 zacz�� zwalnia�. Bra� ju� pod uwag� mo�liwo��, �e szpieg wyl�duje na Marsie, poniewa� lepsze jest internowanie ni� unicestwienie, ale otrzymawszy z sekcji namiar�w informacj� o skierowaniu si� ma�ego statku zwiadowczego w stron� Phobosa, ca�kiem zbarania�. Ten wewn�trzny ksi�yc to przecie� tylko skalna bry�a o �rednicy oko�o dwudziestu kilometr�w i nawet tak gospodarni Marsjanie jeszcze w �aden spos�b go nie wykorzystali. K-15 musi by� zupe�nie zdesperowany, je�li uwa�a, �e na co� mu si� przyda.Male�ki statek zwiadowczy ju� si� zatrzymywa�, gdy znik� z oczu operatora radaru na tle �Phobosa�. Podczas manewru hamowania K-15 straci� prawie ca�� swoj� przewag� odleg�o�ci i teraz ,,Doradusa� dzieli�y od niego minuty, chocia� musia� zwalnia�, by go nie wyprzedzi�. Kr��ownik znajdowa� - si� tylko trzy tysi�ce kilometr�w od Phobosa, gdy ca�kiem wyhamowa�: po statku K-15 wci�� nie by�o ani �ladu. Z �atwo�ci� powinno si� go widzie� przez teleskop, ale prawdopodobnie by� po drugiej stronie ma�ego ksi�yca.Ukaza� si� ponownie zaledwie w kilka minut p�niej, jak p�dzi� ca�� si�� ci�gu po kursie przeciwnym do S�o�ca. Mia� przy�pieszenie prawie pi�ciu G - i przerwa� cisz� radiow�. Za pomoc� automatycznego magnetofonu nieustannie przekazywa� interesuj�c� wiadomo��:Wyl�dowa�em na �Phobosie� i atakuje mnie kr��ownik klasy Z. S�dz�, �e wytrzymam do waszego przybycia, ale si� po�pieszcie.Nawet jej nie zaszyfrowa�, wprawiaj�c tym kapitana Smitha w ogromne zak�opotanie. Za�o�enie, �e K-15 wci�� przebywa na pok�adzie statku i �e wszystko to jest podst�pem, by�oby cokolwiek naiwne. Ale m�g� to by� podw�jny blef: wiadomo�� przekazywano tekstem otwartym najwyra�niej po to, �eby dotar�a do Smitha i zbi�a go z tropu. Po�cig za stateczkiem to tylko strata czasu i paliwa, je�li K-15 naprawd� pozosta� na �Phobosie�. Rzecz jasna posi�ki by�y ju� w drodze, im wcze�niej wi�c kr��ownik st�d zniknie, tym lepiej. Wyra�enie �S�dz�, �e wytrzymam do waszego przybycia� mog�o by� przejawem zwyk�ej bezczelno�ci, ale r�wnie dobrze mog�o oznacza�, �e pomoc naprawd� jest blisko.Potem statek K-15 straci� ci�g. Oczywi�cie wyczerpa�o mu si� paliwo, ale w ucieczce od S�o�ca robi� nieco wi�cej, ni� sze�� kilometr�w na sekund�. K-15 musia� wi�c pozosta� na ksi�ycu, jego statek bowiem p�dzi� teraz bezradnie poza granice Uk�adu S�onecznego. Przekazywana przeze� wiadomo�� nie podoba�a si� kapitanowi Smithowi, kt�ry podejrzewa�, �e pojazd zmierza w stron� statku bojowego, nadci�gaj�cego z jakiej� nieokre�lonej odleg�o�ci, ale na to nie ma rady. �Doradus� ruszy� w kierunku Phobosa, zale�a�o mu bowiem na czasie.S�dz�c z pozor�w, kapitan Smith zdawa� si� panem sytuacji. Jego statek by� uzbrojony w kilkana�cie ci�kich pocisk�w kierowanych i dwie baterie dzia� elektromagnetycznych. Przeciwko sobie mia� jednego cz�owieka w skafandrze kosmicznym, z�apanego w pu�apk� na ksi�ycu o �rednicy zaledwie dwudziestu kilometr�w. Dopiero w�wczas, gdy po raz pierwszy dobrze przyjrza� si� Phobosowi z odleg�o�ci mniejszej ni� sto kilometr�w, kapitan Smith zacz�� zdawa� sobie spraw�, �e mimo wszystko K-15 mo�e mie� jeszcze jakie� atuty.Stwierdzenie, �e Phobos ma �rednic� dwudzietu kilometr�w, jak niezmiennie podaj� ksi��ki o astronomii, jest wysoce zwodnicze. S�owo ��rednica� zak�ada pewn� symetri�, kt�rej z ca�� pewno�ci� brak Phobosowi. Niczym podobne mu bry�y kosmicznego �u�lu - asteroidy - jest bezkszta�tn� mas� ska�y, unosz�c� si� w kosmosie i oczywi�cie nie maj�c� �adnej atmosfery, a tylko nieznaczne ci��enie. Wykonuje pe�en obr�t wok� swej osi w ci�gu siedmiu godzin i trzydziestu dziewi�ciu minut - dlatego te� zawsze t� sam� stron� jest zwr�cony do Marsa, kt�ry znajduje si� tak blisko, �e z powierzchni ksi�yca wida� mniej ni� po�ow� planety, a jej bieguny le�� za lini� horyzontu. Poza tym niewiele wi�cej mo�na powiedzie� o Phobosie.K-15 nie mia� czasu nacieszy� si� pi�knem sierpa planety wype�niaj�cej niebo nad jego g�ow�. Wyrzuci� przez �luz� powietrzn� ca�y sprz�t, jaki m�g� ze sob� zabra�, nastawi� uk�ad sterowania i wyskoczy�. Kiedy jego stateczek buchaj�c p�omieniami oddala� si� ku gwiazdom, obserwowa� go z uczuciami, kt�rych nie chcia� analizowa�. Nie na �arty spali� za sob� mosty i m�g� tylko mie� nadziej�, �e zbli�aj�cy si� statek bojowy przechwyci wiadomo�� radiow� kiedy jego pusty pojazd b�dzie go mija�, mkn�c ku nico�ci. Istnia�a r�wnie� pewna niewielka mo�liwo��, �e nieprzyjacielski kr��ownik uda si� w po�cig za pustym statkiem, lecz to przekracza�o nadzieje K-15.Zacz�� si� rozgl�da� po swym nowym domu. S�o�ce znajdowa�o si� za horyzontem i jedynym o�wietleniem by� ��tawy odblask Marsa, ale to wystarcza�o do cel�w K-15, kt�ry bardzo dobrze wszystko widzia�. Sta� po�rodku nieregularnej doliny, okolonej niskimi wzg�rzami - m�g�by je z �atwo�ci� przeskoczy�, gdyby tylko zechcia�. Przypomnia� sobie dawno temu czytan� historyjk� o cz�owieku, kt�ry podskoczy� i przypadkowo na dobre oderwa� si� od Phobosa, co jest w og�le niemo�liwe - nawet na Deimosie - mimo... [ Pobierz całość w formacie PDF ]