Zabijcie ich wszystkich, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Robert WagnerZABIJCIE ICH WSZYSTKICHWszystkie opisane w powie�ci wydarzenia mia�y lub dopiero b�d� mia�y miejsce wrzeczywisto�ci. Jakiekolwiek podobie�stwo do wyst�puj�cych w niej miejsc,postaci oraz zdarze� jest przez autora celowe oraz jak najbardziej zamierzone.Sprawd� czy nie ma nowszej wersji powie�ci pod adresem:www.robertwagner.prv.plLICENCJAPowie�� "Zabijcie ich wszystkich" w poni�szej postaci jest free. Oznacza to, �eautor wyra�a swoj� zgod� na jej dalsze powielanie, kopiowanie, drukowanie,przesy�anie drog� elektroniczn� oraz wszelkie inne rozpowszechnianie, podwarunkiem nie pobierania za ni� �adnych op�at!Na wykorzystywanie jej do innych cel�w autor nie wyra�a swojej zgody.Jednocze�nie autor nie bierze na siebie �adnej odpowiedzialno�ci za ewentualnez�e wra�enia, ura�one uczucia, obra�one warto�ci oraz inne negatywne czynniki wtym nawet te, mog�ce wyst�pi� dopiero po jej przeczytaniu.Uwaga! W �adnym wypadku nie powinni czyta� jej; mi�o�nicy Zwierz�t, pacyfi�ci,ekolodzy, wegetarianie oraz osoby o sk�onno�ciach samob�jczych.Ponadto autor ze swej strony gwarantuje, �e poni�szy plik pt. "Zabijcie ichwszystkich" nie zawiera �adnych wirus�w ani te� innych szkodliwych program�w.Je�eli jeste� nadwra�liwy lub nie akceptujesz powy�szych warunk�w - �egnaj inie wracaj!Je�li akceptujesz je - smacznego!Robert WagnerKsi��ka ta po�wi�cona jest wszystkim kochaj�cym wolno��.Przede wszystkim za�,Bezdomnym i W��cz�gom rasy bia�ej."Jeszcze nigdy tak wielu,nie zawdzi�cza�o tak wiele,tak niewielu."Grubas z cygarem* PROLOG *Coata - PERU 17 czerwca 2003Dwuko�owy, ci�gni�ty przez dwie chude lamy w�z wykona� sw�j ostatni, konwulsyjnypodskok na brukowanej polnymi kamieniami drodze ostatecznie zatrzymuj�c si� wjakiej� g��bszej koleinie. Silny, coraz bardziej wzmagaj�cy si� wiatr, wmgnieniu oka upora� si� z ob�okiem kurzu, kt�ry wzbi�o moje poruszenie przywysiadaniu. Py� podr�ny, kt�ry przez ostatnich dwadzie�cia kilometr�w zbiera�si� i osiada� we wszystkich dost�pnych zakamarkach ubrania oraz mojego skromnegoekwipunku, teraz w jednej chwili wzni�s� si� i ulecia�.C�, tak ju� jest. Ledwie tylko cz�owiek si� do czego� przyzwyczai a ju� tegoczego� nie ma.-�ycie jest wredne. - z niech�ci� stwierdzi�em w my�lach z trudem prostuj�czdr�twia�e z zimna ko�ci.Cz�owiek, kt�ry mnie podwi�z� na to bezludne, zimne i wichrowe zadupie trzyma�r�k� wyci�gni�t� w jakiej� nieokre�lonej nadziei. W ko�cu, po kr�tkim namy�leprzybi�em mu pi�tk�, aby ostatecznie sp�awi� wie�niaka. Ten, zdegustowanymwzrokiem popatrza� na mnie przez chwil�, po czym kieruj�c si� w stron�pobliskiego targu wreszcie pojecha� sobie w choler�. Chyba dotar�o do niego, �egdybym mia� na autobus lub samolot, to nie �apa�bym go na �ebka. Zreszt�niewa�ne. Rozmasowa�em sztywne z zimna r�ce i niezdarnie zarzucaj�c plecak naskostnia�y grzbiet wyruszy�em �wawo w stron� widocznych nieopodal zabudowa�.By�o wysoko, zimno i d�� suchy do cna przenikliwy wiatr. Wia� ju� sobie odjakiego� czasu a obecnie z ka�d� chwil� w coraz wi�kszym stopniu przybiera� naswej sile. Mia�o by� inaczej, zupe�nie inaczej i dlatego czu�em si� cholerniezawiedziony. Ameryka Po�udniowa zawsze kojarzy�a mi si� z ciep�em, palmami orazbr�zowymi dziewczynami o po�udniowych temperamentach. Tymczasem, tam gdziemaszerowa�em nie by�o palm w og�le a widoczna w oddali mie�cina przejawia�atemperament, co najwy�ej pogr��onego w �pi�czce ��wia.Id�c przed siebie tak szybko jak tylko pozwala�y na to zesztywnia�e nogi,stosunkowo pr�dko si� do nich zbli�a�em. Wkr�tce min��em jakiego� odpornego nazimno cz�owieka, kt�ry siedzia� na kamiennym progu jakiego� domu i patrza�beznami�tnym wzrokiem gdzie� przed siebie. Cz�owiek ten to musia� by� prawdziwytwardziel z g�r. Odziany by� jedynie w co� przypominaj�cego podarty kocnarzucony na nagie ramiona. Pr�cz koca posiada� te� pomi�ty kapelusz zsuni�tyg��boko na oczy i jakie� sanda�y. Poza nim nie wida� by�o nikogo. Wiochawygl�da�a na kompletnie wymar��.Twardziel nawet nie spojrza� na mnie, kiedy go mija�em. Wywnioskowa�em, �e albo�pi albo co bardziej prawdopodobne, zamarz� ju� jaki� czas temu. Nawet bowiemnie drgn��, kiedy w ciszy przerywanej jedynie przez wyj�cy w g�rach wiatrprzechodzi�em tu� obok niego.-No i gdzie jest to s�oneczko, kurwa? - westchn��em sam do siebie spogl�daj�cnerwowo na zegarek.By�o dok�adnie po�udnie. Je�li to mia�a by� najcieplejsza pora dnia to znaczy,�e najwy�sza pora wynosi� si� st�d w choler�, zanim sko�cz� jak on, w jakim�mro�nym letargu. Tutaj nawet psy nie szczeka�y. One zapewne powymarza�y ju�dawno. Nie, �ebym t�skni� za nimi, sk�d. Nienawidz� ps�w w r�wnym stopniu jakmnie one, ale brak ich radosnego szczekania na m�j widok i przyjaznych szcz�kk�api�cych w okolicach nogawek, by� zgo�a zastanawiaj�cy.-C�, przynajmniej zaoszcz�dz� na bateriach. - pomy�la�em na powr�t chowaj�c dokieszeni mojego najlepszego przyjaciela ps�w.Przyjaciel jest zabronionym w wi�kszo�ci kraj�w Europy urz�dzeniem naultrad�wi�ki. Odk�d go naby�em, jeszcze gdzie� w Szwajcarii, moje �ycie w��cz�ginabra�o zupe�nie innej barwy. Sta�o si� bardziej kolorowe a kolory ja�niejsze.Potraktowany przyjacielem czworon�g wpada� w przera�liwy skowyt i natychmiastmia� ochot� zesra� si� ze strachu, co nierzadko czyni�. Uwielbiam patrze� jakagresywne wobec obcych bydl� w u�amku sekundy robi fiko�ki z przera�enia i wiejetak, �e podwini�ty ogon ledwie nad��a za obijaj�cym si� o wszystkie kraw�niki iprzeszkody w�a�cicielem. Przyjaciel dzia�a w r�wnym stopniu wobec wiejskichkundli jak i policyjnych doberman�w czy owczark�w sprawiedliwie zamieniaj�c imm�zg w papk�, dlatego go uwielbiam a on jest niemal wsz�dzie nielegalny.Widok o�owianego nieba, kt�re dodatkowo ciemnia�o z ka�d� minut� coraz bardziej,kurczy� moje i tak skromne zapasy optymizmu. Id�c w coraz bardziej ponurymnastroju w pewnej chwili w mojej g�owie rozleg�y si� tryumfalne fanfary. Oto,bowiem na horyzoncie pojawi� si� budynek z wydrapanym na �cianie cudownyms�owem: BAR.Nareszcie. Ciep�a kawa, co� do �arcia i co najwa�niejsze, cztery chroni�ce przedprzykrym wiatrem �ciany.-�ycie jest wspania�e! - oznajmi�em na g�os milcz�cemu wszech�wiatowi.Przy�pieszy�em odrobin� kroku w obawie, �e je�eli b�d� si� oci�ga� lub cho�bytylko mrugn� okiem, oaza zniknie natychmiast oraz bezpowrotnie. Ju� po kilkuminutach znalaz�em si� w cieplutkim, zat�oczonym, aczkolwiek dziwnie pachn�cymwn�trzu. Chrzani� zapach. Dotychczasowe �ycie w brutalny spos�b nauczy�o mnie,�e lepszy ciep�y smrodek ni�li zimny ch�odek. A to by�o w�a�nie to. Pr�dko wi�cznalaz�em sobie wolne krzese�ko i w oczekiwaniu na barmana zapali�em papierosa.Kto� �yczliwy ju� mnie kiedy� ostrzega�, aby uwa�a� z paleniem na tychwysoko�ciach ale w najgorszych snach nie by�em przygotowany na to, co nast�pi�o.Ju� po pierwszym, p�ytkim zaci�gni�ciu si� camelem przed oczami pojawi�a si�natychmiastowa ciemno��. Us�ysza�em jeszcze jak moja g�owa stuka czo�em w blat apotem ju� niczego nie s�ysza�em.Ockn��em si� po kwadransie. Pierwszym odczuciem by�o to, �e twarz mam mokr�. Jaksi� wkr�tce okaza�o odczucie by�o prawid�owe. Twarz namok�a, kiedy kto� j� obla�szklank� lodowatej wody. By� to barman. Ocieraj�c powieki zauwa�y�em mimochodem,�e on r�wnie� by� ubrany w dziwny, workowaty str�j. Skorzysta�em, wi�c z okazjinaszego spotkania i ocieraj�c twarz r�kawem z�o�y�em zam�wienie; du�a czarnakawa i co� gor�cego do jedzenia. Kiedy ju� sobie poszed� rozejrza�em si� pown�trzu.Tajemnica zagini�cia mieszka�c�w nareszcie wyja�ni�a si�. Wygl�da�o bowiem nato, �e w tym lokum obecni byli wszyscy. Oni r�wnie� byli dziwnie ubrani.-To pewnie jaka� lokalna moda. - pomy�la�em sobie podczas kiedy mojesamopoczucie b�yskawicznie poprawia�o si�.Z ka�d� chwil� wraca�o czucie w zgrabia�ych d�oniach a i palce u n�g by�y naswoim miejscu, co stwierdzi�em przebieraj�c nimi z rado�ci�.Rozgl�daj�c si� dyskretnie po lokalu dostrzeg�em, �e przy s�siednim stolikusiedzi jaki� nieogolony go�� pod czterdziestk�. Zwr�ci� moj� uwag� tym, �e jakojedyny, opr�cz mnie oczywi�cie, ubrany by� normalnie. To znaczy nie mia� nasobie podartego koca. Jego wygl�d w jednej chwili skojarzy� mi si� z sylwetk�zimnego rewolwerowca z Dzikiego Zachodu. Z�ego rewolwerowca. Takiego z tychnaprawd� z�ych siej�cych smutek, strach i spustoszenie czarnych charakter�w.Ponadto, go�� ten by� po prostu olbrzymem. Olbrzymem nie do przeoczenia. Garbi�csi� przy stoliku, kt�ry przy nim wygl�da� jakby go przemoc� wyrwano z domkuBarbie, siedzia� mocno pochylony nad swym piwem i patrza� nienawistnym wzrokiemgdzie� na zewn�trz. Facet mia� spojrzenie. To ten jego okrutny wzrok w�a�nie,zdawa� si� chyba wyja�nia� przyczyn� pustki panuj�cej przy jego stoliku, kt�ryjako jedyny by�, bowiem wolny. Poza tym, opr�cz mnie by� jedynym bia�ym w barze.Po kr�tkiej chwili postanowi�em nie przygl�da� mu si� d�u�ej z obawy, �e w ko�cuto zauwa�y. A jak ju� zauwa�y z pewno�ci� wyci�gnie colta i zgin� marnie na tymzadupiu a na moim grobie kto� p�niej wyskrobie, �e umar�em, poniewa� wtyka�emnos w nie swoje sprawy. Odwr�ci�em zatem g�ow� obserwuj�c reszt� baru.Przy moim stoliku nie by�o pustki. O nie. Opr�cz mnie siedzia�a przy nim ca�amiejscowa rodzina oraz ich brzydki do niemo�liwo�ci, lecz spokojny pies. Jedli zmilcz�cym zapa�em co� podejrzanego zapatrzeni bez reszty w swe talerze. Sam wi�cr�wnie� rozejrza�em si� za barmanem, kt�ry chyba zapomnia� o mnie ju� na dobre.Po kwadransie pojawi� si� nareszcie nios�c kaw�. By�a znakomita. Nie zwa�aj�c nagor�co wypi�em j� zach�annie, niemal jednym haustem i natychmiast odzyska�emutracon� ch�� do �ycia. Ju� po nast�pnym kwadransie by�o r�wnie� �arcie. Zanimbarman zd��y� si� odwr�ci� zam�wi�em tak�e drug� kaw�.Do dzisiaj nie wiem, co takiego w�wczas zjad�em. Kota, szczur... [ Pobierz całość w formacie PDF ]