Zakładniczka milionera, Książki 2014
[ Pobierz całość w formacie PDF ]//-->Abby GreenZakładniczkamilioneraTytuł oryginału: The Legend of de MarcoROZDZIAŁ PIERWSZYRocco de Marco z przyjemnością rozejrzał się po wnętrzu, w którym sięznajdował. Przepiękna sala renomowanego muzeum w samym centrumLondynu. Zaprojektowane w latach dwudziestych przez francuskiegoarchitekta muzeumściągałoludzi z całegoświata.Zgromadzony dziś tłumskładał się z samych osobistości: polityków, biznesmenów, filantropów, któ-rzy kontrolowali rynek jednym skinieniem palca czy uniesieniem brwi. Onsam należał do tej kategorii. Miał zaledwie trzydzieści dwa lata, a już zdołałsię wspiąć na sam szczyt gospodarczego Olimpu.W tej chwili jego spojrzenie przykuła wysoka, elegancka blondynka.Dostrzegła,żena nią patrzy. Uśmiechnęła się i nieznacznie uniosła kieliszek zszampanem. Odpowiedział jej tym samym gestem. Przepełniało go uczuciedumy. To było to. Wreszcie osiągnął pozycję, o którą tak długo walczył.Nigdy nawet nie marzył o tym,żezdoła się wspiąć tak wysoko.Żebędziegościł tak znakomite osobistości,żesam stanie się częścią tego wspaniałegoświata.Wreszcie udało mu się odciąć od przeszłości. Dzieciństwo i młodośćspędził w slumsach niewielkiego włoskiego miasteczka. Jego ojciec wyrzuciłgo na ulicę, a siostry przechodziły obok niego, nie zadawszy sobie nawettrudu, by na niego spojrzeć. Jednak udało mu się. Dzięki niesłychanejdeterminacji i legendarnej inteligencji wspiął się na sam szczyt. Do dziś niktnie wiedział o tym, skąd pochodzi.Odstawił kieliszek na tacę, odmawiając kolejnego. Zawsze starał sięzachować trzeźwość umysłu i nie stracić nad sobą panowania. Otrząsnął się ztych myśli i ruszył na poszukiwanie panny Honory Winthrop. Na krótką1LTRchwilę ogarnęło go uczucie klaustrofobii, ale nie poddał mu się. Był tu, gdziechciał, i zamierzał się tym cieszyć.Jego wzrok spoczął na drobnej kobiecie stojącej samotnie w pewnymoddaleniu od innych. Nieznajoma nie była tak dobrze ubrana jak większośćzgromadzonych tu pań. Miała nie najlepiej dobraną sukienkę, ale i tak wzrokprzyciągały głównie jej włosy. Burza ognistorudych loków okalała jej twarz,poruszając się przy każdym ruchu, jakbyżyływłasnymżyciem.Jej widokzrobił na nim niesamowite wrażenie. Nie był w stanie oderwać od niejwzroku.Zanim się zorientował, co robi, szedł w jej kierunku...Gracie O’Brien starała się wyglądać nonszalancko. Tak jakby bywaniena tego typu imprezach było dla niej czymś najzwyczajniejszym naświecie.Fakt był taki,żeczęściej bywała na nich jako kelnerka niż jako zaproszonygość. Zazwyczaj pracowała w miejscach, w których podchmieleni mężczyźnipodszczypywali ją w pośladki, robiąc przy tym niewybredne uwagi.Wiedziała,żew obecnych czasach zdobyty z trudem tytuł magistrasztuki nie na wiele się zdawał. Miała marzenie, ale aby je spełnić, musiałazarobić pieniądze. Jedyne prace, jakie były w jej zasięgu, nie miały wielewspólnego z wielką sztuką.Potrząsnęła głową,żebyotrząsnąć się z ponurych myśli. Gdzie, dodiabła, podział się ten Steve? Jak zwykle, kiedy o nim myślała, poczuła wśrodkuniemiłe napięcie.Musi się rozluźnić. Firma, dla której pracował brat, zafundowała im tebilety. Był w niej zatrudniony od niedawna i Gracie wiedziała,żekosztowałogo to dużo nerwów. To dlatego był ostatnio tak spięty i rozdrażniony. Musiwreszcie przestać się o niego zamartwiać. Mieli po dwadzieścia cztery lata inie mogła całeżycieczuć się za niego odpowiedzialna. Odkąd pamięta,2LTRchroniła go przed wszelkimi pułapkamiżycia,choć był od niej młodszyzaledwie dwadzieścia parę minut. Ich matka, jeszcze zanim ich opuściła,wypominała Gracie,żejej brat bliźniak omal nie umarł przy porodzie,podczas gdy ona cieszyła siężelaznymzdrowiem. Kiedy od nich odchodziła,rzuciła jej na pożegnanie: „Gdybym mogła, zabrałabym go ze sobą, a ciebiezostawiła. Chciałam mieć tylko jego. Niestety, jest z tobą zbyt związany i napewno ciągle by ryczał i sprawiał same kłopoty”.Gracie z westchnieniem odepchnęła od siebie ponure myśli. Dostrzegłabrata nieopodal i jej serce wezbrało dumą. Przez te wszystkie lata, któreminęły od tamtego dnia, oboje troszczyli się o siebie nawzajem. Steven był odniej zdecydowanie słabszy i miał za sobą kilka ciemnych lat, ale teraz naszczęście wyszedł na prostą.To on poprosił ją,żebytu przyszła.– Proszę, Gracie, bardzo chcę,żebyśze mną poszła. Wszyscy będą zżonamii czułbym się niezręcznie, gdybym przyszedł sam. Wiesz, jakie toszczęście znaleźć pracę w De Marco International?Zaczął wyśpiewywać peany na cześć Rocca de Marco, jakby to był jakiśbóg, a nie zwykły człowiek. Wiedziała, jak bardzo mu na tej pracy zależało ijak ciężko pracował na to, by dojść do miejsca, w którym się znalazł. Długiegodziny, jakie spędził w więzieniu, wypełnił nauką,żebyzdać maturę i mócpo wyjściu dostać się na studia. Cały czas bała się,żewróci do starychnawyków i do narkotyków, ale jak dotąd udało mu się tego uniknąć. W końcujego niezwykły talent i inteligencja mogły mu się na coś przydać.Teraz rozmawiał z jakimś mężczyzną. Nikt nie powiedziałby,żejest jejbratem bliźniakiem. Był wysoki i bardzo szczupły, miał błękitne oczy, jasnewłosy i delikatną karnację. Ona miała brązowe oczy i ognistorude włosy.Zapewne odziedziczyła je po ich irlandzkim ojcu. To kolejny powód, dla3LTRktórego ich matka tak jej nienawidziła.Niecierpliwym gestem poprawiła sukienkę, która znów zsunęła jej się zramienia, zbyt mocno odsłaniając dekolt. Kupiła ją w sklepie z używanąodzieżą. Sukienka była co najmniej dwa numery za duża i krępowała jejruchy, plącząc się wokół kostek, kiedy szła. Porzuciła nadzieję,żeStevenzacznie jej szukać. Był zbyt zajęty, postanowiła więc coś przekąsić.Podtrzymując sukienkę, ruszyła w stronę obficie zastawionego bufetu. Wybórpotraw był tak duży,żezaczęła się zastanawiać, czego spróbować.Kiedy po chwili usłyszała za sobą głęboki, seksowny męski głos,zamarła.– Jedzenia wystarczy dla wszystkich, choć większość zgromadzonychtu ludzi zachowuje się, jakby nie jadła od lat.Ta uwaga sprawiła,żeGracie zatrzymała się w pół ruchu. Zacisnęłapalce na kanapce, którą zawijała właśnie w serwetkę, aby schować ją dotorebki, podobnie jak trzy poprzednie. Odwróciła głowę w kierunku, z któ-rego dobiegł głos. Jej wzrok prześlizgnął się pośnieżnobiałejkoszuli,ciemnym krawacie, aby wreszcie spocząć na przystojnej twarzy. Bezwątpienia miała przed sobą najwspanialszego mężczyznę, jakiego zdarzyłojej się wżyciuwidzieć. Nie spuszczając z niego wzroku, wrzuciła kanapkę dotorebki. Ciemne oczy patrzyły na nią z taką intensywnością,żepoczuła sięspeszona, co nie zdarzało jej się często. Ten mężczyzna niemal promieniowałseksualnością i przebywając w jego obecności, nie można było tego nieodczuć.– Ja... – Nie była w stanie zbudować pełnego zdania.Jedna z ciemnych brwi uniosła się nieco.– Ty...? – Jego usta ułożyły się w uśmiech, co tylko pogorszyło sprawę.Nie była w stanie oderwać od nich wzroku. Było w nich coś niesłychanie4LTR [ Pobierz całość w formacie PDF ]