Zakochane kobiety, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]David Herbert LawrenceZakochane kobietyTłumaczyła Irena SzymańskaPosłowie napisał Piotr KuhiwczakCzytelnik Warszawa 1986Tytuł oryginału angielskiegoWomen in LoveOpracowanie graficzneWładysław BrykczyńskiCopyright for the Polish edition "Czytelnik". Warszawa 1986. Wydanie I.Printed in PolandISBN 83-07-01064-0ROZDZIAŁ ISIOSTRYPewnego ranka Ursula i Gudrun BrangWen siedziały we wnęce okiennej ojcowskiego domuw Beldover, zajęte pracš i rozmowš. Ursula wyszywała barwny haft, Gudrun rysowałana desce wspartej o kolano. Odzywały się do siebie tylko wtedy, gdy im co przyszłona myl.- Ursulo - powiedziała Gudrun - czy ty naprawdę nie chcesz wyjć za mšż?Ursula odłożyła na kolana haft i spojrzała na siostrę. Jej twarz była spokojna izamylona.- Nie wiem. Zależy, co przez to rozumiesz.Gudrun, trochę zdziwiona, przyglšdała się siostrze przez chwilę. -Cóż - rzekła ironicznie- to zwykle oznacza tylko jedno. Czy nie sšdzisz, że byłaby - spochmurniała lekko- w lepszej sytuacji niż teraz? Po twarzy Ursuli przemknšł cień.- Być może. Ale nie jestem pewna.Gudrun zamilkła, nieco zirytowana. Chciała być dokładna.- Nie uważasz, że każdy potrzebuje dowiadczenia, jakie przynosi małżeństwo? - zapytała.- Mylisz, że to istotnie jest dowiadczenie?- W jakim sensie na pewno tak - owiadczyła Gudrun chłodno. - Może i niepożšdane,ale niewštpliwie jest to swego rodzaju dowiadczenie.- Niekoniecznie - rzekła Ursula.- Może to być też koniec dowiadczeń. Gudrun siedziałabez ruchu, zamylona.- Oczywicie - przyznała. - Trzeba i to wzišć pod uwagę.Rozmowa urwała się. Gudrun prawie ze złociš chwyciła gumę i zaczęła wycierać fragmentswego rysunku. Ursula pochłonięta była haftem.- Nie rozważyłaby nawet ciekawej propozycji? - spytała Gudrun.- Parę już odrzuciłam.- Naprawdę? - Gudrun zarumieniła się mocno. - I było wród nich co interesujšcego?Naprawdę to zrobiła?- Tysišc funtów rocznie i bardzo miły człowiek. Ogromnie go lubiłam.- No popatrz! I wcale cię nie kusiło?- Teoretycznie tak, ale nie w praktyce. Kiedy następuje moment decyzji,2pokusa znika. Gdyby mnie kusiło, wyszłabym za mšż natychmiast. Ale mnie kusi tylko,żeby nie.Twarze obu sióstr rozjaniły się nagle rozbawieniem.- Czy to nie zadziwiajšce - zawołała głono Gudrun -jak silnie kusi, żeby nie? -Rozemiały się, przyglšdajšc się sobie nawzajem. W głębi serca obie czuły lęk.Nastšpiła dłuższa pauza. Ursula haftowała, Gudrun dalej zajmowała się rysunkiem.Ursula skończyła dwadziecia szeć, a Gudrun dwadziecia pięć lat. Były już dojrzałymikobietami. Obydwie jednak miały chłodny, dziewiczy wyglšd nowoczesnych dziewczšt,sióstr raczej Artemidy niż Hebe. Gudrun była bardzo piękna, miękka, wiotka, o gładkiejskórze. Miała na sobie suknię z ciemnoniebieskiego jedwabiu, z riuszkami z niebieskieji zielonej koronki przy szyi i mankietach; na nogach trawiaste pończochy. Jej mina,wyrażajšca jednoczenie wiarę i niewiarę we własne siły, kontrastowała z pełnš nadzieitwarzš Ursuli. Prowincjusze, oniemieleni doskonałšsang froidGudrun i wyszukanš prostotš jej manier, mówili o niej: "To wytworna kobieta!" Wróciławłanie z Londynu, gdzie studiujšc przez kilka lat w szkole sztuk pięknych, wiodłażycie malarskich pracowni.- Liczyłam na to, że teraz pojawi się jaki mężczyzna - powiedziała Gudrun, przygryzajšcnagle dolnš wargę w dziwnym grymasie ni to rozbawienia, ni to smutku. Ursula sięprzestraszyła.- I wróciła do domu sšdzšc, że go tu zastaniesz? - zamiała się.- O, moja droga! - zawołała Gudrun. - Nie zboczyłabym z drogi, żeby go szukać. Alegdyby nawinšł się atrakcyjny osobnik o wystarczajšcych dochodach, no to... - zawiesiłaironicznie głos, po czym przyjrzała się badawczo Ursuli, jakby starała się jš przeniknšć.- Czy nie czujesz, że ogarnia cię nuda? Że nic się nie dzieje? Nic się nie dzieje!Wszystko więdnie, nim się zdšży rozwinšć.- Co więdnie?- Och, wszystko dokoła... My same... Wszystko, na cokolwiek spojrzysz. - Zapadłacisza. Obie siostry niejasno zamyliły się o swoim losie.- Przeraża mnie to - powiedziała Ursula i znowu przerwała. - Masz nadzieję, że osišgnieszco wychodzšc po prostu za mšż?- Wyglšda na to, że jest to nieunikniony następny krok - rzekła Gudrun. Ursula posmutniała.Sama od paru lat była nauczycielkš w szkole w WilleyGreen.- Wiem - powiedziała - tak się wydaje. Ale wyobra to sobie realnie. Wyobra sobiektórego ze znanych ci mężczyzn, wyobra sobie, że wraca co wieczór do domu i całujecię na powitanie.3Zamilkły.- Tak - powiedziała Gudrun stłumionym głosem. - To niemożliwe. Przez tego mężczyznę...- Oczywicie sš jeszcze dzieci - dodała Ursula niepewnie. Twarz Gudrun stężała.- Czy ty naprawdę chcesz mieć dzieci, Ursulo? - spytała chłodno. Ursula zmieszałasię.- Mnie to wcišż jeszcze wydaje się niesłychanie odległe.- Tak to odczuwasz? Ja w ogóle nic nie czuję na myl o własnym dziecku. - Patrzyłana siostrę z twarzš jak maska, pozbawionš wyrazu.Ursula zmarszczyła czoło.- Bo może to w ogóle nie jest uczucie autentyczne. Może w głębi duszy wcale się dziecinie pragnie. Tylko powierzchownie...Gudrun spochmurniała. Nie chciała precyzować swoich myli.- Kiedy patrzy się na cudze dzieci... - podjęła Ursula. Gudrun znów spojrzała nasiostrę prawie wrogo.- Włanie - ucięła rozmowę.Siostry pracowały w milczeniu. Ursulę zawsze rozwietlał wewnętrzny płomień, takistotny, choć więziony, tłumiony, ograniczany. Żyła przeważnie sama i dla siebie,pracujšc, spędzajšc tak dzień po dniu, cišgle pogršżona w mylach, starajšca sięzrozumieć życie, uchwycić jego sens. Jej własna aktywnoć była jakby zawieszona,lecz w głębi, w ciemnoci, co się działo. Gdyby tylko udało jej się przedrzeć przezostatnie warstwy tego mroku! Przecież próbowała, wycišgała ręce jak płód w łoniematki i nie mogła, nie, jeszcze nie. Ale teraz opanowało jš dziwne uczucie, przewiadczenie,że co się zdarzy.Odłożyła haft i spojrzała na siostrę. Uważała, że Gudrun jest czarujšca przez swšmiękkoć, przez wspaniałš, niezrównanš cerę i subtelnoć rysów. Była w niej równieżjaka wesołoć, dowcipna i ironiczna, tyle nie tkniętych jeszcze rezerw. Ursula podziwiałajš całš duszš.- Dlaczego wróciła do domu, Prune? spytała.Gudrun czuła, że jest podziwiana. Oderwała się od rysunku i spojrzała na Ursulę spodlicznie podwiniętych rzęs.- Dlaczego wróciłam, Ursulo? - powtórzyła - Sama tysišce razy zadawałam sobie topytanie.- I nie wiesz?- Chyba wiem. Mylę, że mój powrót do domu to po prostu reculer pour mieux sauter.- I obrzuciła Ursulę przecišgłym spojrzeniem kobiety dowiadczonej.4- Rozumiem! - zawołała Ursula zmieszana i trochę nienaturalna, jakby włanie nierozumiała. - Ale gdzie człowiek może skoczyć?- To nie ma znaczenia - stwierdziła Gudrun z pewnš wyniosłociš. - Kiedy skacze sięz urwiska, zawsze się gdzie wylšduje.- Czy to jednak nie jest zbyt ryzykowne? Drwišcy umiech pojawił się na twarzy Gudrun.- Ach - rzekła ze miechem - to tylko słowa! - I na tym zakończyła rozmowę. Ale Ursulawcišż nad czym medytowała.- I jak się czujesz w domu teraz, po powrocie? - zagadnęła.Gudrun odczekała parę chwil, po czym sucho i zdecydowanie stwierdziła:- Całkiem obco.- A jak z ojcem?Gudrun spojrzała na Ursulę z urazš, jak człowiek przyciskany do muru.- Nie mylałam o nim, unikałam tego - rzekła zimno.- Tak... - niepewnie bšknęła Ursula; i rozmowa ostatecznie się urwała. Siostrom wydałosię, że majš przed sobš próżnię, jakby spoglšdały z urwiska w strasznš przepać.Znów przez chwilę pracowały w milczeniu. Policzki Gudrun zarumieniły się pod wpływemtłumionej emocji. Była zła, że widać to po niej.- Może pójdziemy popatrzeć na lub? - spytała w końcu przesadnie obojętnym tonem.- Tak! - zgodziła się z nadmiernym zapałem Ursula i odrzucajšc haft, zerwała się,jakby chciała przed czym uciec. Ujawniło to jej napięcie, co zdenerwowało Gudruni wzbudziło w niej niechęć;Idšc na górę Ursula była pełni wiadoma, że jest u siebie w domu, że otaczajš jšznajome sprzęty. Nienawidziła tego ponurego, zbyt dobrze znanego miejsca. I niepokoiłajš głęboka wrogoć do rodzinnego domu, do atmosfery i warunków tego starowieckiego,trybu życia. Własne uczucia jš przerażały.Niebawem dziewczęta szły szybko głównš arteriš Beldover, szerokš ulicš, wzdłuż którejcišgnęły się sklepy i domy mieszkalne pozbawione charakteru, obskurne, choć niebiedne.W Gudrun, majšcej wieżo w pamięci Chelsea i Sussex, amorficzna brzydota małego,górniczego miasteczka budziła dreszcz odrazy. Szła jednak naprzód długš, nudnš, piaszczystšulicš, przez brzydki cišg pospolitoci. Wystawiona na spojrzenia gapiów, doznawałaistnych katuszy. Jakież to dziwne, że zdecydowała się na powrót, na szok wywołanyzetknięciem z tš nagš, bezkształtnš brzydotš. Dlaczego się na to naraziła? Dlaczegochciała się znowu narazić na nieznonš udrękę kontaktu z brzydkimi, nijakimi ludmi i5zeszpeconš okolicš? Miała wrażenie, że jak chrabšszcz grzebie się w pyle. Przepełniałjš wstręt.Skręciły z głównej ulicy za czarnš plamš publicznego ogrodu, gdzie bezwstydnie sterczałyzakopcone głšby kapusty. Nikomu tu nie przyszło na myl wstydzić się czegokolwiek.Nikt tu nie wstydził się niczego.- Zupełnie jak kraj w podziemnym wiecie - rzekła Gudrun. - Górnicy wynoszš go zsobš na powierzchnię i tu wyładowujš. Ursulo, to wspaniałe, naprawdę wspaniałe, naprawdęcudowne - inny wiat. Ludzie to upiory i wszystko jest upiorne. Upiorna kopia prawdziwegowiata, koszmar, w którym wszystko jest brudne i plugawe. Jakby człowiek zwariował.Siostry przechodziły czarnš cieżkš przez zamiecone pole. Na lewo rozcišgał sięrozległy krajobraz - szyby górnicze w dolinie, naprzeciw pagórki pokryte lasem... [ Pobierz całość w formacie PDF ]