Zamek Krzyżtopór Tomkowicz, książki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Przed kilku laty prof. Sokołowski przedstawił na posiedzeniach Komisyi
hist. sztuki i ogłosił w jej Sprawozdaniach (Tom IV, str. XXXIX-XLI) dwa robione
tuszem w roku 1827 widoczki zamku Krzyżtopor, jako przyczynek do wiadomości
o tej wspaniałej niegdyś magnackiej rezydencyi Ossolińskich, której ruina, leżąc
w okolicy oddalonej dziś od głównych arteryj komunikacyjnych, mało komu z
współczesnych jest znaną. Dla turysty przystęp do niej jest bardzo utrudniony -
badacz, któryby chciał na miejscu robić pomiary i zdjęcia, natrafi z powodu
stosunków politycznych na przeszkody prawie nieprzezwyciężone.
Powiodło mi się 1892-go roku w początku września zwiedzić dość
dokładnie ruinę tego gmachu i porobić z niej obok pobieżnych pomiarów zdjęcia
fotograficzne. Nadto szczęśliwy traf dał mi w tym czasie do rąk nieco jeszcze
materyałów uzupełniających, tak historycznych, jak opisowych. Zestawić wyniki
moich poszukiwań i badań uważam za rzecz tem potrzebniejszą, iż dzień każdy
przyczynia się do pogorszenia stanu ruiny, znajdującej się w opłakanem
opuszczeniu i w niezbyt długim może czasie już i te ślady znikną, które dziś
jeszcze widzialne, pozwalają stwierdzić daty, napisy, oraz dawną świetność
zewnętrznej dekoracyi gmachu.
1
Gałęź rodu Toporczyków, która od dziedzicznego Ossolina nazwisko
przybrała, jakkolwiek szczycić się mogła słusznie starożytnością rodu i
świetnością parenteli, dopiero w XVII w. zajęła w społeczeństwie polskiem
wybitniejsze stanowisko. Do rozgłosu, jaki wówczas ich imię otoczył, niemało
przyczyniły się nagromadzone w ich ręku bogactwa; w parze z niemi szła
wrodzona już nie hojność, ale szalona, w znacznej, części na próżności oparta
rozrzutność, której typowym a po wiekach jeszcze pamiętnym przykładem jest
słynny wjazd poselski do Rzymu Jerzego Ossolińskiego.
Gorąco religijni, poczynili Ossolińscy mnóstwo fundacyj pobożnych,
budowali kościoły, klasztory i szkoły.
Zbigniew, wojew. sandomirski miał fundować - a jak sądzę, raczej może
tylko przebudował i uposażył - kościół Dominikanów w Klimontowie, w którego
budowie do dziś dnia wiele znać gotyku średniowiecznego i wczesnego renesansu.
Jerzy, kanclerz, ogromnemi dotacyami dopomógł do wystawienia klasztorów:
Kamedułów pod Warszawą i Dominikanów w Klimontowie; Karmelitanki bose i
Jezuitów w Bydgoszczy fundował, szkołę w Bydgoszczy wystawił, a według
podpisu na wielkim olejnym portrecie, zawieszonym w kościele, i założycielem też
był okazałego, w kształcie barokowej rotundy, kościoła parafialnego w
Klimontowie, którego jednak budowa według zachowanego na facyacie napisu
dopiero w r. 1732 ukończoną została. Prócz innych jeszcze fundacyj wystawił
nakładem 100.000 zł. wspaniały ołtarz z hebanu i srebra w kaplicy cudownej
Matki Boskiej w Częstochowie.
Krzysztof wreszcie był wielkim dobrodziejem klasztorów w Krakowie i
Krakowskiem, a wspólnie z żoną fundował klasztor Reformatów w Stobnicy, pod
wezwaniem ś. Magdaleny
1
.
Obok ogromnych nakładów na cele religijne nie zapominali Ossolińscy o
światowej okazałości własnego domu, a dla jej rozwinięcia, dla pomieszczenia
dworzan, krewnych, gości, którymi się otaczali, budowali sobie rezydencye
przepyszne, do których stawiania i zbytkownego przyozdabiania z zagranicy
sprowadzali architektów i artystów. Była w tem próżność niewątpliwie, ale
niemałą też rolę odgrywało zamiłowanie sztuki, wykwintny smak, polor
europejski, słowem pewien zachodni powiew kultury, zaczerpnięty w licznych
podróżach zagranicą, żywiony stosunkami z wykształconem społeczeństwem
2
międzynarodowem. Ossolińskich wrodzona skłonność do budowania zbytkownych
gmachów zchodzi się tu z prądem wieku XVII, który jest u nas epoką wybujania
potęgi rodzin magnackich, epoką królewiąt. W miejsce skromnych, choć często
artystycznie cennych dworców pańskich z XVI wieku, wznoszą się teraz
olbrzymie pałace Wiśnicza, Krasiczyna, Łańcuta i tyle innych. Jeżeli Lubomirscy
słusznie wzbudzają podziw mnogością wspaniałych siedzib, które po sobie
zostawili, trzeba przyznać, że Ossolińskich zasługa wobec historyi budownictwa
w Polsce nie była mniejszą, zwłaszcza gdy zważymy, że właściwie złożyło się na
nią jedno tylko pokolenie, dwóch braci.
P. Kubala w monografii swojej
2
opisuje na podstawie źródeł szczegółowo
dwie rezydencye, miejską i wiejską, które zbudował Jerzy Ossoliński.
Wystawiony przezeń pałac w Warszawie - według jednych w miejscu
„Resursy kupieckiej”, według drugich dzisiejszy „Błękitny pałac”, według innych
wreszcie późniejszy „Brylowski” - należał do najzbytkowniejszych pańskich
domów w Warszawie; nie mogą mu się nadziwić współcześni, nawet dworzanie z
królewskiego dworu, a dziś jeszcze wrażenie wywiera na nas opis tych posągów
marmurowych, kominków, rzeźb, sztukateryj, luster i złoceń; kosztownych obić i
makat, sprzętów, dzieł sztuki, mebli, mnogości sreber, wykwintności urządzenia,
w którem windy zastępowały schody, a niczego nie brakło nie już do wygody, ale
do najwyszukańszego zbytku. Równocześnie wzniósł kanclerz w rodzinnem
gnieździe Ossolinie zamek obronny "niewielki", ale jak z opisów współczesnych
widać jednak dwupiętrowy, z dość znaczną liczbą komnat i sal, urządzonych z
przepychem, przypominającym pałac warszawski, przyozdobionych suto rzeźbą i
malowaniami, pełen kosztownych sprzętów, marmurów, srebra i dzieł sztuki. Z
zamku tego, rozebranego naumyślnie, dzięki dziwactwu jednego z jego właścicieli
w naszym już wieku, nie pozostało niestety nic, prócz jednej tylko baszty i jednej
bramy.
Nieopodal Ossolina wzniósł dla siebie wiejską siedzibę przyrodni brat
kanclerza, najstarszy ze synów Zbigniewa Ossolińskiego Krzysztof, urodzony z
Jadwigi ze Sienna. Nie dorównał on kanclerzowi rozumem i zasługami
politycznemi. Roli publicznej nie odegrał. Wskutek tego niezbyt wiele wiemy o
jego osobie i żywocie. Wśród papierów familijnych, zebranych w zakładzie
Ossolińskich we Lwowie, o Krzysztofie nic prawie doszukać się nie można.
3
Historycy i heraldycy notują wielką jego gorliwość w tępieniu dysydenckich
ognisk w kraju, oraz hojność na kościoły i klasztory, o której już wyżej
wspomniałem. Nakielski, który go mylnie tytułuje kaszt. sandomirskim, zwie go
szczególnym swoim mecenasem, a dobrodziejem klasztoru miechowskiego
3
. Miał
być bardzo wykształconym; ślad niejakich literackich aspiracyj przechowała nam
kopia kilku dystychów łacińskich, które napisał w czasie elekcyi Władysława IV
4
.
Czy istotnie był on tłomaczem Argenidy Barklaja, jak twierdzi Józef Ossoliński w
Wiadomościach (Tom IV, str. 325), na to żadnej odpowiedzi nie dają bibliografie
ani katalogi bibliotek. Estreicher przypuszcza, że jego mogłoby być tłomaczenie
prozą, drukowane bezimiennie w r. 1704. Piastował tylko urzędy i dostojeństwa
tak zwane ziemskie. Był za młodu podkomorzym wielkim sandomirskim
5
,
starostą stobnickim, potem ropczyckim
6
, wolbromskim i przybysławskim
7
- a
przeszedłszy przez dwie kasztelanie: sądecką i wojnicką, skończył na
województwie sandomirskiem, które po bracie dostał za jego jeszcze życia.
Ożeniony 1-o voto z Zofią z Wojsławic Cikowską, miał z nią syna Krzysztofa
Baldwina
8
, 2-o voto żył krótko z Zofią z Krasnego, wdową po Mikołaju Spytku
Ligenzie
9
, wreszcie podobno 3-o voto na parę lat przed śmiercią pojął Elżbietę z
Dąbrowicy Firlejównę
10
, której odumarł 24 lutego 1645 r., nabawiwszy się
gwałtownej gorączki, gdy jechał na sejm
11
. Szczegóły te, oparte na źródłach
autentycznych, zapisuję tu dlatego, aby raz ustalić daty i stosunki jego rodzinne
błędnie podawane u heraldyków i w innych drukowanych dziełach.
Pogrzeb Ossolińskiego odbył się z wielką pompą w Krakowie, gdzie - jak
opowiada Nakielski - pochowano go w kościele Karmelitów bosych u świętego
Michała, jednak, jak się zdaje, żadnego napisu mu nie położono; przynajmniej
napisu takiego nie znajduję między przeniesionymi do innych krakowskich
kościołów nagrobkami ze zniesionego kościoła Karmelitów, Starowolski też
epitaphium żadnego nie zapisał. Jeden z panegirystów XVII w.
12
jeszcze za jego
życia wystawiał gotowość do najuciążliwszych usług obywatelskich i powagę, z
jaką „comitiorum nobilitatis est velut arbiter quidam et moderator aequissimus”.
Że wojewoda sandomirski cieszył się za to uznaniem, a nawet pewną
popularnością, dowodzi wielki udział znacznych osobistości i dygnitarzy
krajowych w oddaniu mu pośmiertnych zaszczytów
13
. Zyskiwał też sobie ludzi
zapewne hojnością, zamiłowaniem życia towarzyskiego i gościnnością. A
4
[ Pobierz całość w formacie PDF ]