Zanussi Krzysztof - Pora umierac(1), e-books, e-książki, ksiązki, , .-y
[ Pobierz całość w formacie PDF ]//-->Aby rozpocząć lekturę,kliknij na taki przycisk,który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.Jeśli chcesz połączyć się z Portem WydawniczymLITERATURA.NET.PLkliknij na logo poniżej.KRZYSZTOF ZANUSSIPORA UMIERAĆ2Tower Press 2000Copyright by Tower Press, Gdańsk 20003Wpomnienia, refleksje, anegdotyPonury tytuł tej książki pochodzi z anegdoty i proszę od początku traktować go jako żart.Nie zamierzam rychło umierać ani nikogo namawiać do przenosin na tamten świat. Ale nanaszych oczach umiera jakaś epoka i jeśli ktoś jest do niej bardzo przywiązany, to może sło-wa w tytule wziąć sobie do serca. O tym właśnie ma być ta książka. Ale najpierw coś o aneg-docie.Pochodzi od wielkiego aktora, Jerzego Leszczyńskiego. Dla mnie, pięćdziesięcio-parolatka, to nazwisko jest jeszcze żywe – widziałem pana Jerzego w kilku rolach w TeatrzePolskim tuż po wojnie, oglądałem go też w wielu przedwojennych filmach (po wojnie grałbodajże tylko w „Ulicy Granicznej”). Był aktorem z tamtych, przedwojennych czasów: przy-stojny, obdarzony wspaniałą prezencją i pięknym głosem, grywał królów, hetmanów, woje-wodów, i takiego kochali go widzowie. Po wojnie występował w teatrze radiowym – miałpiękną, przedwojenną dykcję, naturalnie wymawiał „ł” i nie połykał samogłosek, poza tymsłynął ze świetnych manier, jak przystało na aktora, który grywa królów i hetmanów.Kiedy przyszły lata demokracji ludowej, zmienił się charakter bohatera, którego grywanona scenach, zmienił się też nabór aktorów: szukano typów plebejskich, trójki murarskiej idziewczyn na traktorach, które zdobywały wiosnę. I kiedyś, w radiowym studiu przed nagra-niem, do Jerzego Leszczyńskiego podszedł taki właśnie młody, proletariacki bohater. Legen-da mówi, że był to wybitny potem komik. Bez trudu wyobrażam sobie ten kontrast międzyLeszczyńskim, który prywatnie nosił czasami monokl, a korpulentnym młodzieńcem o okrą-głej twarzy i zadartym nosie. Młody człowiek przedstawił się mistrzowi:– Jestem pana kolegą, aktorem.Jerzy Leszczyński popatrzył, pokiwał głową i powiedział:– Jest pan kolegą, aktorem. To znaczy: pora umierać.Ta scena musiała się zdarzyć na początku lat pięćdziesiątych, może nawet w końcu latczterdziestych. Dziś, w latach dziewięćdziesiątych, można również powiedzieć złośliwie, żepora umierać epoce, która zaczęła się wtedy. Pora umierać bohaterom romansu peerelu. Wra-camy do lat przedwojennych. Tyle że Jerzy Leszczyński nie powróci. Nie powróci ani tamtenstyl, ani kultura – przeciwnie, to, co przychodzi, jest jakościowo inne, często bliższe peerelo-wi niż przedwojniu.Przez całe moje dojrzałe życie (ściślej biorąc, od połowy liceum) pisałem notatki i piszę jedo dzisiaj, zebrało się więc kilkadziesiąt zeszytów, których nie próbowałem odczytać – zo-stawiam to do czasów emerytury. Wtedy, jeśli znajdę czas i ochotę, a jeszcze wzrok pozwoli,może powrócę do tego, co zapisuję sobie na gorąco (i czego na ogół nigdy więcej nie czy-tam). Kiedy kilkakrotnie złamałem tę zasadę, spostrzegłem, że trzydzieści lat temu pisałemnieraz zupełnie to samo, co piszę dzisiaj. To były takie terapeutyczne notatki dla rozładowa-nia napięć, wylania żalów, odreagowania niepowodzeń, Czasami zaś odnosiłem wrażenie, żepisał to zupełnie ktoś inny, z kim już mnie nic nie łączy, szczególnie tam, gdzie daję wyrazuczuciom, które dawno przeminęły. Tak więc tamta strona mojego pisania – pamiętniki – jestpoza mną lub przede mną. Nie dość radykalnie świat się kończy, żebym chciał studiować odpodstaw przebytą drogę – coś natomiast zmieniło się dzisiaj na samej powierzchni życia.Chciałbym się więc zastanowić, co da się ocalić, a co trzeba pogrzebać i uwolnić się nawet odwspomnień.Jak dotąd, dosyć mętnie brzmi to, co napisałem. Mętne, czyli polskie – zwykł ironizowaćnajwiększy z naszych krytyków filmowych, porwany do dyplomacji Bolesław Michałek.Fakt, że wielki krytyk filmowy zostaje ambasadorem, to też sygnał, że pora umierać – coś sięskończyło, coś się zmienia.4Mam za sobą kilkanaście filmów, które w swoim czasie zdobyły publiczność i dla pew-nych formacji młodej inteligencji lat siedemdziesiątych były rozpoznawalne. Dziś ta formacjanie ogląda filmów, jest natomiast najbardziej zagrożonym pokoleniem na zakręcie historii i wprzemianie czasów. Czterdziestolatkom, pięćdziesięciolatkom najtrudniej pojąć, co się stało, inajtrudniej odnaleźć się w tych zmianach. Zawalił się system wartości i ludzie, którzy jużokreślili swój stosunek do świata i jakiś sposób na życie, znaleźli się na nowo w sytuacji na-stolatków, tyle że nie mają ich energii, zdrowia i złudzeń, bez których nie sposób pokonaćprogu dojrzałego życia. A trzeba go pokonać po raz drugi, bo tamto minione się nie liczy. Imieliśmy jakoś manewrować w świecie realnego socjalizmu w jego schyłkowej postaci. Całasztuka manewrowania dziś się zmienia. Trzeba funkcjonować inaczej, jeśli chcemy jakośzwiązać koniec z końcem, a nie mamy wyboru, bo do emerytury wciąż daleko i nie wiadomo,kto nam ją wypłaci, bo PZU, jak dotąd, nie ma pokrycia dla swych zobowiązań.Dość dawno temu trafiłem na Zachód i miałem stosunkowo dużo czasu, by oswoić się zsytuacją artysty na wolnym rynku. Dzięki temu doświadczeniu mam nadzieję, że w jakimśstopniu wiem, co nas czeka, próbuję zachować optymizm i nie poddawać się zwątpieniu. Niejest to postawa popularna, nie jest też wyrazem solidarności. Jeśli wokół mnie wszyscy narze-kają, to zgodnie z naszym etosem narodowym powinienem wyjść im naprzeciw i ponarzekaćjeszcze bardziej. Jeśli kogoś boli głowa, a ja mówię, że czuję się rześki jak ptaszek, to popeł-niam czyn aspołeczny, jeśli natomiast nawet przez czystą uprzejmość mówię, że ja też mammigrenę, to pomaga. Ja tymczasem chcę głosić tezę, że można się uwolnić (przynajmniej wjakimś stopniu) od migreny, i próbuję opowiedzieć, jak to robię.Biorę się do pisania z wielu względów; jeden wymieniłem powyżej – poszukuję mojejdawnej publiczności, która kiedyś chodziła do kina na „Strukturę kryształu”, na „Iluminację”,na „Constans”; piszę dla tych, co chodzili na „Spiralę” i oglądali w telewizji „Za ścianą”.Rozmyślnie pominąłem w tym spisie film, który przyniósł mi w Polsce najwięcej widzów i,co jeszcze ważniejsze, najwięcej widomych oznak sympatii. Były to „Barwy ochronne”. Wi-dzów, którzy obejrzeli „Barwy”, nie dogonię. Było ich wielu i myślę, że po części to oni póź-niej organizowali strajki i zakładali „Solidarność”. To było wspaniałe, ale chyba jednorazowespotkanie. Osiągnąłem w życiu sukces polityczny, trafiając moim filmem w klimat czasu.Sukces ten nie dość, że stanowił dla mnie zaskoczenie, to jeszcze był w wielkim stopniuprzypadkowy, tak więc nie mogę się do niego odwoływać. Ale gdzie są dzisiaj ci widzowie,którzy lubili inne moje filmy – moja inteligencka publiczność? Może dzisiaj chociaż czytaksiążki? Może dotrę do nich, pisząc?Piszę ciągle tak, jakby koniec pewnego świata rozgrywał się tylko w Polsce i EuropieŚrodkowej i był jednoznacznym końcem epoki marksistowskiej. Oczywiście jest to najbliższanam perspektywa. Załamał się stary system władzy, załamali się nasi prześladowcy, padłażelazna kurtyna i powracamy do Europy – to są slogany z naszej strony. Ale co się stało wEuropie, przecież tam także kończy się jakiś świat, jakiś etap rozwoju kultury, i nie możemynie dostrzegać tego, że obok zawaliła się budowla jeszcze większa niż ta, spod której gruzówmozolnie się wydobywamy.Film europejski się skończył. Nie orzekam tego bezpodstawnie. Patrzę na statystyki i oka-zuje się, że w ostatnich latach udział filmów europejskich na ekranach naszego kontynentuwynosi kilka, czasem kilkanaście procent. W Stanach Zjednoczonych wszystkie filmy euro-pejskie razem wzięte nie stanowią nawet jednego procentu programu w kinach. W telewizjijest bardzo podobnie. A przecież pamiętam czasy mego dzieciństwa, w końcu lat czterdzie-stych. W domu była służąca, przemianowana później na pomoc domową, oraz stróż, któryzostał przezwany gospodarzem domu i od tego czasu przestał sprzątać. Otóż w domu rodzi-ców służąca chodziła nieodmiennie do kina na filmy amerykańskie i słusznie uważano, że byłto dla niej właściwy program. Film amerykański uchodził za łatwy, wesoły i głupi. Inteligen-cja chodziła na filmy francuskie („Komedianci”, czyli „Les enfants du paradis”), włoskie5 [ Pobierz całość w formacie PDF ]