Zapiski psychopaty, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Wieniedikt Jerofiejew"ZAPISKI PSYCHOPATY"Przelozyla Irena LewandowskaDZIENNIK14 pazdziern. 1956 - 3 stycz. 1957ZAPISKI PSYCHOPATY. I14 pazdziernikaSstopp ... czczorrt!Ciekawe, co za balwan ...Co za balwan, pytam, uwaza za stosowne straszyc mnie o trzeciej nad ranem …Czy aby faktycznie o trzeciej …Tak, najprawdopodobniej …Hm, o trzeciej … Kto by to mogl byc …Koniec koncow to idiotyzm, czczorrt …Modernizm …Modernizm? Cha, cha, cha, cha, cha …Jednakowoz, moj chlopcze … cos ci troche za wesolo, powiedzialbym … i calkiem nie apropos …Nawet w rozkwicie nie zapominajcie, ze i smierc, jak zycie, jest piekna, i ze krolewskimajestat …Tup … tup … tup … tup … tup … tup …Tup … A jednak. Wesolosc I romantyczna fascynujacosc opuszcza cie powolutku, moj milychlopcze …Taak … powiedzialbym, romantyczna sytuacja … ciemno wszedzie … mrok …Nawet w rozkwicie nie zapominajcie, ze I smierc, jak zycie, jest piekna, i ze …Tup … tup … tup …… krolewski majestat stygnacych grobow …15 pazdziernikaNi chuja-aa!Alkohol - zbawienie!Ni chuja-a-a!17 pazdziernika"Wybity z rytmu i dlatego wylany z uniwersytetu oraz pozbawiony rozumu …"18 pazdziernikaZezremy etyke!Zmiazdzymy ja konskimi zebami!Utopimy ja w otchlaniach naszych zoladkow i zbeszczescimy trawiennym sokiem!Zalejemy gorzka nalewka na pieprzu!!Ach, cha, cha, cha, cha, cha, cha!24 pazdziernika *. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .* Dzien urodzin Wieniedikta Jerofiejewa (przyp. W. Murawiowa - wydawcy oryginalu)18/VIII, Kirowsk- Prrrecz! Prrrecz!- Normy niepotrzebne!- Potrzebne! Nie wiecej niz dwadziescia linijek I nie mniej niz osiem!- Do diabla z maksimum!- I tak Wienka to oleje!- Bzdurra! No to zaczynamy! Moze troche ciszej … Mamy 15 minut! Rymy i rytmobowiazkowo!!!Jesli chociazby jedna linijka nie konczy sie przymiotnikiem, autora uroczscie oglasza siekretynem!- Hurrra!!!- Zdobywce pierwszego miejsca oglasza sie geniuszem, szostego miejsca - idiota!- Wystarczy! Zaczynamy! Tak czy inaczej zostaniesz idiota!!!- Abgham, milcz!- Koniec! Cisza! Juz mam!- Cz-cz-cz-cz!- Dosyc, koledzy, koniec!- Jeszcze trzy minuty! Dopracowac …- Wystarczy!!- Bez sensu mi wyszlo, jakies kurestwo!- U wszystkich, kurwa, bez sensu! Wienka, czytaj pierwszy …- Zaczynaj!- Bardzo was przepraszam, moje jest za dlugie … I dla was niezrozumiale …- A czyje jest zrozumiale! Zaczynaj!- Hm.Obojetno-zazdrosna,Mloda, czula, namietna,Tak wstydliwie ostroznaI goraco-przepiekna!Wciaz probujesz, bezsilna,Zrzucic siec nadaremno,Co ja zycie mogilneSplotlo w przepasc bezdenna.Niczym przepasc bezdenna,Niczym widma poranne,Trwozy sie mgliscie-ciemneZycia szczescie spetane …Nagle ciebie nie spotkaNi dalekie nie znajdzie,Ty, na zawsze samotna,Upragniona najbardziej!O ty, tak upragniona,Doli twej nie odmieniAni mlodosc szalona,Ani wielkie marzenia -Bezsens nie zmartwychwstanie,Nic martwoty nie wskrzesi,Bezcelowe czekanie -Nie ma kresu w bezkresie!Bezkres kresu wszak nie ma -Nie ma celu w bezkresie -Jak bezplodne rojenia,Jak jalowosc uniesien,Bezprzydatne jest piekno,Wolnosc jest beznamietna,Sil natury potego -Tys swietoscia jest piekna.Bo swietoscia jest piekna -Owa twarz odwiecznego.Tylko odblask dziwnegoI zludzenia namietne,Dzwieki upragnionego,Morze metno-wezbraneWiecznie-milczace niebo,Ciagle oczekiwanie …Pelno mglisto-slodkiegoSil natury wezwanieWzbudzi tak pozadaneCzucie niezrownanego,Blogosc odmiennego -Nieoczekiwanego!NieoczekiwanegoNie wyczekuj, nic z tego,Ty, na zawsze samotna,Upragniona najbardziej,Bojazliwie wstydliwa,Tak dziwna I piekna,Do zatraty zazdrosna,Do szalenstwa namietna!!!- Brrrawo!- Brrrawo!- Odmawiam czytania moich glupot!- I ja tez!- Jerofiejew - geniusz! Hurra!Kirowsk, 20 VIII- No to fabule …- Fabule!!- Niezla fabulka!- No, Fromka, zaczynaj!- Hy-hy …- Pewnego razu ide wzdluz szyn kolejowych …- No idziesz, kurwa …- "A nocka ciemna byla …"- A tam, chuj z wami …Raz ide sobie po torach,Wtem straszny dobiega mnie krzyk!- Chujowo! Chujowo!- Sentymentalizm! Wiecej sentymentalizmu! Wienka! Do roboty!Wtem straszny dobiega mnie ...- Chujowo! Gdzie obrazowosc? Wienka! W piec minut!Ostatni promien slonca skryl sie za strumieniami.Majestatyczny wieczor otula rozlewiska,Bezdzwiecznie placze wierzba i slychac szept w jej listkach,Ostatni promien slonca juz znikl za strumieniami.Spokojnie wioska spi. Lecz gdzies tam w mglistej dali,Rozdziera cisze zmierzchu krzyk, w skowyt przechodzacy,Straszliwy, pelen grozy i zda sie nie miec koncaSpokojnie wioska spi. Lecz gdzies tam w mglistej dali,Kogos zarzyna ktos ...- O, do diabla! Swietna parodia!- Talent! Talent!- Bi-i-is! Bra-a-awo!!!- Wienka! Przeczytaj nam swoja wczorajsza ...- A tam ... chuj z nia ...- Borienka! No to za niego ... Na smierc psa!Pelen werwy i energii, z sercem pelnym czlowieczenstwa,W krotkim zyciu nie skosztowal slodkiej meskiej namietnosci ...- To nie to! To przeciez Na smierc Soso *!Boze moj! Patrz, jam zabity przez rodzonych moich braci!- To tez stamtad!- Mnie sie podoba ostatnia linijka:Tylko ciche, smutne jeki i przeklenstwa nieslyszalne.- Wienka! Czytaj wszystko!- Kiedy sie wstydze ... A idzcie w cholere .... . . . . . . . . . . . . . . . . . .* Tj. Stalina (Soso - gruzinskie zdrobnienie od imienia Josif)7 - 8 listopadaNadzwyczaj zabawne.Prawie pietnastominutowe kontemplowanie rzygowin, ktore dopiero co ze mniewytrysnely, nieuchronnie postawilo przede mna dzisiaj dosc jednak aktualny problem:Czy rzygowiny maja charakterystyczne cechy narodowosciowe?Porownywanie w mysli rzygowin gruzinskich, jakich eksplozje dopiero co mialemprzyjemnosc przed chwila kontemplowac w metrze - i tych - oblesnie rozwalonych przedemna, cala swoja krzykliwa osobowoscia dumnie demonstrujacych swoje rosyjskiepochodzenie - nie dalo zadnego pozytywnego rezultatu.A zreszta, chyba widac lekkie podobienstwo ...I to prawdopodobienstwo raz jeszcze zasmucilo mnie z powodu stopniowego zanikaniaroznic narodowosciowych ...Ach, gdyby byl Soso!22 listopadaJak wynika z wiarogodnych informacji:W ciagu calego pierwszego semestru Jerofiejew byl wyjatkowo przykladnym studentem iznakomicie zaliczywszy zimowa sesje, udal sie na ferie zimowe.Moze to zimowy surowy klimat, moze "rodzinny alkoholizm" zabily w nim "przykladnosc" Ina poczatek drugiego semestru podrzucily go nam z wyraznymi oznakami postepujacejdegeneracji.Przez caly luty Jerofiejew spal i we snie nakreslal perspektywy - nie do pozazdroszczenia -swego dalszego postepu na tej drodze.Od pierwszych dni marca przedsiebiorczemu z natury Jerofiejewowi najwyrazniej znudzilosie bezplodne "wyznaczanie perspektyw". Wolal przystapic do czynow.W polowie marca Jerofiejew ukradkiem zaczal pic.Pod kiniec marca rowniez ukradkiem zaczal palic.Swiety miesiac kwiecien Jerofiejew powital ta sama woda swiecona i tym samymkadzidlem - co prawda w zwiekszonych proporcajach.W tymze kwietniu Jerofiejew doszedl do wniosku, ze niezle byloby "odpowiedziec na zewnatury". Nieudana "odpowiedz" pograzyla go w otchlani zalosci i powiekszyla kat nachyleniarowni pochylej, po ktorej sadzone mu bylo bezszelestnie sie staczac.W kwietniu aresztowano jego brata.W kwietniu smiertelnie zachorowal jego ojciec.Majowy upal nieco zmorzyl Jerofiejewa - pomyslal, ze niezle byloby znalesc sznur zdolnyutrzymac 60 kilo miesa.Tenze majowy upal utulil go blogoslawionym lenistwem, dzieli czemu ustracil wszelkaochote do poszukiwan jakiegokolwiek sznura, jednoczesnie zatrzymujac sie przez momentna wyzej wymienionej rowni.W czerwcu Jerofiejewowi wydawalo sie, ze uleganie naciskom letnich upalow to zbyt wielkiwstyd dla geniusza, tym bardziej ze zarowno wewnetrzne, jak i zewnetrzne wydarzeniastanowily swoisty wentylator.W poczatkach czerwca brata skazano na siedem lat.W polowie czerwca umarl ojciec.I najprawdopodobniej wydarzylo sie cos jeszcze w najwyzszym stopniu przykrego.Od polowy czerwca do wyjazdu na letnie wakacje wlacznie Jerofiejew staczal sie w dol,juz pionowo, ziejac dymem, zonglujac cwiartkami, zawalajac sesje, dopoki nie ocknal sie naorzezwiajacym lonie milych jego sercu gor Chibin.Lipcowa i sierpniowa dzialalnosc Jerofiejewa uplynela na wyzej wymienionym lonie, pozapolem widzenia komentatora.We wrzesniu Jerofiejew wtargnal w granice stolicy i obrzucajac swiat przeklenstwami,polozyl sie do lozka.Przez reszte wrzesnia Jerofiejew lezal w lozku prawie bez ruchu, obrzucajac blotemkolegow ze swojej grupy i upajajac sie glebia wlasnego upadku.W pazdzierniku upadek nie wydawal mu sie az tak gleboki, bo nizej swojego lozkafizycznie nie mogl juz spasc.W pazdzierniku Jerofiejew zaczal zachowywac sie nadzwyczaj podejrzanie i z godnapochwaly zimna krwia oczekiwal wykluczenia z kolebki swojej degeneracji.Pod koniec pazdziernika, pochowawszy brata, nawet nie podniosl sie z lozka i zaczalwsci... [ Pobierz całość w formacie PDF ]