Zatoka, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Andrzej PilipiukZATOKAPewnego letniego dnia z drzwi ambasady CHRL w Warszawie wyszedł powłóczšc nieconogami niskiwymizerowany Chińczyk. Nazywał się Ciang Li i pracował tamżejako palacz w kotłowni. (zajmował się zazwyczaj paleniem tajnych dokumentów orazróżnych innychniewygodnych materiałów). Włanie tego dnia po pięcioletnichstaraniach otrzymał dwa tygodnie urlopu. W ręce niósł walizkę w której miałsiekierę, zapas jedzenia na trzy dnioraz nieco materiałów propagandowych celemnawracania przygodnie spotkanych tubylców na komunizm. Na miejsce urlopu wybrałsobie wybrzeże Bałtyku.(Chciał sobie przypomnieć jak się pływa). Niebawemdotarł do dworca i wsiadł do pocišgu. Razem z nim wsiadło trochę skinów i trochępunków, jak to nad morze.Do pierwszej bijatyki doszło zaraz gdy tylkopocišg ruszył. Skini chcieli pobić Chińczyka, punki chcieli pobić skinów. Drugabijatyka wybuchła gdy Ciangzaczšł rozpowszechniać materiały propagandowez walizki. Trzecia nastšpiła gdy zapragnšł usunšć jakiego menela który zajšłjego miejsce w przedziale.Czwarta miała miejsce gdy nadeszła ochrona sprawdzaćbilety. Ciang znał karate, więc we wszystkich bijatykach niele sobie poradził.Na peron w Gdańsku wysiadłniemal bez szwanku, tylko krew z wyciętej żyletkšna czole pięcioramiennej gwiazdy trochę mu zalewała oczy.* * *- Maniek frajerze gdzie te cieki lijesz?- Spoko szefie, na zawietrznš, burty nie zafajdajš.- Uch ty, tylko by tego brakło, toż to prawie sam kwas, zeżarłoby blachi. A teradioopady z ładowni to trzawywalić zara się wyjmiem, a i ryba od nich wieci!- Ryba wici to też trza wywalić.- Uch drny, rybe bedzie wywalał. Ja ci mówił nie brać tych zafajdanych beczek,niech by sobie naukowce samito kasowali.- Ale dali po dziesięć złotych od beczki, żeby walnšć daleko od brzegu. Tam somtakie silnie mutogennepirwiastka.- Te!- Co szefie.- A kuter czyj? A ty robisz geszeft na własnš ręke! Opalaj połowę, bo jak nie tow ryło.- Dobra,dobra, nie skika się szef. A te rybki to może do smażalni, turystywszysko zeżrom!- Ty popatrz Maniek jakie to zaraza fajne beczki. Musi blacha żelazna trzymilimetry.- Nu.- A może by tak wylać te mutogenne a beczki zachować?- I na co?- Uch idioto, a z czego łaty do spawania burt? Trza by kupolić a tu darmo ijeszcze forsę wzioł.- Nu to odbijamy wieko.* * *UWAGA STACJA KONTROLI EKOLOGICZNEJ OSTRZEGA!W WODZIE BAŁTYKU WYKRYTO ZNACZNĽ ILOĆ NIEZNANEGO ZWIĽZKU CHEMICZNEGO OSILNYCH WŁACIWOCIACH MUTAGENNYCH. ZAMYKA SIĘ DLA KĽPIELI WSZYSTKIE PLAŻEW OBRĘBIEZATOKI. ZAMYKA SIĘ DO ODWOŁANIA DLA POŁOWÓW NASTĘPUJĽCE AKWENY...* * *Ciang pogwizdujšc maszerował w stronę morza. Dzikie tłumy umykajšce w popłochutrochę go dziwiły, ale zracji słabej znajomoci języka polskiego nie bardzowiedział o co chodzi. wreszcie wyszedł na wydmy i nieco rozjaniło mu się wgłowie. Grupa żołnierzy ustawiałatablice z trupimi czaszkami.- Aha - wydedukował. - Ćwiczenia.Woda wyglšdała dziwnie. Była żółtawa zupełnie jak w jego rodzinnych stronach.Rozebrał się, rzucił walizkę napiasek i spokojnie zanurzył się w oleisteodmęty.* * *- Halo, baza? Tu helikopter. Wedle wskazań instrumentów pokładowych jestemy nadplamš mutagenu.Zdryfowało jš prawie na sam brzeg w dodatku wydaje sięże rodek trochę paruje. Aha jeszcze jedno w morzu kto pływa. Tak, on żyje.Mamy go ratować? Jak to nie?Dobrze już zwracamy. Halo? Baza mamy kłopot.Zęby nam wypadajš. Co? Włosy też. Też! Co? Mamy tu zostać? Jestemy jużniepotrzebni? Halo, halo?* * *Ciang wynurzył się z wody. Skóra jego pokryta delikatnš łuskš mieniła się wsłońcu. Wyczulony węch pozwoliłpochwycić zapach drzemišcego za wydmš pijaczka.Umiechnšł się odsłaniajšc długie zęby wampira. A potem ruszył na południe. Kuludziom.KONIEC [ Pobierz całość w formacie PDF ]