Zawod - Reporter, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Ryszard Kapucińskiautoportret reporterawybór i wstęp Krystyna StršczekProjekt okładki Daniel MalakFot na l i 4 str okładki Ryszard KapucińskiOpieka redakcyjna Magdalena SanetraAdiustacja Beata TrebelKorektaJulita Cisowska Barbara GšsiorowskaCopyright Š by Ryszard KapucińskiCopyright Š for the selection by Krystyna StršczekISBN 83-240-0347-9Zamówienia Dział Handlowy, 30-105 Kraków, ul Kociuszki 37Bezpłatna infohma 0800-130-082Zapraszamy do naszej księgarni mternetowej www znak com plWSTĘPOkazuje się, że niektóre ksišżki dojrzewajš jak owoce. Kiedy nastanie pora zbiorów, wystarczy je po prostu zerwać. Tak włanie było z Autoportretem reportera. Wszystko zaczęło się od pewnej włoskiej publikacji. Ukazała się ona pod nazwiskiem Ryszarda Kapuciń-skiego, a zawierała trzy rozmowy z Autorem oscylujšce wokół tematu dziennikarstwa. Pierwotny pomysł Wydawnictwa Znak polegał na wydaniu tej niewielkiej ksišżeczki uzupełnionej wywiadami polskimi. W ten sposób miała trafić na polski rynek wydawniczy jeszcze na nim nieobecna, a bardzo pożšdana pozycja: swoisty kurs dziennikarstwa według Ryszarda Kapucińskiego. Niestety, po wnikliwej analizie włoska ksišżka okazała się mało przydatna dla czytelnika memieszkajšcego na Półwyspie Apenińskim. Ale ziarno zostało zasiane ..Autor Cesarza udzielił tak wielu wywiadów, że gdyby je zgromadzić w jednym miejscu, powstałby zapewne kolejny obiekt widoczny z Księżyca. Wyzwanie to podjšł zresztš, chcšc nie chcšc, sam Kapuciński, najpierw zasypywany probami o rozmowę (często: na każdy temat"), a następnie opublikowanymi już koń-wersacjami. Czasem tylko wspomina o kolejnych paczkach tekstów po duńsku, grecku czy wietnamsku, które kto mu przesłał, przekazał, dał w prezencie... Kapu-ciński nazywa to wygadywaniem" ksišżek. Z ogromu udzielonych przez niego wywiadów dałoby się wykroić ich kilka. Sš to jego nieistniejšce", potencjalne" utwory. Tylko - macha rękš pisarz - komu chciałoby się te sterty tłumaczyć i czytać?" Pytanie!Pewnego lutowego dnia Ryszard Kapuciński wręczył mi spory plik kartek maszynopisu. Częć tego zbioru stanowiły teksty tłumaczone z czasopism zagranicznych, ogromnš większoć za - publikacje polskie: wywiady oraz kilka wykładów. Choć te 1100 stron, czyli zapis ponad 100 rozmów, to tylko niewielki procent ogólnej ich liczby, jednak w miarę postępów lektury stawało się coraz bardziej jasne, że jest to rzecz bezcenna: nie tylko wypowiedzi sławnego reportera na temat jego własnego zawodu, ale i niezwykła opowieć o samym Kapucińskim. O jego namiętnoci podróżowania, o wyjštkowoci uprawianego przezeń repor-terstwa, o koniecznoci ryzykowania życia dla wartoci wyższych, o samotnoci i lęku towarzyszšcym reporterom, o trudzie pisania i jarzmie sławy. Wyłaniał się z tych tekstów autoportret człowieka, któremu życie nie szczędziło przykroci, którego dzieciństwo upływało poród tułaczki, chłodu i głodu i który ten niełatwy start umiał przekuć w siłę empatii. Stała się ona jego kapitałem wród ubóstwa Trzeciego wiata, kartš przetargowš w momentach miertelnego zagrożenia, wreszcie - mandatem zezwalajšcym na ostry osšd współczesnego wiata mediów. Zdarzyło się, że ów znany na ca-łym wiecie pisarz, reporter-misjonarz, ze swej podróży wrócił zjedna parš dżinsów, patelniš i... skrzyniš ksišżek. Wiele mówišcy bagaż.W trakcie czytania zaczęła się krystalizować koncepcja nowej ksišżki. W rezultacie z nieznacznie zmodyfikowanych strzępów kilkudziesięciu wybranych rozmów i wykładów powstał Autoportret reportera w pięciu odsłonach. Ksišżka ta - uzyskawszy aprobatę Autora -trafia włanie do ršk Czytelników.Krystyna StršczektPowiem tak, jak było. Mnie w szkole fascynowała jedna rzecz - piłka nożna. Byłem bramkarzem w reprezentacji szkoły. Potem w Legii", w drużynie juniorów. Całe dnie spędzałem na boisku. To była moja pasja, największa namiętnoć. Teraz nie pamiętam już, dlaczego napisałem kiedy wiersz i wysłałem do redakcji, która go wydrukowała. I to zadecydowało o tym, co robię dzisiaj. Pisanie wierszy zaczęło się spontanicznie, bez żadnych marzeń, oczekiwań. Pisałem wiersze, ale wszystkie bardzo złe. Byłem wtedy pod wpływem Ma-jakowskiego, ale udawało mi się naladować tylko jego schodki". Wiersze były najczęciej okolicznociowe i to włanie one wprowadziły mnie do dziennikarstwa, jeszcze w czasach szkolnych. Gdy tworzono redakcję Sztandaru Młodych", zaproponowano mi pracę. Powiedziałem, że muszę zrobić maturę, poczekano więc na mnie. Dosłownie następnego dnia po zdaniu wszystkich egzaminów zaczšłem pracować w redakcji. To, że zostałem dziennikarzem, zawdzięczam poezji, nie najlepszej, ale za to mojej. A marzyłem, żeby grać w reprezentacji Polski na pozycji bramkarza, [l]** Numery w klamrach odsyłajš do bibliografii zamieszczonej na końcu ksišżkiUrodziłem się na Polesiu. Jestem w ogóle wykorzenionym człowiekiem. Z mojego rodzinnego miasteczka, Pińska, rozpoczšłem wędrówkę. Jako dziecko wędrowałem całš wojnę. Cišgle uciekalimy: najpierw z Pińska na stronę niemieckš, a potem przed Niemcami. Zaczšłem moje wędrowanie, majšc lat siedem, i wędruję do dnia dzisiejszego. [3]Kiedy często mnie pytano - a zdarza się to i teraz -czy nie zamierzam emigrować. A ja odpowiadam: przecież już wyemigrowałem. Mój dom jest gdzie indziej, w innym państwie. Ja muszę podróżować, muszę jedzić. Kiedy posiedzę w jakim miejscu, niekoniecznie w Polsce, gdziekolwiek, zaczynam się nudzić, zaczynam być chory, muszę jechać dalej. Strasznie jestem ciekaw wiata. Zawsze ubolewałem, że jeszcze, nie byłem tu i tam. [3]Reporterska ciekawoć wiata to rzecz charakteru. Sš ludzie, których wiat w ogóle nie interesuje. Własny wiat uważajš za cały wiat. I to też trzeba cenić Kon-11fucjusz powiedział, że wiat najlepiej poznawać, nie wychodzšc ze swojego domu. Jest w tym jaka prawda. Nie trzeba koniecznie podróżować w przestrzeni. Można odbywać podróże w głšb własnej duszy. Pojęcie podróży jest bardzo rozcišgliwe i zróżnicowane.Sš jednak ludzie, którzy muszš poznawać wiat w całej jego różnorodnoci - stanowi to częć ich natury. Takich ludzi nie jest wielu. [35]Sš różne podróże. Większoć ludzi - statystyki mówiš, że aż dziewięćdziesišt pięć procent - wyjeżdża po to, aby odpoczšć. Chcš mieszkać w luksusowych hotelach na skraju plaży i smacznie jeć. A czy to będš Wyspy Kanaryjskie, czy Fidżi, jest dla nich sprawš drugorzędnš. Młodzi ludzie chętnie podróżujš wyczynowo, podejmujš na przykład próby przejechania Afryki z północy na południe albo przepłynięcia Dunaju kajakiem. Nie interesujš ich ludzie spotkani po drodze, ich celem jest sprawdzenie się i satysfakcja z pokonywania trudnoci. Niektóre podróże wynikajš z charakteru pracy lub z przymusu - przemieszczanie się pilotów samolotów i uchodców to także swoisty rodzaj podróżowania. Dla mnie najcenniejsze sš podróże reporterskie, etnograficzne, antropologiczne, których celem jest lepsze poznanie wiata, historii, przemian, które się dokonujš, a potem dzielenie się zdobytš wiedzš. Wymagajš one skupienia i uwagi, ale dzięki nim mogę lepiej zrozumieć wiat i rzšdzšce nim prawa. [25]Im lepiej zna się wiat, tym bardziej ronie w nas poczucie jego nieznajomoci i przekonanie o jego ogro-12mię, i to nie przestrzennym, ale o bogactwie kulturowym, tak olbrzymim, że nie da się go zewidencjonować. W czasach Jamesa Frazera, kiedy pisał Złotš gałš, kiedy wielu antropologów XIX wieku mylało, że na wiecie żyje okrelona liczba plemion czy narodów, próba ich klasyfikacji czy opisu była jeszcze możliwa. Dzisiaj mamy wiadomoć, że kulturowoć wiata jest nieskończona w swoim ogromie, w swoim bogactwie. Mylę, że po przeszło czterdziestu pięciu latach doć intensywnego jeżdżenia wiata właciwie nie znam, choć o wiele lepiej go znam niż ci, którzy niewiele jedzili. [20]Mojš głównš ambicjš jest pokazać Europejczykom, że nasza mentalnoć jest bardzo eurocentryczna, że Europa, a raczej jej częć, nie jest jedyna na wiecie. Że Europa jest otoczona przez niezmiernš i wcišż wzmagajšcš się różnorodnoć kultur, społeczeństw, religii i cywilizacji. Życie na planecie, na której jest coraz więcej wzajemnych powišzań, wymaga tej wiadomoci i dostosowania się do radykalnie nowych warunków globalnych. [12]W przypadku podróży reporterskiej nie ma mowy o jakiejkolwiek turystyce. Podróż reporterska wymaga ciężkiej pracy i wielkiego przygotowania teoretycznego. Zdobycia wiedzy o terenie, na który się jedzie. Podróż ta nie zna relaksu. Odbywa się w pełnej koncentracji, skupieniu. Musimy mieć wiadomoć, że miejsce, do którego dotarlimy, być może jest nam dane tylko raz w życiu. Nigdy tu nie wrócimy, a mamy godzinę, żeby je poznać. Przez godzinę musimy wszystko13zobaczyć, zapamiętać, usłyszeć, utrwalić nastrój, sytuację, atmosferę.Reporterska podróż po wiecie, jeli wyjechać poza kršg Europy i USA, jest podróżš ciężkš, nieraz morderczš, bo wiat jest le komunikacyjnie zorganizowany. Reportera czeka ogromny wysiłek logistyczny, fizyczny i intelektualny. Podróż reporterska wyczerpuje i wycieńcza. W czasie ostatniej podróży do Afryki straciłem dziesięć kilogramów. Podczas ostatniej podróży do Azji - szeć kilo. Jeli kto dowie się, że reporter był w Kongo, i mówi: a, ja też tam byłem i zwiedzałem, to mówi o dwóch różnych rzeczach. To jest zupełnie inny typ dowiadczenia i percepcji wiata. Dlatego reporterskie podróżowanie wymaga pewnej nadwyżki emocjonalnej, wymaga pasji. Oprócz pasji nie ma innego powodu, żeby to robić. Stšd ludzi uprawiajšcych poważny reportaż w skali wiatowej jest niewielu. Za to wielu takich, którzy po pewnym czasie mówiš: doć, wycofujš się, robiš co innego. Z grupy reporterów jeżdżšcych po wiecie w latach szećdziesištych pozostałem tylko ja. Inni sš dyrektorami sieci telewizyjnych, stacji radiowych, redaktorami naczelnymi wyda... [ Pobierz całość w formacie PDF ]