Zbigniew Nienacki - Pan Samochodzik i Templariusze, Książki, 1 - książki, książki 2, 13 - książki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]ZBIGNIEW NIENACKIPAN SAMOCHODZIKI TEMPLARIUSZEROZDZIA PIERWSZYCZY SKARB TEMPLARIUSZY ZNAJDUJE SIE W POLSCE? - TAJEMNICZY DOKUMENT - TOWARZYSTWO POSZUKIWACZY SKARBW - KAPITAN PETERSEN I JEGO PROPOZYCJA - WIELKI MISTRZ ZAKONU TEMPLARIUSZY UKRYWA SKARBY ZAKONNE - HASO JAKUBA DE MOLAYPod koniec czerwca, w samo poudnie, gwatownie zaterkota dzwonek przy moich drzwiach. Niechtnie wstaem od biurka, przy ktrym lczaem nad zawiymi dziejami zakonu templariuszy, otworzyem drzwi i napotkaem sympatyczne i mie memu sercu twarze trzech harcerzy: Tella, Wiewirki i Sokolego Oka.- Panie Tomaszu! Panie Samochodzik! - woali jeden przez drugiego. - Szykuje si nowa przygoda, prawda?Ich twarze wyraay ogromne zaaferowanie. Nie zapytali nawet, czy mam czas na rozmow.Wpakowali si do pokoju, obsiedli fotele.- I co pan na to? Co pan na to, panie Tomaszu? - pyta Wilhelm Tell, wymachujc gazet. Zrobiem zdziwion min.- Jeszcze nie czytaem dzisiejszej prasy..,- To niech pan czyta! Szykuje si przygoda! Nowa wyprawa po zote runo! - znowu woali jeden przez drugiego. I wetknli mi do rk przyniesion gazet.- Ale ja mam bardzo pilne zajce... - broniem si.Podnieli ogromny wrzask:- Panie Tomaszu, co si stao?! Nie chce pan szuka przygd? Ju ma pan dosy odniesionych triumfw? A moe pan si lka nowej przygody? Przecie chyba nie zrezygnujemy ze skarbw templariuszy?- Co takiego? - i a zaczerwienem si z wraenia. - Skarby templariuszy? Skd wiecie o tej sprawie?- Jak to: skd wiemy? Z gazety, ktr pan trzyma w rku.Rozoyem pacht gazety. Natychmiast wpad mi w oczy tytu wydrukowany grub czcionk:CZY SKARBY TEMPLARIUSZYZNAJDUJ SI W POLSCE?Wyznaj, e zrobio mi si na przemian zimno i gorco. Potem, w miar jak zapoznawaem si z treci opublikowanego artykuu, narastao we mnie uczucie gniewu.- Co za dure! Co za bawan! Ach, ebym go tak dosta w swoje rce! - krzyknem, uderzajc doni w rozoon gazet. - Po co on to opublikowa?Chopcy byli bardzo zdziwieni.- Pan sdzi, e to zwyka kaczka dziennikarska? Pan przypuszcza, e nie ma w Polscc skarbw templariuszy?Poszedem do kuchni i napiem si wody. Troch ochonem z gniewu. Powiedziaem:- Nie wiem, czy s w Polsce skarby zakonu templariuszy. Natomiast zdaj sobie spraw, e t gazet czyta prawie p miliona ludzi. Z tego p miliona zapewne przynajmniej kilku lub kilkunastu zapragnie sta si posiadaczami bezcennych skarbw. I rozpocznie si takie myszkowanie za owymi skarbami, e a zimno mi si robi na sam myl o tym. Zaczn ku dziury we wszystkich starych zamkach, przeoraj i przekopi kady metr ziemi. Skarbw oczywicie nie znajd, bo by moe nie ma ich u nas, ale na pewno utrudni poszukiwania tym, ktrzy t spraw zechc zaj si na serio. Dlatego wanie tak rozgniewa mnie ten artyku.- Wic pan powtpiewa o istnieniu tych skarbw W Polsce? - spyta Tell.- Och; a tak nie myl... - odrzekem wykrtnie. - Wydaje mi si jednak, e jest to historia niezwykle skomplikowana.Nagle odezwa si Sokole Oko, ktry przez dusz chwil krci si koo mojego biurka, ypic swoimi bystrymi oczami na rozoone na biurku ksiki i szpargay.- Panie Tomaszu - powiedzia z powag - komu pan chce puszcza dym w oczy? Ludziom, ktrzy pomogli panu odnale zbiory dziedzica Dunina? A co to wszystko znaczy? - wskaza rk biurko. - Studiuje pan ksiki o templariuszach. Zajmuje si pan nimi od duszego czasu, bo na stercie szpargaw w prawym rogu biurka widz troch kilkudniowego kurzu - to mwc przejecha palcem po papierach i z triumfem wskaza dugi lad. - Jednym sowem: spraw skarbw templariuszy interesuje si pan od duszego czasu i na pewno wie pan o niej bardzo wiele. Pan szykuje si do nowej wyprawy. Pozwolimy sobie by odmiennego zdania o autorze artykuu w gazecie. Dziki niemu dowiedzielimy si o skarbach i o tym, e zamierza pan ich szuka bez swoich dawnych wsppracownikw.- To bardzo nieadnie z pana strony - obrazi si Tell.Bezradnie rozloyem rce:- Zdemaskowalicie mnie. Tak, to prawda, Od miesica przygotowuj si do nowej wyprawy, ktrej celem ma by odnalezienie skarbu templariuszy. Nie wtajemniczaem was, gdy lkaem si, e zechcecie wzi udzia w wyprawie. A ja na to nie mgbym si zgodzi.- A dlaczego? Jest oczywiste, e musimy wzi udzia w wyprawie - oburzy si Wiewirka.Pokrciem gow.- Nie, drodzy chopcy. Bardzo was lubi i ceni, wiele zawdziczam waszej przenikliwoci i pomocy. Ale tym razem wyprawa jest bardzo niebezpieczna i mozolna. Wtedy, gdy szukalimy zbiorw dziedzica Dunina, znajdowalicie si na obozie harcerskim i pomagalicie mi, jednoczenie wypoczywajc. Teraz macie wakacje, pojedziecie take na obz, musicie nabra si do nowego roku szkolnego.- Panie Samochodzik, bagamy pana, niech pan nam oszczdzi tych moraw - jkn Wilhelm Tell.- Panie Tomaszu - powiedzia Sokole Oko. - Przewidzielimy wszystkie paskie opory. Oto s pisemne zgody naszych rodzicw. Pozwalaj nam przebywa pod pana opiek.I wszyscy trzej wycignli z kieszeni kartki papieru z podpisanymi przez ich rodzicw zezwoleniami na wzicie udziau w tej wyprawie.- Rodzice zadzwoni do pana w tej sprawie - zaznaczy Wiewirka.- Nie, chopcy. To niemoliwe. Nie znacie dokadnie historii zwizanej z tymi skarbami i nie zdajecie sobie sprawy z trudnoci, jakie oczekuj tego, co zechce rozwiza zagadk templariuszy. Prawdopodobnie ta wyprawa, niestety, skoczy si wielkim fiaskiem. Zmarnujecie wakacje.Nie chciaem patrze na ich zrozpaczone miny i signem po przyniesion gazet. Tym razem trafia do mej wiadomoci tre kilku ostatnich zda z artykuu, na ktre przy pobienym czytaniu nie zwrciem uwagi.- Boe drogi! - zerwaem si z krzesa, - Przecie ja tam ju powinienem pojecha. Zaraz! Natychmiast! Bo inaczej mnie ubiegn. A mj samochd jest w remoncie!Drcymi ze zdenerwowania palcami nakrciem tarcz telefonu.- Panie Rlka, bagam pana, niech si pan popieszy z przegldem mojego wozu - paczliwie mwiem do telefonu. - Musz mie swj samochd jeszcze dzi. Natychmiast! Co?... Dopiero na jutro rano? Wczeniej w aden sposb pan nie zdoa przygotowa samochodu?Zrozpaczony odoyem suchawk na wideki.- Piknie si ta historia zaczyna - westchnem. - Od razu na starcie trac kilkanacie godzin. Przecie nie tylko ja przeczytaem ten artyku. Inni s ju na pewno w drodze do Mikokuku.Myli, ktre mnie ogarnyr nie naleay do wesoych. Chopcy take milczeli ponuro, obraeni moj odmow. Wreszcie odezwa si Sokole Oko:- Gdyby nie my, by moe, paski start opniby si nie o kilka godzin, ale o kilka dni. Zapewne przez cay dzie lczaby pan przy swoim biurku i, by moe, w ogle nie przeczytaby pan dzisiejszej gazety. A my j panu przynielimy i w ten sposb dowiedzia si pan, e najwysza pora wyruszy na wypraw.Mia racj. Spojrzaem na nich z wdzicznoci.- To prawda. Postanowiem, e dzisiaj w ogle nie rusz si z domu i przewertuj do koca wszystkie materiay o templariuszach. Bardzo wic jestem wam wdziczny i dzikuj za pomoc. To bardzo przykre, lecz jednak nie mog was zabra ze sob.W tym momencie na moim biurku odezwa si telefon. Dzwoni doktor W., ojciec Tella.- Czy rzeczywicie wybiera si pan na now wypraw? - spyta. - Bo mj syn, jak tylko przeczyta w gazecie o skarbie templariuszy, od razu doszed do przekonania, e pan na pewno wemie udzia w poszukiwaniach skarbu. Wymg na mnie, abym mu da zezwolenie na wzicie udziau w wyprawie. Ba, mao tego, musiaem jeszcze zadzwoni do rodzicw Wiewirki i Sokolego Oka i ich take nakoni do udzielenia zezwolenia. Wprawdzie chopcy mieli pojutrze wyjecha na obz harcerski, ale pod pask opiek...- Waham si, czy ich zabra, poniewa bdzie to bardzo mczca wyprawa - przerwaem potok sw doktora.- Mczca? By moe - zgodzi si doktor. - Ale czy pan wie, e od czasu tej synnej historii z odnalezieniem zbiorw chopcy, ktrzy nie byli w szkole najlepszymi uczniami, bardzo si podcignli w nauce? W tym roku otrzymali pitki z historii, zorganizowali w szkole kko antropologiczne, dyrektor szkoy jest nimi zachwycony. Dlatego gdy mj syn powiedzia, e pan wybiera si na now wypraw, do krtko si wahaem. Ostatecznie chopcy s ju duzi i bardzo samodzielni...- Kiedy wanie ja... - zaczem.- Ach, rozumiem - powiedzia doktor. - Pan sdzi, e oni bd panu przeszkadza w poszukiwaniach?- Przeszkadza? - oburzyem si. - Ale skd! Oni bardzo mi pomogli w odnalezieniu skarbw dziedzica Dunina. A teraz...- Tak? - ucieszy si doktor. - W takim razie bardzo bym prosi, aby mi pan powiedzia, jak naley wyekwipowa naszych chopcw. Maj namiot trzyosobowy, materace, kuchenk, piwory, plecaki. Co jeszcze powinni zabra? I kiedy planuje pan wyjazd?- Jutro rano - jknem. - Jutro o wicie niech zjawi si przed moim domem.Nie syszaem ju, co powiedzia doktor, bo sowa jego zaguszy straszliwy wrzask chopcw. Wydawali z siebie gone okrzyki triumfu i radoci, klepali si po plecach i dawali sobie kuksace, Potem skakali wok mego biurka.. Zakoczyem wic szybko rozmow telefoniczn.- Skoro wszyscy s przeciw mnie, musz zmieni swoje postanowienie - rzekem. - Jedziemy, moi drodzy. Jutro o wicie wyruszamy szuka skarbu templariuszy.Zapada cisza. Rozemiane twarze chopcw raptownie spowaniay. To chyba wiadczyo najlepiej, e nadaj si jako wsptowarzysze wyprawy. Z chwil gdy zapada decyzja o ich udziale, natychmiast zdali sobie spraw, e stanli oko w oko z niezwyk przygod, Czekay ich trudy i niebezpieczestwa, ktrych nikt nie potrafi przewidzie. Naleao by czujnym, powanym, odpowiedzialnym.- Czy zabra ze sob kusz? - spyta cicho Wilhelm Tell. Skinem gow. Odezwa si Sokole Oko:- Artyku w gazecie nie zaskoczy pana, a tylko zir... [ Pobierz całość w formacie PDF ]