Zegarmistrz, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bogus�aw AdamowiczZegarmistrzMieszka�cy wielkiego miasta nad jeziorem, przechodz�c g��wn� ulic�,mogli codziennie ogl�da� w oknie znanego zak�adu zegarmistrzowskiegopochylon� nad kantorkiem inteligentn� twarz cz�owieka w latach podesz�ych,przypatruj�cego si� jakim� niezmiernie drobnym przedmiotom.By� to we w�asnej osobie g��wny reprezentant firmy, a zarazem jejw�a�ciciel, pracuj�cy ustawicznie nad udoskonaleniem swych wyrob�w.Wysoce uczony, rzadki wynalazca i niestrudzony pracownik ten,doprowadzi� zdo�a� mechanizm zegarowy do wielkiej doskona�o�ci. Zegarkijego firmy s�yn�y szeroko po �wiecie i wsz�dzie uwa�ane by�y zanajlepsze, za wybornie chodz�ce, przytem wcale niedrogie, i z t� wa�n�zalet�, �e nie wymaga�y zbyt cz�stego nakr�cania: nakr�cone raz, chodzi�yd�ugo same, i czasem g�o�no wybija�y godziny...Mieszka�cy miasta nad jeziorem cieszyli si� bardzo ze swegozegarmistrza i z doskona�ych zegark�w, pod�ug kt�rych regulowali z�atwo�ci� swe codzienne sprawy, ka�d� sw� czynno�� zastosowuj�c dow�a�ciwej pory - i st�d w ca�em ich mie�cie panowa� wzorowy �ad iporz�dek.Wszystko wi�c sz�o jak najlepiej, a� do chwili, gdy sta�o si� wielkienieszcz�cie.Kt�rego� dnia, kto�, widocznie jaki� waryat, stan�wszy na samym �rodkurynku, ni st�d ni zow�d, krzykn��: "Zegarki chodz� fatalnie!"Obecni mimowoli si�gn�li do kieszeni i spojrzawszy na chronometry, zezdziwieniem spostrzegli, �e to by�a prawda; zegarki chodzi�y tak �le jaktylko mo�na sobie wyobrazi�.Wiadomo�� ta wzburzy�a ca�e miasto. I ka�dy, kto tylko mia� zegarek,pospieszy� zanie�� go do naprawy.Mistrz przyjmowa� zegarki, rozbiera� je, bada�, przeczyszcza� iw�o�ywszy zn�w do kopert, oddawa� w�a�cicielom, zar�czaj�c, �e ju� teraz:"wszystko p�jdzie dobrze!"Jednak�e nic nie posz�o dobrze. Zegarki coraz gorzej zaczyna�ychodzi�, coraz to kapry�niej i nienaturalniej, coraz to wfantastyczniejszy spos�b.Po prostu rozum straci�y.Nie by�oby jeszcze wielkiego nieszcz�cia, gdyby ko�czy�o si� tylko natem gdy u jednych by�a pierwsza godzina w tym samym czasie, gdy u innychpi�ta i nawet p�niejsza, lub, �e u jednych wskaz�wki posuwa�y si� razszybciej - to zn�w wolniej, wtedy, gdy u innych wci�� si� cofa�y, lubsta�y na miejscu.Lecz ta niedok�adno�� w godzinach zacz�a dotkliwie odbija� si� nasprawach ca�ej ludno�ci. Z powodu ci�g�ego mylenia si� w czasie dochodzi�odo coraz przykrzejszych nieporozumie�.A najstraszniejsze rzeczy dzia�y si� z wielkimi zegarami - zurz�dowymi - z ogromnym katedralnym i miejskim wie�owym na ratuszu.Chodzi�y one B�g wie po jakiemu i B�g wie po jakiemu bi�y.A� kt�rej� nocy naraz takie dziwaczne i g�upie, takie niemo�liwezacz�y wydzwania� godziny, �e ca�� ludno��, (�yj�c� teraz wy��cznie my�l�o zegarach), opanowa� strach nieopisany. Powsta�a formalna panika -uderzono w dzwony na trwog�. A huk dzwon�w spi�owych, mieszaj�c si� zfa�szywem d�wi�kiem szalej�cych zegar�w, tworzy� jaki� waryacki,pot�pie�czy zgie�k nie do opisania. Ulice wype�ni�y si� t�umem po brzegi.Biegano, krzyczano, tracono g�owy. Powsta� taki zam�t, �e rz�d uczu� si�zmuszonym, dla przywr�cenia spokoju, rozp�dzi� zbuntowan� ludno��wojskiem. Lecz i ten �rodek nie okaza� si� do�� skutecznym, gdy� z powoduniedok�adno�ci w godzinach, nawet wojsko pomyli�o rozkazy - zacz�ostrzela� za wcze�nie...Wobec takiego stanu rzeczy nie tylko ju� sama ludno��, ale i w�adze zca�� powag� za��da�y od mistrza, aby natychmiast doprowadzi� zegary doporz�dku.Mistrz, wyzyskawszy po kolei wszystkie �rodki i sposoby, na jakie si�zdoby� mog�a jego olbrzymia, wsparta wieloletniem do�wiadczeniem wiedza,przyszed� do przekonania, �e nie ma sposobu zaradzenia z�emu. Ci�ko muby�o jednak obwie�ci� ludowi te prawd, prawd zapowiadaj�c� ojczy�niejeszcze gorsze nieszcz�cia, a dla niego samego b�d�c� zupe�nembankructwem firmy.Na szcz�cie by� on nie tylko wielkim uczonym i zegarmistrzem, lecz icz�owiekiem geniuszu, nie poprzestaj�cym na samych naukowych badaniach.Zacz�� wi�c szuka� w umy�le innego sposobu, chocia�by mniej naukowego,kt�ryby jednak prowadzi� do po��danego celu.I po d�ugich samotnych rozmy�laniach, nareszcie przyszed� do wniosku,�e skoro przyczyna nieregularno�ci chodu nie le�y w sair3ym mechanizmie(gdy� sam mechanizm zawsze by� niezaprzeczalnie dobrym), to musi istnie�jaki� g��bszy pow�d tego smutnego zjawiska.Zegarek jest wyrazem czasu, okre�lnikiem jego i przedstawicielem.Wadliwo�� zegark�w le�y widocznie w wadliwo�ci czas�w, kt�re reprezentuj�.Poniewa� za� ka�dy zegar chodzi inaczej, st�d wniosek, �e i ka�dyw�a�ciciel jego ma czas. odmienny, czyli, �e ka�dy cz�owiek jest innegoczasu i pod�ug innego czasu �yje. Co g�owa - to inna godzina...I spostrzeg� mistrz, �e czas jednych ludzi jest pr�dszy, ni� czasinnych. �e u niekt�rych os�b wskazuj� zegarki nawet bardzo dawne,zamierzch�e doby, a u niekt�rych znacz� jeszcze nie nadesz�e chwile...Spostrzeg�, �e przesz�o�� z ca�ym szeregiem epok umar�ych nie przesz�a ikre�li si� po wypadkach �ycia... i �e zar�wno ju� przysz�o�� chodzi poziemi...I te wszystkie najprzer�niejsze i najsprzeczniejsze czasy, dzi�w�a�nie, pomieszane jedne z drugimi, pogmatwane, szarpi�ce si�, snuj� pomiastach ludzkich, tworz�c ten stan przera�aj�cy zam�tu.Wobec tego odkrycia przeszed� go zimny dreszcz grozy i w�osy powsta�ymu na g�owie.Jak�e zaradzi� z�emu?Trzeba uporz�dkowa� czasy ziemskie pod�ug jednego, wsp�lnego imwszystkim, wielkiego zasadniczego czasu.Czasy ziemskie reguluj� si� oczywi�cie pod�ug Zegara Ziemi, do kt�regonale�y dotrze� i na og�ln� ziemsk� godzino nastawi� wszystkie zegary...Umiarkowawszy kierunek, w kt�rym nale�a�o d��y�, wyszed� mistrz z domuw nocy i przyszed� do podn�a wysokiej g�ry. Tam znajdowa�a si� tajemna,znana tylko nauce jego pieczara, w g��bi kt�rej by�o niewidzialne dlaniebacznego oka wej�cie do g�uchych, podziemnych korytarzy, rozbiegaj�cychsi� w rozmaitych kierunkach.Zapuszczaj�c si� jednym z nich, g��wnym, schodzi� zegarmistrz wzupe�nej ciemno�ci coraz ni�ej w g��b ziemi, zbli�aj�c si� ku jej�rodkowi. Wkr�tce jednak zacz�o si� robi� widniej z powodu jakiego�magnetycznego �wiat�a i w tym czerwonawym odb�ysku, zarysowa�y si� z lekkakontury wielkich, poszarpanych g�az�w.Im g��biej schodzi� zegarmistrz, tem bajeczniejsze sezamynieprzebranych bogactw wn�trze ziemi roztwiera�o przed nim. Jak z�omyska�, bry�y z�ota i srebra, dyamenty wielko�ci du�ych piaskowc�w, wala�ysi� l�ni�ce w nie�adzie, podobne od�amkom s�o�c, rozbitych gromemwszech�wiatowej burzy.Omijaj�c te skarby, uczony szed� coraz dalej. Widzia� szkieletyjakich� stworze� nieznanych, wymar�ych dawno na powierzchni ziemi.Skamienia�e smoki, �yj�ce jeszcze tylko w legendach, monstra kolorukrwawej miedzi, gniewne a nieruchome, zro�ni�te z granitem �cian,podtrzymuj�cych sklepienia.W wyrazie ich tkwi�o bezsilne wyt�enie w�ciek�o�ci, jak gdybypragn�y rozsadzi� wi���ce ich peta opoki. Chwilami a� zaj�cza�y posady odich gwa�townego drgnienia...Zaropia�a lawa wulkanicznych krater�w, po�u�lowe strz�py g�r,pokrywa�y grunt �liski, nier�wny, trudny do przebycia.Z do�u i z g�ry dochodzi�y pos�pne odhuki pracuj�cych si� jakich�.Huk podziemnego po�aru piec�w lub ku�ni, zag�uszany biciem tysi�cygigantycznych m�ot�w, wstrz�sa� dooko�a posad�.Tam pracowano nad wytwarzaniem niewygasaj�cego ognia ziemi, nadpodtrzymywaniem jej wewn�trznego ciep�a... .Nareszcie ujrza� uczony w olbrzymiej, potwornie olbrzymiej pieczarze,znajduj�cej si� w samym �rodku planety, straszliwy zegar ziemi. Ujrza�okr�g��, fosforyzuj�c� tarczo jego. Magnesowe wskaz�wki gro�nie si�obraca�y, wskazuj�c ponure doby...Przypatrzywszy si� im uwa�nie i obliczywszy czas mimo ca�ej swej grozynie m�g� si� oprze� zegarmistrz wrodzonej ciekawo�ci. Zapragn�� zbada�mechanizm strasznego zegara.Wdar� si� wiec na granitowe kolumny, kt�re podtrzymywa�y machin� izajrza� w jej tajemnicze wn�trze. Olbrzymie, zgrzytaj�ce ko�a �elazne,pordzewia�e, grube spr�yny, og�uszaj�cy ch�d wahad�owy, grzmotowy szcz�kz�owrogo wydzwanianych godzin - to wszystko razem nie odstraszy�odzielnego badacza od �mia�ych docieka�.Mniejszym jeszcze ni� owad, w stosunku do ogromu machiny, wygl�da�mistrz, �a��c po tych pot�nych osiach i trybach, zagl�daj�c uwa�nie wka�de zagi�cie, w ka�d� rdz� �ruby, zaz�bienie ko�a...I jakich�e tajemnic tam si� nie dopatrzy�!...Lecz gdy dok�adnie to wszystko obejrza� i pozna� ca�� skomplikowan�budow� - to przekona� si� niestety, �e pod�ug tego, co widzia�, nie mo�nanastawia� ludzkich kieszonkowych zegark�w, gdy� i ten wielki elementarnyzegar, zegar ziemi, nie chodzi dobrze...Trzeba wprz�dy uregul... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grochowka.xlx.pl