Zeglarze nocy, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
George R.R. MartinŻeglarze nocyGdy Jezus z Nazaretu wisiał na krzyżu, umierajšc, wolkryni minęli jegoagonię w odległoci mniejszej niż rok wietlny, kierujšc się na zewnštrz.Gdy na Ziemi srożyły się Wojny Płomienne, wolkryni żeglowali w pobliżuStarego Posejdona, na którym morza cišgle były nie nazwane i nie tknięterybackimi sieciami. Do czasu, w którym hipernapęd przekształciłZjednoczone Narody Ziemi w Imperium Federalne wolkryni dotarli już doskraju przestrzeni zajmowanej przez Hrangan. Hranganie nigdy się o tym niedowiedzieli. Podobnie jak my byli dziećmi małych, jasnych wiatów,kršżšcych wokół rozrzuconych słońc i niezbyt interesowali się rzeczami,które wędrowały w kosmicznej pustce i jeszcze mniej o nich wiedzieli.Wojna płonęła przez tysišc lat i wolkryni przelecieli przez jejrodek, niewiadomi i nietknięci, bezpieczni w miejscu, w którym nie mogšrozjarzyć się żadne ognie. Póniej Imperium legło w gruzach i przeminęło,a Hranganie zniknęli w mrokach Kolapsu, jednak dla wolkrynów ciemnoci niezgęstniały.Gdy Kleronomas wyleciał z Avalonu na swym statku badawczym, wolkryniznaleli się w odległoci dziesięciu lat wietlnych od niego. Kleronomasodkrył wiele rzeczy, jednak nie odkrył wolkrynów. Ani wtedy, ani podczasswego powrotu na Avalon pokolenie póniej.Gdy byłam trzyletnim dzieckiem, Kleronomas był tylko pyłem, takodległym i martwym jak Jezus z Nazaretu, a wolkryni przelatywali w pobliżuDaronne. Tego roku wszyscy czuciowcy Kreyów zachowywali się dziwnie -siadywali, wpatrzeni w niebo wiecšcymi, migoczšcymi oczyma.Kiedy dorosłam, wolkryni wypłynęli poza Tarę, stajšc się niewyczuwalninawet dla Kreyów i cišgle kierujšc się na zewnštrz.A teraz, gdy jestem stara i coraz starsza, wolkryni wkrótce przebijšWelon Grzesznicy, wiszšcy pomiędzy gwiazdami jak czarna mgła. A my lecimyza nimi, lecimy za nimi. Poprzez wypełnione ciemnociš zatoki przestrzeni,w które nikt się nie zapuszcza, przez pustkę, przez ciszę bez końcacigamy go, mój ŻEGLARZ NOCY i jaSchodzili powoli wzdłuż przezroczystej rury, łšczšcej stację orbitalnšz czekajšcym przed nimi statkiem, przecišgajšc się ręka za rękš poprzeznieważkoć.Melantha Jhirl, jedyna wród nich, która tutaj, w miejscu pozbawionymgrawitacji nie wyglšdała niezdarnie i zdawała się czuć zupełnie swobodnie,zatrzymała się na chwilę, żeby spojrzeć na wiszšcš w dole, nakrapianš kulęAvalonu - majestatyczny ogrom w czerni i bursztynie. Umiechnęła się ipopłynęła szybko w dół rury, z niewymuszonš gracjš wyprzedzajšc swychtowarzyszy. Zdarzało im się już wchodzić na pokład statku, każdemu z nich,ale nigdy w ten sposób. Większoć statków dokowała przy cianach stacji,jednak ten, wyczarterowany przez Karoly d'Branina, był zbyt duży i miałzbyt niezwykły kształt. Wisiał przed nimi: trzy niewielkie, umieszczoneobok siebie jaja, poniżej i pod kštem prostym dwie większe kule, pomiędzynimi cylinder, w którym miecił się napęd, a wszystko połšczone odcinkamirur. Cały statek był biały i funkcjonalny.Melantha Jhirl przeszła przez luzę powietrznš jako pierwsza. Innigramolili się, jedno po drugim, aż wszyscy znaleli się na pokładzie -pięć kobiet i czterech mężczyzn, każde z nich ze statusem akademickim, ichdotychczasowe drogi życiowe tak różne, jak pola ich naukowychzainteresowań. Młody, wštły telepata Thale Lasamer wszedł ostatni. Gdyinni rozmawiali, czekajšc na zakończenie procedury wejcia, nerwoworozglšdał się wokół.- Jestemy obserwowani - powiedział.Zewnętrzne drzwi zamknęły się za nimi, rura komunikacyjna odpadła.Teraz otworzyły się drzwi wewnętrzne.- Witajcie na ŻEGLARZU NOCY - dobiegł zza nich miękki głos. Jednaknikogo tam nie było.Melantha Jhirl weszła do korytarza.- Czeć - powiedziała rozglšdajšc się wokół z ciekawociš. Karolyd'Branin wszedł za niš.- Czeć - powtórzył głos. Dochodził zza siatki komunikatora poniżejzaciemnionego ekranu.- Mówi Royd Eris, właciciel ŻEGLARZA NOCY. Cieszę się, Karoly, że cięznów widzę i cieszę się również, że mogę powitać tu was wszystkich.- Gdzie pan jest? - kto spytał.- W mojej kwaterze, w pomieszczeniach, zajmujšcych połowę tej, wktórej jestemy, czyli mieszkalnej częci statku - przyjanie odpowiedziałgłos Royda Erisa. - Na drugš połowę składa się mesa, będšca jednoczeniebibliotekš i kuchniš, dwa pomieszczenia sanitarne, jedna kabina podwójna ijedna, doć niewielka, pojedyncza. Obawiam się że ci, którzy się w nichnie zmieszczš będš musieli rozwiesić sobie hamaki w lukach towarowych.ŻEGLARZ został zaprojektowany jako statek towarowy, nie pasażerski.Otworzyłem jednak wszystkie niezbędne przejcia i połšczenia, więcwszędzie, również w magazynach, jest powietrze, ogrzewanie i woda.Pomylałem, że będzie wam wygodniej, jeli rozmiecicie się w ten sposób.Również wasz ekwipunek i system komputerowy został umieszczony w lukutowarowym, ale zapewniam was, że jest tam jeszcze mnóstwo miejsca.Proponuję, żebycie teraz się rozlokowali, a potem spotkamy się w mesie naobiedzie.- Przyłšczy się pan do nas? - spytała Agatha Marij - Black, psipsych,gderliwa kobieta o wšskiej, ostrej twarzy.- W pewnym sensie - odpowiedział Royd Eris. - W pewnym sensie.Podczas obiadu pojawił się duch.Po rozwieszeniu hamaków i rozłożeniu rzeczy osobistych wokół miejsc, wktórych mieli spać, bez większych trudnoci odnaleli mesę. Było tonajwiększe pomieszczenie w tej częci statku. Jeden jego koniec zajmowałakompletnie wyposażona i dobrze zaopatrzona w zapasy żywnoci kuchnia. Wprzeciwległym końcu znaleli kilka wygodnych foteli, dwa czytniki,holotank i cianę pełnš ksišżek, tam i kryształowych koci pamięci.rodek mesy był zajęty przez długi stół z przygotowanymi dla dziesięciuosób miejscami.Czekał już na nich lekki, goršcy posiłek. Naukowcy obsłużyli się samii zajęli miejsca przy stole, miejšc się i rozmawiajšc, bardziej terazrozlunieni niż podczas wchodzenia na statek. Sztuczna grawitacja byławłšczona, co w ogromnej mierze przyczyniło się do poprawy nastrojów.Własna niezdarnoć podczas nieważkiego przejcia na statek została szybkozapomniana.W końcu zajęto wszystkie krzesła z wyjštkiem stojšcego u szczytustołu.Duch zmaterializował się włanie w nim.Wszystkie rozmowy nagle się urwały.- Czeć - powiedział upiór, wietlisty cień szczupłego, bladookiegomłodzieńca o białych włosach. Ubrany był w niemodny już od dwudziestu latstrój - lunš, pastelowobłękitnš koszulę z szerokimi, cišgniętymi wnadgarstkach rękawami i obcisłe, białe spodnie, stanowišce całoć zbutami. Mogli na wskro przez niego widzieć, natomiast jego oczy niewidziały zupełnie nic.- Hologram - powiedziała Alys Northwind, ksenotech, niska i tęga.- Royd, Royd, nic z tego nie rozumiem - poskarżył się Karoly d'Branin,rozszerzonymi oczyma wpatrujšc się w upiornš sylwetkę.Duch umiechnšł się nieznacznie i uniósł rękę.- Moja kwatera znajduje się po drugiej stronie tej ciany -powiedział. - Obawiam się jednak, że między potówkami tej częci statkunie ma żadnego połšczenia, żadnych drzwi. Większoć czasu spędzam wsamotnoci, cenię sobie odosobnienie. Mam nadzieję, że wszyscy odniesieciesię do tego ze zrozumieniem i uszanujecie mojš wolę. Będę jednak dobrym,uprzejmym gospodarzem. Tutaj, w mesie, będzie wam towarzyszył mójhologram. Gdzie indziej, jeżeli będziecie czego potrzebowali lubbędziecie chcieli ze mnš rozmawiać, użyjcie po prostu komunikatom. A terazwróćcie, proszę, do posiłku i do waszych rozmów. Z przyjemnociš będę ichsłuchał. Już bardzo dawno nie miałem na pokładzie pasażerów.Próbowali. Jednak widmo u szczytu stołu rzucało długi cień i obiadzostał dokończony popiesznie i w napięciu.Od chwili, w której ŻEGLARZ NOCY przeszedł na hipernapęd Royd Erisobserwował naukowców.Większoć z nich w cišgu kilku dni przyzwyczaiła się do bezcielesnegogłosu z komunikatorów i holograficznego upiora u szczytu stołu. Jednakjedynie Melantha Jhirl i Karoly d'Branin wydawali się czuć zupełnieswobodnie w jego obecnoci. Inni byliby jeszcze bardziej skrępowani, gdybywiedzieli, że Royd bezustannie przy nich był. Zawsze i wszędzie, patrzył.Posiadał oczy i uszy nawet w pomieszczeniach sanitarnych.Patrzył jak pracujš, jedzš, piš, kopulujš; niezmordowanieprzysłuchiwał się ich rozmowom. W cišgu tygodnia poznał ich, całšdziewištkę, i zaczšł dostrzegać rzeczy, które były ich małymi, wstydliwymitajemnicami.Cybernetyk, Lommie Thorne, rozmawiała ze swymi komputerami i zdawałasię przedkładać ich towarzystwo nad towarzystwo ludzi. Miała bystry umysł,ruchliwš, pełnš wyrazu twarz i niewielkie, chłopięce ciało. Większoć zpozostałych członków grupy uważała jš za atrakcyjnš, jednak ona nie lubiłabyć dotykana. Uprawiała seks tylko raz, z Melanthš Jhirl. Nosiła spódnicez miękko tkanego metalu i miała wszczep w przegubie, pozwalajšcy jej nabezporednie łšczenie się z komputerami.Ksenbiolog, Rojan Christopheris, był zgorzkniałym, kłótliwymmężczyznš, cynikiem z trudnociš kontrolujšcym swš pogardę dla kolegów.Upijał się do lustra. Był wysoki, przygarbiony i brzydki.Dwoje lingwistów, Dannel i Lindran, było kochankami na pokaz, wtowarzystwie innych nieustannie trzymajšcymi się za ręce i przytulajšcymi.Gdy byli sami, kłócili się zażarcie. Lindran znajdowała niezdrowšprzyjemnoć w ranieniu Dannela tam, gdzie najbardziej bolało, kpišc z jegozawodowej kompetencji. Oboje często uprawiali seks, jednak nigdy ze sobš.Agatha Marij - Black, psipsych, była hipochondryczkš, popadajšcš wczarne depresje, które nasiliły się jeszcze w zamkniętych, ciasnychpomieszczeniach ŻEGLARZA... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grochowka.xlx.pl