Zeslani do raju, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Mark CanterZes�ani do rajuWst�p do dziennika sir Waltera Raleigha, 1595Zapisane na pok�adzie �Lwi�tka� w czas wyprawy w poszukiwaniu Eldorado, na rzece, zwanej OrinokoW kraju, kt�rego dziewictwa nigdy r�ka ludzka nie skala�a, wznosi si� g�ra, tryskaj�ca pi�knem bia�ej ko�cielnej wie�y. Ponad ni� przewalaj� si� spienione wody rzeki mocarnej, jakowa wszelako nie kala zboczy onej, a upada na ziemi� czyni�c huk straszliwy, nape�niaj�c parne powietrze g�osem tysi�ca dzwon�w spi�owych. Powiadaj� i� dyamenty, a wszelakie insze bezcenne kryszta�y na wierchu onego g�rzyszcza pospolity �o�nierz obaczy� mo�e, jako i wi�cej bogactw, miast cudnych, �wi�ty� zdobnych z�oconymi obrazami, ni�li Cortez odnalaz� w Meksyku czy Pizarro w Peru. Azali co owa g�ra skrywa we wn�trzu swym, tego� zaprawd� umys�em nie dane mi obj��, albowiem �aden z mych ludzi, jako i ja sam, nie wespnie si� na wierzcho�ek onej, gdy� drogi nijakiej do przebycia uwidzi� nie mo�na.7Rozdzia� 1Mason Drake otworzy� oczy i zobaczy� pal�cego si� pilota. P�omienie zwinnie bieg�y po kurtce lotniczej martwego m�czyzny czerwony nylon stopi� si�, w�osy na przedramieniu zmieni�y si� w popi�.Mason, przypi�ty pasami do fotela, wylecia� przez przedni� szyb� helikoptera. Fotel le�a� teraz przechylony na jedn� stron�, wci�ni�ty w grz�skie bagno. M�czyzna zakrztusi� si� spalinami lotniczego paliwa; chcia� wyswobodzi� si� z pogi�tego aluminium i potrzaskanego pleksiglasu, lecz nawet uniesienie powiek wydawa�o mu si� zbyt wielkim wysi�kiem.Straci� przytomno��.Zbudzi� go kobiecy krzyk. Splun�� krwi� wci�gn�� w p�uca przesycone spalenizn� powietrze; ostry b�l przenikn�� do samych trzewi. Prawy bark, prawdopodobnie zwichni�ty, pulsowa� gwa�townie. Kilkana�cie jard�w dalej zach�anne p�omienie po�era�y cia�o pilota, jakby by�o kartk� papieru. Mason wzdrygn�� si� i odwr�ci� g�ow�. Smr�d oleistego paliwa i spalonego mi�sa przywiod�y wspomnienie napalmu. P�on�cych dzieci. Szarpni�ciem spr�bowa� uwolni� si� z pas�w i zwymiotowa�.Kobieta krzycza�a, wzywaj�c pomocy. Rozpozna� jej g�os i nagle zda� sobie spraw�, �e to nie Wietnam. W Wietnamie nie by�o anio��w - nie by�o Tree Sum-merwood.Odpi�� pasy kr�puj�ce mu ramiona, wy�lizgn�� si� z g��bokiego fotela, zapadaj�c w zimny, czarny mu�, i ruszy� w kierunku wraka, przy ka�dym kroku wy-szarpuj�c d�ugie buty z zasysaj�cego bagna. Klamka wyj�cia awaryjnego na uchylnych drzwiach ani drgn�a. Kopn�� j� raz, potem drugi. Jeszcze mocniej. Drzwi ust�pi�y, a podmuch czarnego dymu o�lepi� go na kilka sekund. Jakie� cia�o przyci�ni�te do wewn�trznej strony drzwi osun�o mu si� bezw�adnie w ramiona. Martwa kobieta. Poczu� uk�ucie w sercu.- Tree?Bandoliery z rolkami filmowymi krzy�owa�y si� na klatce piersiowej kobiety. Lisa, fotograf. Odetchn�� z ulg� i pu�ci� cia�o; bagnista woda zachlapa�a mu twarz.9- Tree, gdzie jeste�? - zawo�a� w zadymione trzewia wraku.- Mason, o Bo�e, tutaj! Nie mog� si� ruszy�. - Zakas�a�a gwa�townie.Ruszy� na czworakach po lewej �cianie helikoptera, kt�ra teraz by�a pod�og�. Palce napotka�y szczup�� r�k�, �lisk� od krwi. Poci�gn�� lekko do siebie. R�ka podda�a si� ze straszliw� �atwo�ci� oddzielona od cia�a. O ma�y w�os ponownie nie zwymiotowa�.- Do cholery, Tree! Gdzie jeste�?- Tutaj. Pod wr�g�. Barry le�y na mnie, oni wszyscy nie �yj�.Przeczo�ga� si� do cz�ci �adunkowej, odsuwaj�c na boki sprz�t wideo i kartony z jedzeniem w puszkach. Lewa r�ka natrafi�a na ow�osione nogi. Barry by� pot�nym facetem. Mason d�wign�� go jedn� r�k� a� na czole wyst�pi�y mu �y�y, a prawy bark eksplodowa� wszechogarniaj�cym b�lem. �ci�gn�� zw�oki z Tree. Cz�ciowo.- Z�ap mnie za r�k�. - Wyci�gn�� d�o� w g�stym dymie.- Nie mog�, moja r�ka ... co� z ni� nie tak. - Zanios�a si� kolejnym atakiem kaszlu.Zebra� si�y i przesun�� cia�o martwego m�czyzny, uwalniaj�c Tree. Z trudem podnios�a si� na nogi.- Uciekajmy, uciekajmy st�d! - zawo�a�a.Mason chwiejnym krokiem wyszed� z kabiny, ci�gn�c za sob� Tree. Zeskoczy� w bagno, a nast�pnie odwr�ci� si�.- Pospiesz si�. - Wyci�gn�� ku niej r�k�. Jej lewa d�o� by�a zmasakrowana. Zauwa�y� brak kciuka. - O, Bo�e - j�kn��. Wyobra�nia podsun�a mu b�yskawicznie �ywy obraz: Czternastoletnia Teresa w bia�ej szyfonowej sukience gra Brahmsa na wielkim, czarnym fortepianie. Podsun�� si� bli�ej i podtrzyma� j� kiedy zeskakiwa�a na ziemi�.Brn�li przez mokrad�a, oddalaj�c si� od p�on�cych szcz�tk�w helikoptera. Nie uszli daleko, kiedy silna eksplozja powali�a ich na kolana.- Schowaj g�ow�! - krzykn��, os�aniaj�c dziewczyn� w�asnym cia�em.Kawa�ki aluminium, stali i w��kna szklanego spada�y deszczem na wody bagna. Zaledwie kilka cali od miejsca, gdzie kulili si�, czekaj�c na koniec wybuchu, plusn�o co� zw�glonego i dymi�cego: damski but traperski z gore-texu. Odwr�ci� g�ow� i patrzy� na pomara�czow� p�on�c� kul�. Odg�os grzmotu nie zd��y� jeszcze przebrzmie�, kiedy but nabra� wody i poszed� na dno.�wiat ucich�. Mason poczu�, jak dzwoni mu w uszach, a serce �omocze w gardle. Tree utkwi�a w nim przenikliwy wzrok. Mia� nadziej�, �e jego oczy nie wyra�aj� strachu i b�lu, jakie czyta� wyra�nie w jej spojrzeniu.Miliony owad�w, �ab i ptak�w znowu zacz�y bucze�, kumka� i szczebiota�. Mason wyobrazi� sobie, jak dziewi�� tysi�cy st�p poni�ej wierzcho�ka g�ry, na kt�rym stali obj�ci, skacz� po�r�d ga��zi szczekaj�ce ma�py, skrzecz� ary, hu�taj�ce si� i fruwaj�ce pod baldachimem tropikalnego lasu, pomrukuj�ce jaguary przemykaj�w nieprzebytych chaszczach.Tam, w dole, krople deszczu w zetkni�ciu z bujn� ro�linno�ci� zmienia�y si� natychmiast w par�. Ale tu, na g�rze, lodowaty deszcz, zmieszany z piaskiem,10siek� nieprzyjemnie sk�r�. Mason przez wiele d�ugich lat przystosowywa� si� do tropikalnego upa�u nizin; teraz sta�, dygocz�c, na kr�luj�cej po�r�d chmur wyspie.Tree Summerwood skry�a twarz w mokrej koszuli przyklejonej do szerokiej piersi Masona Drake�a. Silnymi palcami delikatnie wyczu� jej morelowe warkocze. Na szczycie gigantycznej mesy nazywanej Kameleon-Tepui, �kanie dziewczyny wtapia�o si� w amazo�ski gwar.Rozdzia� 2D�ugi pas bagniska szeroko�ci� nie dor�wnywa� pi�karskiemu boisku, wi�c po kilku minutach dotarli na sta�y l�d. Przystan�li, odpoczywaj�c, na piaszczystym brzegu, pokryci do pasa czerwonawoczarnym szlamem wydzielaj�cym s�od-kaw� wo� zgnilizny. Mason odwr�ci� si�, chc�c zbada� zranion� r�k� Tree, lecz zauwa�y�, �e pokrywa j� gruba warstwa mu�u. Poczu� ucisk w �o��dku. Niedobrze.- Upad�am - usprawiedliwi�a si�, spogl�daj�c mu w oczy. Skry� prawdziwe odczucia.- Daj, obejrz� j�. - Z trudem unios�a lew�r�k�, opieraj�c j�na prawym przedramieniu. Podni�s� g�adki, p�aski kamyk i ostro�nie star� z r�ki warstw� szlamu. Skrzywi�a si� i sykn�a przez zaci�ni�te z�by, spogl�daj�c z niepokojem, gdy spod ciemnego mu�u wyjrza�o czerwone mi�so.Odrzuci� na bok kamyk i przyjrza� si� ranie. U�amana ko�� u podstawy kciuka stercza�a z mi�nia. Delikatnie odwr�ci� d�o�. Ogie� opali� ran�, co w tym przypadku nale�a�o uzna� za szcz�liwy traf, poniewa� poszarpane naczynia krwiono�ne zosta�y przypalone. Do�wiadczenie podpowiada�o mu, �e infekcja w tropiku by�a murowana - nawet je�li nie za�ywa�o si� b�otnych k�pieli - a zaka�enia kostne bez nale�ytej kuracji, zwykle ko�czy�y si� �mierci�. Z �alem pomy�la� o apteczce pod siedzeniem, teraz niew�tpliwie roztrzaskanej w drobny mak.- Musimy przemy� t� ran� - zaopiniowa� w ko�cu, marszcz�c brwi. - Zabrzmi to obrzydliwie, ale najlepsze, co mo�emy w tych warunkach zrobi� pod wzgl�dem medycznym, to przemy� j� moczem.- Co takiego?-�wie�y mocz jest sterylny...- Nasiusia�na ni�?- Musimy j� jako� oczy�ci�. Zerkn�a na mokrad�a.- Amo�e...12- Woda z bagna? Roi si� od zarazk�w, a w�a�nie je musimy sp�uka�. Odwr�ci�a wzrok.- Hej, Tree, tak trzeba. To nie pora na za�enowanie. Potrz�sn�a g�ow�.- Nie jestem za�enowana. Nie o to chodzi...- C�, ja jestem, wi�c zr�bmy to od razu. - Rozpi�� rozporek p��ciennych szort�w. - No, dobra. B�dzie szczypa�o jak cholera.Tree j�kn�a g�ucho i szarpn�a r�k� w ty�, kiedy ��tawy strumie� zala� ran�.- Postaraj si� jej nie odsuwa�...- Aua, to pali, to mnie pali. -...Mo�e uratowa� ci �ycie.- Auaaaa! - Ponownie szarpn�a r�k� do ty�u. Schwyci� mocno jej nadgarstek.- Przepraszam. Jeszcze kilka sekund. - Resztki czarnego szlamu sp�yn�y na ziemi�, obmywane ciep�ym moczem. Tree zamkn�a oczy. Dr�a�a.Mason zapi�� rozporek.- Potrzeba ci teraz t�giej dawki tetracykliny i morfiny - zaopiniowa�. - A ja powinienem zszy� sk�r� nad ko�ci�.- A ja powinnam by� w sanatorium, za�ywaj�c gor�cej k�pieli. Ale jeste�my tutaj, sami na tepui.Mason skin�� g�ow� i powi�d� wzrokiem po p�askowy�u. Tepui by�o olbrzymi� mes� ukszta�towan� niczym g�ry sto�owe o stromych, pionowych zboczach na po-�udniowo-zachodniej pustyni ameryka�skiej, lecz znacznie wi�ksz�. Mesy Monument Valley w Arizonie i Utah wystrzeliwa�y ku niebu, osi�gaj�c ponad trzysta metr�w wysoko�ci; tepui dorzecza Amazonki by�y dziesi�ciokrotnie wy�sze i stercza�y wysoko ponad chmurami skrywaj�cymi szmaragdowy dach lasu tropikalnego.Ponad sto tepui, kt�rych po�owy nikt, jak dot�d, nie odkry�, rozci�ga�o si� na olbrzymim obszarze od po�udniowo-wschodniej Wenezueli a� po granic� z Gujan�. Jedynie g��bokie rowy oceaniczne widzia�y mniej istot ludzkich ni� te odleg�e, nie do przebycia g�ry d�ungli. A ka�de tepui, z uwagi na wielowiekow� izolacj�, rozwin�o unikalny ekosystem, z odmianami fauny i flory, jakich nie mo�na spotka� na �adnym innym tepui ani nigdzie indziej na Ziemi.Mason zmru�y� oczy przed zacinaj�cym deszczem. Z ka�dej strony majaczy�y g�azy z piaskowca, niekt�re wielko�ci chatek, inne ogromne jak katedry. Ska�y zosta�y wyrze�bione przez wiatry oddzia�ywaj�ce na nie od dw�ch miliard�w lat.Skulili si� po zawietrznej stronie pokrytego mchem czerwonawego g�azu z owalnymi oknami na... [ Pobierz całość w formacie PDF ]