Za cene najwyzsza, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
S�awomir MrugowskiZa cen� najwy�sz�...IPo �wi�cie Jary�y usta�y deszcze i z nieba sp�yn�� �ar. W borze wia� ciep�y wiatr. Nagrzane, wilgotne powietrzepachnia�o zio�ami i �ywic�. D�ugie, kre�niowe dni t�tni�y �yciem, brzmia�y d�wi�kami god�w. Wiosna dojrza�a wbogactwie barw i kszta�t�w.Rankiem niebo zap�on�o ognist� �un�. W lesie wi�y si� jeszcze mg�y, ale wiatr rozgarnia� tuman. Wydobywa� zmlecznej zas�ony obsypane �wie�ym listowiem leszczyny, przejrzyste k�py jasnych brz�z, spl�tane konary �wierk�w imodrzewi. Po�r�d zielonej runi poszycia wi�a si� cienka nitka traktu.Droga wy�ania�a si� z lasu w�r�d jarz�bin, lebiody i czarnego bzu. Prowadzi�a w d�, ku rzece. Z krzak�w rosn�cych naskraju boru dobiega�o g�o�ne �wierkanie.Stado wr�bli zerwa�o si� nagle. Zadudni�a ziemia. Rozleg� si� plusk rozchlapywanych ka�u� i parskanie koni. Krzykipoganiaj�cych odbi�y si� echem w�r�d drzew.Zza krzew�w galopem wyjecha�a dw�jka konnych. Przed je�d�cami teren opada�. Wstrzymali horze na skraju skarpy.Konie z r�eniem zapar�y si� w ziemi�. Rozgrzeba�y kopytami �ci�k�. Boki wierzch�w parowa�y.Starszy z m�czyzn zsun�� si� z grzbietu karej klaczy. Poprawi� nied�wiedzie futro okrywaj�ce plecy i rozsznurowa�kubrak. Szeroka pier� zmoczona by�a od potu. Przy boku zwiesza� si� miecz w pochwie obci�gni�tej �mijow� sk�r�.Podszed� nad brzeg urwiska. W dole rozci�ga�a si� podmok�a �ozina. Si�ga�a a� do rzeki. Na surowej twarzywojownika zagra�y mi�nie. By� niespokojny.- Grz�sko... - spojrza� na ch�opaka siedz�cego na srokatym wierzchu.Od ust m�okosa unosi�y si� strz�pki pary. Niedorostek drgn��. Odgarn�� jasne w�osy na kubrak z wilczych sk�r.- Potopi� si�, czy wpa�� w �apy radymirowym... Wszystko lepsze od ch�opskiej pomsty - jego g�os �ama� si�. Z g��biboru odezwa�y si� krzyki.- Ch�opy za Note� nie p�jd�. Boj� si� wodnik�w i topielic na bagnach... - Starszy otar� ros� z w�s�w pod orlim nosem.- ...A cho�by i poszli... - w jego oczach b�ysn�y ogniki szale�stwa. Odruchowo sprawdzi�, jak miecz suwa si� wjaszczurze. Podszed� do karej. Klacz zni�y�a �eb i wyci�gn�a szyj�. M�czyzna pog�adzi� j� po chrapach.- Ka�dy si� boi, Wirgo. Ka�dy, kto tylko ma krzt� wyobra�ni.Ch�opak opu�ci� g�ow�.- Widzia�em konaj�cych na palu. Sterczeli tak ca�ymi dniami... I zdychali opluci, bez st�p ob�artych przez psy...- Ja te� czuj� strach, ale ponad wszystko, do cholery, chc� prze�y� - starszy prychn�� gniewnie. Odrzuci� na plecykasztanowe w�osy z wplecionymi paciorkami. Z wymachu nogi wskoczy� w siod�o.- Nienawidz� nas... Nienawidz� wszystkiego, co nie pasuje do ich �wiata, ale taka jest cena... - wychrypia�. Chwyci�cugle i spi�� konia. - ...Cena za wolno��. Najwy�sza cena, arko�czyku.- Cena za gonitw� bez celu, Strzygonia... - wyszepta� pod nosem ch�opak.Ruszyli w d� piaszczystego zbocza. Zza plec�w dochodzi�y ju� wyra�ne wrzaski nagonki.*Po majowych ulewach rzeka rozla�a si� szeroko. Zatopi�a cz�� lasu. Po�r�d olszyn b�yska�y s�oneczne refleksy odbiteod tafli. Tam gdzie �wiat�o przedar�o si� przez korony, sp�ywa�o kaskadami i grza�o przyjemnie. Nad traktem drzewatworzy�y zielone sklepienie. W ich koronach �piewa�y ptaki.M�czy�ni ub�oceni byli po brzuchy. Za nimi zosta�o nadrzeczne bagnisko. Zm�czeni, jechali wolno. Zasadzk�dostrzegli z daleka.Czekali na nich na rozstajach. Trzech zwalistych dr�gali gra�o w ko�ci. K��cili si� g�o�no. Ich niewysokie, kr�pe koniepas�y si� opodal. Przy osi�kach wygl�da�y niczym wyro�ni�te psy.Czwarty, niewysoki chudzielec o zapad�ej klatce, kima� siedz�c na siwej chabecie. Obudzony odrzuci� po�� d�ugiegop�aszcza. Podni�s� ma�� g�ow� wygolon� nad uszami. Jego twarz przeci�ta by�a �le zro�ni�t� blizn�. Kiedy dostrzeg�wojownika na karej klaczy, u�miechn�� si� sztucznie.Strzygonia wstrzyma� horza niedaleko chudzielca i jego ludzi.- Wi�c jednak... - szramiasty wspar� si� na ��ku zdobionym srebrnymi guzami. W�skie barki zw�zi�y si� jeszczebardziej. Bufiaste ramiona kaftana opad�y w okolice �okci. W fa�dach znik� medalion ze znakiem ognia. - Wczorajmia�em sen, a dzi� nieuchwytny Strzygonia w moich r�kach. Rado�� widzie�, ale jak m�wi� - nosi� strzyg razy kilka... -jego cienki g�os lekko dr�a�. Uni�s� brwi.- Dobrze sprawili si� kmiecie. Pognali ci� jak prosi� na rze�. Jeste� �cigany, za krwawe rozboje i gwa�ty skazany napal... Tyle szumu, a� bierze zazdro��. Obros�e� legend�, najemniku. �al, �e tak si� to sko�czy. Ciekawo��, czy bardzoci b�dzie do twarzy z dr�giem w rzyci - chudzielec zarechota� nerwowo. Szybko spowa�nia�. - Za twoj� g�ow� vladRadymir daje maj�tek. Od zesz�ej jesieni odbierasz mi s�aw�, ale szcz�cie dzi� sprzyja mnie!- Szcz�cie nie ma tu nic do rzeczy, S�owik - mrukn�� Strzygonia. Czu� jak krew �ywiej zaczyna kr��y� w �y�ach.S�ysza� jej szum. Przez rami� przebieg� dreszcz. Rozkoszowa� si� tym. - A o swoj� s�aw� mo�esz by� spokojny.Sprzeda�e� si� tak tanio. Zawsze by�e� kanali�, a teraz nie warto na ciebie splun��.- No, no... - szramiasty zasapa� si�. Spurpurowia�. Krew nabieg�a mu do twarzy i prawie trysn�a dziobami po ospie. -Dzia�am w majestacie... - zach�ysn�� si� - ...Ja, kurwa, jestem prawem! - zapiszcza�.- Jeste� s�aby - wycedzi� kasztanow�osy.- Do�� tego! Czas ci umiera�, Strzygu... - S�owik zeskoczy� z konia. B�oto chlapn�o spod chodak�w zako�czonychszykownymi czubami. Splami�o bufiaste zielonkawe hajdawery. Zadzwoni�y stalowe guzy rapci�w. Na nich przykolanach zawis�a sablja zakrzywiona niczym kosa.- Momot, Go�ot - krzykn�� na swoich. - Wania!Trzech drab�w bez po�piechu wysz�o spomi�dzy drzew. Strzygonia potrz�sn�� g�ow�. Dwaj rudow�osi podobni byli dosiebie jak krople wody. Ich chabrowe oczy nie pasowa�y do wrednych pysk�w. Trzeci, ze z�amanym nosemprzyklejonym do policzka, splun�� w r�ce i zdj�� z plec�w miecz si�gaj�cy mu do piersi.- Z�a� - pisn�� w�ciekle S�owik.- Poniechaj - mrukn�� kasztanow�osy. - Wiele zyskasz... Ca�e �ycie.- Z�a� m�wi�! - Chudzielec wrza�.Strzygonia spojrza� z ukosa. - To twoje �ycie - zeskoczy� z kulbaki. Pog�adzi� klacz po chrapach. - Co dalej?- No... - Jeden z bli�niak�w siorbn�� i podrapa� si� po �bie. - Jak zwyczajnie... - jego twarz� szarpa� nerwowy tik.- Bra� go, kurwa! - krzykn�� S�owik. Z�o�� miesza�a mu zmys�y.Pierwszy natar� ten ze z�amanym nosem. Strzygonia klepn�� horza. Stan�� napastnikowi na drodze. Uchyli� si� wostatniej chwili. Miecz Wani za�wista� ko�o ucha, rozr�ba� spr�chnia�y pie� za plecami najemnika. Strzygonia uderzy�pod �uchw�. W b�oto spad�a g�owa osi�ka od��czona od reszty kr�tkim ci�ciem. Bli�niacy spojrzeli na siebie.- Zabi� Waniuch�! - z niedowierzaniem j�kn�� rudzielec z tikiem. S�owik poblad�.- Podwajam stawk�! Podwajam... - wrzasn��.Momot westchn��. Skin�� na brata.Zaszli Strzygoni� z dw�ch stron. Uderzyli jednocze�nie, prostacko i wolno. Kasztanow�osy sparowa� bez trudu,odkr�ci� si�. M�g� ci�� w potylic�, ale nie chcia� ich zabija�. Po chwili Go�ot wypluwa� z�by oparty o drzewo. Momotwi� si� ze z�aman� piszczel�.- No, S�owik, masz pecha... - Strzygonia ruszy� w stron� szramiastego. - Czu� tu Kostuch�, ale to ci si� chyba niewy�ni�o. �al, �e tak si� to sko�czy, bo ch�tnie bym zobaczy�, czy do twarzy ci z palem w dupie... - stan�� przedchudzielcem na d�ugo�� miecza. - ...I pieprzone szcz�cie nie ma do tego nic!- Nu�e... - wata�ka zrzuci� p�aszcz w b�oto i si�gn�� po sablj�. Na czo�o wyst�pi� mu pot. Zakr�ci� m�y�ca i przyj��postaw� na ugi�tych nogach. Opar� p�az o rami� wolnej r�ki. Zata�czy� w przykl�ku i ci�� jadowicie na podbrzusze.Strzygonia z trudem odbi� zastaw�. Uderzy� pod pach�. Miecz musn�� odzienie S�owika. Ze�lizgn�� si� po medalionie.Kasztanow�osy cofn�� si� i ugi�� kolana. Prawie upad� potykaj�c si� o trupa Wani. Zachwianie uratowa�o mu �ycie.Sablja szramiastego przeci�a powietrze o cal od gard�a. Chudzielec spojrza� na miecz tkwi�cy w jego piersi. Zwyrazem zdziwienia sp�yn�� w b�oto.- Niespecjalnie si� narobi�e� - westchn�� najemnik. Z wyrzutem spojrza� na Wirgo. Arko�czyk poci�gn�� nosem.Kasztanow�osy przygni�t� nog� �cierwo S�owika i wyszarpn�� miecz. Chwyci� trupa za w�osy i doci�gn�� do pniakale��cego przy drodze. Ch�opak spojrza� z odraz�.- Zarabiam na pieprzone �ycie - mrukn�� wojownik wyprzedzaj�c pytanie i odr�ba� S�owikowi g�ow�. Poni�s� j� dokonia. Ten parskn�� i odwr�ci� �eb. Strzygonia wyj�� z juk�w parciany w�r i wrzuci� krwawy czerep. Pakunekprzywi�za� do innych.IIZab�ocone kozieg�owskie uliczki pustosza�y po targu. Ostatni kupcy �adowali wozy. Dzieciaki biega�y z piskiem.Krad�y, co si� jeszcze da�o. We wsi trzaska�y zamykane okiennice. Od karczmy dobiega� huk.D�wi�ki b�bn�w, piszcza�ek i g�li splata�y si� z przekle�stwami. Pod zamtuzem kl�� pijany drwal. Dyszlem wali�kowala po �bie. Stajenni biegali jak poparzeni. Unikali fruwaj�cego dr�ga i ha�astry bez grosza.Przed furt� stodo�y zajechali dwaj konni. Jeden na plecy narzucone mia� nied�wiedzie futro. Jego kasztanowe w�osy znanizanymi paciorkami zas�ania�y twarz o ostrych rysach i orlim nosie. Wiechcie pozlepianych w�s�w opada�y nabrod� zaro�ni�t� szczecin�.Drugi nosi� szub� z wilczych sk�r si�gaj�c� ud. Kubrak �ci�gni�ty by� grubym pasem ze srebrnymi guzami.- Ile za oporz�dzenie? - starszy zeskoczy� z kulbaki. Chwyci� s�ug� za giez�o.- Oj... pu��cie pane... Ociec sk�r� z�oj�!- Zajmiesz si� ko�mi, wyczy�cisz i obroku dasz.- Ale�...- Zamilcz! - podci�gn�� ch�opaka w g�r�. Spojrzeli sobie w oczy. Dzieciak zamar� na widok szpetnej g�bynieznajomego.- Zrobi� co chcecie, tylko pu��cie... - wyb�ka�.M�czyzna postawi� pacho�ka. Rzuci� mieszek. - Starczy?Stajenny chwyci� w locie. Wyj�� spory bursztyn.- Starczy pane, oj starczy. Nie spuszcz� koni z oka i do najlepszej zagrody dam.- Wiem - nieznajomy i jego towarzysz szli ju� w stron� karczmy. Przystan�li przed samymi wrotami.Na d�bowych drzw... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grochowka.xlx.pl