Ziemiaństwo1, Ebooki, autorzy, K, Koźmian Kajetan, Ziemiaństwo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]1Kajetan Ko�mianZiemia�stwoP I E � � INie powsta� nigdy we mnie zamiar tak zuchwa�y,Bym chcia� si�ga� po wieniec Wirgilego chwa�y;�aden mu z �miertelnik�w nie wyr�wna� w rymie,I dla �wiata on �piewa�, kiedy �piewa� w Rzymie.Szcz�liwy! rzewnej lutni tonami tkliwemi,Od tryumf�w, na zagon wi�d� zwyci�zc�w ziemi,I wskazuj�c, co or� spustoszy� zbrodniczy,Do nie zroszonych �zami zach�ca� zdobyczy.S�ucha� Rzym � bo gdy ber�o wzni�s� August �askawy,Serca cn�t zapragn�y, a rola uprawy.Wyjrza�a z niskiej chaty ogorza�a praca,I �wiat ch�tnie uwierzy�, �e wiek z�oty wraca,By�y i na tej ziemi Saturnowe wieki!Szumia�y k�osem pola, z�oto nios�y rzeki,Lipy miodem potnia�y, sad zdobi� si� kwiatem,P�oni�y si� Tyryjskim jab�onie szkar�atem,B��dz�ce po d�browach, przy ciekn�cym zdroju,Trzody na g�os znajomy bieg�y do wydoju,Igra�y po pag�rkach przyp�odki dorodne.By�y i serca prawe, i wioski swobodne.Pod skromn� strzech� szcz�snej mierno�ci� prostoty,Swoboda prac�, praca rozkrzewia�a cnoty.R�d kmiecia dawa� kr�le, w nich wz�r rz�d�w b�ogich,Bez napastnych celnik�w, bez poborc�w mnogich.P�ug by� dawc� dostatk�w, p�ug kraju puklerzem;Rycerz oraczem, oracz stawa� si� rycerzem.Wawrzynami okryte wraca�y do chaty,Pru� w�asn� d�oni� zagon, m�ne Cyncynaty;Przy ucztach Kuriusz�w, w ubogiej lepiance,Nios�y ho�d pokonanych narod�w pos�a�ce.Wtedy wdzi�czne Tyburu znali�my ustronie,Gdzie pierwszy bluszcz zakwitn�� na poety skronie.Mieszka�y Muzy w gajach, a wiejskimi tony,Flet pasterski po gajach g�osi� Polliony.Lecz ukaza� si� zbytek, a z nim nieszcz�� brzemi�!Skromnych ojc�w, ska�one wypar�o si� plemi�;Wesz�a chciwo��, i wieki �elazne przywiod�a;Or� wzi�� znami� w�adzy, p�ug niewoli god�a.Za�ama� r�ce rolnik, i z�orzecz�c obu,Pr�no cienie Ka�mirza wywo�ywa� z grobu;Nik�y w powietrzu skargi, a gwa�t bez przeszkody,�ywiciela narodu wtr�ci� mi�dzy trzody.J�kn�a sprawiedliwo�� na tyle zaka�y,�zy lito�ci na martwem licu skamienia�y;A odt�d, cho� si� lemiesz powierzchni dotyka,Brzydzi si� grunt zakl�ty znojem niewolnika.Hojne d�onie siewacza bujna rola zdradza,Bo ziarno �z� skropione w oset si� wyradza.Ach! czas ju�, czas przejedna� tak srog� niedol�,Czas przeb�aga� zel�one zagrody i role,�nie�ne cielce zaprz�ga� do krzywych rydwan�w,�cina� z ��k wonne kwiaty, z�ote k�osy z �an�w,Wie�czy� niemi rolnika uznojone skronie,Or� wr�ci� zbrojowni, p�ug stawi� przy tronie,G�osi� skrzywdzonej pracy zwyci�stwa i s�aw�. �Ludzko�ci! ty mi� natchnij, twoj� �piewam spraw�;A ty do powzi�tego przewodnicz zawodu,M�drcze! i rolniczego dobroczy�co rodu!P�jd�my do Hrubieszowa kwitn�cej ustroni,Ty z ustaw� swobody, a ja z fletem w d�oni;Obraz uszcz�liwienia pinia moje wzbudzi.Kupi�e� niewolnik�w zostawi�e� ludzi.Kt�ry� z nich na tw�j widok czu�� �z� utrzyma?Nie mia�o dzie�o wzoru, i s��w wdzi�czno�� nie ma.Tobie matki z pogodn� zajd� drog� twarz�,I sprawc� szcz�cia, drobnym niemowl�tom wska��;Nie zra�aj si�, je�eli padn� na kolana,Nie wstydzi ten ho�d ojca, kt�ry wstydzi� pana;Przyjmij go, a zwiedzaj�c zagrody wie�niacze,Spraw, aby moich pie�ni s�uchali oracze.Gdy skowronek nad bruzd� rodzim� zanuci,I bocian klekoc�cy na gniazdo powr�ci,I �urawie w powietrzu przez krzyki radosneG�osz�, w szacie zielonej wracaj�c� wiosn�.Oto jest chwila pracy � niech j� rolnik chwyta;Kto pierwszy pola zwiedza, pierwszy wiosn� wita:Dalej! dalej na role, korzystajcie z pory,Teraz, czas kraja� w skiby rozkrzep�e ugory;Teraz, od ��k rowami odprowadzi� wod�,I w mi�kkie dzikoro�le szczepi� r�d�ki m�ode;Bron�, albo grabiami rozrzuca� usepy,Kt�remi dar� zielon� kret poburzy� �lepy;Natr�tne z m�odych siew�w wyrywa� k�kole,I wa�em albo g�azem obwarowa� pole.Teraz z gaj�w zaprasza� na miedze i drogi,Dzikie tarnie, kolczaste ja�owce i g�ogi;Im powierzy�o niebo dar�w swoich stra�e.Przebaczcie gi�tkim chrustom, skrz�tni gospodarze;Bo kto obron� grz�dy na leszczyn� zdaje,Z�orzecz� mu zasiewy, z�orzecz� mu gaje.S�abe, i z m�odej sosny �erd� daje zapory,Przeb�dzie je g� chciwa na m�ode szczypiory;Przesadzi m�ody �rebiec przemierzywszy g�ow�;I w� obali, kiedy �ciera sier�� zimow�.Niebaczna gospodyni nim ogie� roznieci,Po kruche z nich u�amki drobne wy�le dzieci.Przechodzie�, woli zniszczy� ni�eli obchodzi�;Lub patrze� zasmucony, jak natr�tne trzody,Wysypi� si� na b�onia, pola, i ogrody,��k jego i ch�odnik�w napa�ci nie min�;Wieprz si� na nie wyprawi z �ar�oczn� rodzin�;Zniewa�y niecnym ryjem murawy kwieciste,I nieczystemi boki zm�ci strugi czyste.Ten w moich pie�niach zyska gospodarza imi�,Kto o trudach wiosennych zamy�la� si� w zimie;A d�ug� skib� wiod�c po wilgotnym �anie,Pomni, �e pi�knej pory kr�tkie panowanie,�e zmienna i niesta�a na polskiej przestrzeni,Nieraz szat� przybiera zimy lub jesieni.Dopiero ja�niej�ca wdzi�kiem i ozdob�,Dzie� z pogodnem wejrzeniem prowadzi za sob�,Sieje wonne fio�ki, ze snu budzi zdroje,Lekkich motyl�w ciep�ym tchem rozpala zdroje,Pie�ci zielone trawki � i tej samej chwili,Marszczy je siwym szronem, albo �niegiem chyli,Wabi pod m�ode krzewy ptactwo do rozkoszy,Znowu nagle od siebie chmurn� twarz� p�oszy;A gdy ju� lot w�drowny w obce wznosz� kraje,Z ca�� wdzi�k�w przy�ud� na drodze im staje;A oto, nowi je�ce sto razy zdradzeni,Wzbijaj� si� w ob�oki do wielbie� i pieni.O! najpi�kniejsza c�ro przelotnego roku,Dlaczego po�r�d tylu powab�w uroku,Do t�sknej za tob� d���c okolicy,Przybra�a� wdzi�k, a z wdzi�kiem niesta�o�� dziewicy?Sk�d ci przysz�a zabawa tak p�ocha i dzika,Czyni� sobie igraszk� z nadziei rolnika?Czy� nie do�� �zy �miertelnych nieba za to wini�,�e sta�o�� pi�kno�ci da�y za mistrzyni�?Spiesz si� raczej na ziemi obna�onej �ono,Na gaje, ��ki, szat� rozpu�ci� zielon�;Pospiesz, dro�sz� od pere� z Erytrejskiej toni,Wonn� ros� wys�czy� z dobroczynnej d�oni;Dotkni�te �wie�� stop�, doliny i g�ryNiech si� odziej� w rubin, z�oto i lazury;I sprzyjaj�c troskliwym ��dzom gospodarzy,Dostarcz kwiatu do wie�c�w, darni do o�tarzy.Ta rola obfitemi op�aci si� plony,Kt�ra dwakro� pozna�a p�ug, rad�o i brony,Na kt�rej okre�lonym bruzdami zagonie,Stopa siewacza w pyle upulchnionym tonie.Czy j� mlecznej pszenicy zdobi� maj� k�osy,Czy na niej zaszele�ci j�czmie� z�otow�osy,Czyli mi�kki len jasne rozwinie b��kity,Albo proso zaszumi b�yszcz�cemi kity,Czy wznijdzie ��ty rzepak, czyli b�b kosmaty,Albo gryka �nie�nemi woniej�ca kwiaty,Czyli pn�cy si� z lipkiem gronem chmiel po tyce,Lub w str�czku grzechocz�cy groch pokrewny wyce,Powracaj z rann� zorz�, powracaj wieczorem,Walczy� na sprutej grz�dzie, z twardych bry� uporem.Kiedy zio�a i trawy ranna poi rosa,I b��kitne spod chmury zab�ysn� niebiosa,Wtedy ssie wilgo� bry�a spiek�a od gor�ca,I wtenczas niech j� brona z�bata roztr�ca.Wtedy wypleniaj chwasty na zbo�a zawzi�te,Targaj perze grabiami, i rwij w��kna kr�te,Wycinaj naje�one kolcem ostu krzaki,Pod�y �opian, zaczepny rzep, liche bod�aki;Niszcz wysmukle bylice, si�gaj do korzeni,Gn�b i szczaw, kt�ry rol� ja�ow� rumieni.Nie spuszczaj si� na lemiesz, bez ostrej motykiNie ust�pi� te gro�ne zbo�a najezdniki;Znios� lekk� obraz�, schyl� si� na rol�,I wt�oczy� si� pod skib� p�ugowi dozwol�.Lecz skoro ich �elazo w zarodzie nie przytnie,Uparty r�d, na kl�sk� p�l twoich zakwitnie;Rozkrzewi si� i zgn�bi po�ywne nasiona.Tak � pod�ych twor�w wsz�dzie jedne s� znamiona.Prze�laduj, p�ki drobnych plemion nie rozsiej�.Niech w kwiecie wieku bez lito�ci na zagonie mdlej�.A gdy je s�o�ce przejmie, nie �a�uj mozo�y,Sk�adaj w stosy, pal ogniem, rozrzucaj popio�y. �Kt� zliczy mnogi szereg natr�tnych rodzaj�w?Czasem papro� z s�siednich przyw�druje gaj�w,Je��wka zbrojne kolcem pr�tki porozpina,I wysnuje si� groszk�w kwiecista rodzina;Zagoszcz� w twoich polach ognik i rumianki,I b�awatek od �e�c�w zrywany na wianki,Mak senny, i rozwity pow�j po zagonie,I k�k�l co r�owym wstydem w kwiecie p�onie,A czarnych ziarn w �upinie zawi�zuje krocie,Kt... [ Pobierz całość w formacie PDF ]