Zacofana planeta, EBooki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Harry Harrison Zacofana Planeta- Ale� ta wojna zako�czy�a si� lata przed moim narodzeniem! W jakispos�b jeden g�upi torpedowiec mo�e kogokolwiek zainteresowa�? - Dall,zwany Ma�olatem, by� najwyra�niej skutecznie og�upiony.Jego szcz�ciem by�o, �e komandor Lian Stane poza du�� ilo�ci�do�wiadczenia i wytrzyma�o�ci mia� niewyczerpane zapasy zimnej krwi i by�cz�owiekiem z natury spokojnym.- By�o to dok�adnie pi��dziesi�t lat temu, a Era S�u�alstwa te� trwa�asw�j czas, ale to nie znaczy, �e od tego czasu wszystko, co zosta�owypuszczone w przestrze� w zwi�zku z wojn�, przesta�o po niej lata�! -Stane spojrza� w okno, gdzie na pierwszym planie rysowa� si� kszta�t jegookr�tu wojennego, widmowy na tle gwiazd, sk�adaj�cych si� na imperium, zkt�rym walczyli tak d�ugo, by je w ko�cu zniszczy�. - A samo S�u�alstwotrwa�o pewnie ze sto lat, a ci�gle jeste�my w po�owie rekonstruowaniaekonomii i gospodarki i wyci�gania ich z poziomu niewolniczego. Poza tymmusimy jeszcze uwa�a� na ich maszyny, takie jak to tu! - kopn�� zobrzydzeniem pok�ad.- To wszystko to ja znam na pami��! - Dall by� ju� wyra�niezdenerwowany. - Na planetach jestem od chwili wst�pienia do floty. Tylkoco to wszystko ma wsp�lnego, do diab�a, z t� cholern� Mozaik�, kt�r� tyleczasu gonili�my? Przecie� zrobiono ich podczas wojny chyba z bilion iwypuszczono w chmurki. Jak, u Boga Ojca, jeden taki antyk mo�e wzbudza�zainteresowanie?- Gdyby� cho� raz uwa�nie przeczyta� opis techniczny - komandor wskaza�na broszurk� le��c� przed nim - zamiast marnowa� energi� w okolicznychburdelach, traci�by� teraz troch� mniej nerw�w. Torpedowiec klasy Mozaikajest broni� przystosowan� do wojny w przestrzeni. Jest to praktycznierzecz bior�c statek kosmiczny sterowany przez komputer zaprogramowany tak,aby odnale�� okre�lone cele i zniszczy� je. Ma, rzecz jasna, w�asn� obron�jak i mechanizm autodestrukcji w przypadku dostania si� w obce r�ce lubwyczerpania �r�de� energii. Jego g��wn� broni� s� torpedy energetyczne,zdolne zniszczy� dowoln� planet�.- Nigdy nie s�dzi�em, �e to ma pok�adowy komputer - mrukn�� Dall. -M�wi si� zawsze, �e roboty maj� zakodowane blokady, uniemo�liwiaj�cezabijanie ludzi. Czy ten nie ma tego wynalazku?- Raczej wbudowany ni� zakodowany. To bardziej oddaje stan faktyczny -poprawi� go Stane. - Pami�taj, �e roboty nie maj� ludzkiej psychiki, cho�pod wzgl�dem z�o�ono�ci nie ust�puje ona naszej, to jest jednak inaczejkodowana. A poza tym wi�kszo�ci z nich nie znane jest poj�cie moralno�ci.Dawno temu, w pocz�tkach naszej robotyki, budowali�my maszyny z ludzkimipsychikami. To zreszt� jest domena specjalist�w. Ale z tego co wiem, todzi� tego typu umys�y maj� tylko niekt�re, w�sko wyspecjalizowane maszyny.Reszta si� nie sprawdzi�a i ma umys�y lepiej dostosowane do swejdzia�alno�ci. Mozaika nie zna poj�cia moralno�ci, chyba �e uznamy za tomo�liwo�� kalkulacji, jak wiele jest w stanie zabi�! Ma detektor masy igdy przekracza ona w odnalezionym czy napotkanym obiekcie mas� krytyczn�,to rozpoczyna si� dzia�anie, w kt�rego efekcie mo�e z du�ym powodzeniemby� zniszczony zar�wno statek, jak i planeta. Wszystkie dane, jakiepoprzedzaj� atak, s� raz jeszcze kodowane i interpretowane. A teraz co dotwoich w�tpliwo�ci - najprawdopodobniej ten torpedowiec mia� zaj�� si�czwart� planet� uk�adu, w kt�rym teraz jeste�my. - Czy mamy co� w archiwumo tej planecie?- Nie. Jest to nie zbadany dotychczas system, przynajmniej do czas�w,kt�re obejmuj� nasze archiwa. Ale S�u�alcy mogli o niej co� takiegowiedzie�, �e zdecydowali si� na jej zniszczenie. Jeste�my tu po to, abysi� dowiedzie�, dlaczego tak postanowili.Ma�olat sta�, przetrawiaj�c us�yszane informacje.- I jest to jedyny pow�d? - odezwa� si� w ko�cu. -Je�li nam si� uda, tob�dzie wszystko...? My�l�, �e to nie powinno by� zbyt trudne...- To my�lenie jest typowym przyk�adem, dlaczego na tym statku masz taknisk� rang� - artylerzysta Arnild obwie�ci� sw� obecno��.Arnild by� weteranem s�u�by patrolowej, kt�ra s�yn�a z tego, �e dzia�emerytalny nie narzeka� na nadmiar petent�w. Poza tym by� ca�kowitymignorantem, wy��czaj�c trzy dziedziny: wojn�, komputery i dzia�a.- Czy mog� co� doda� od siebie o mo�liwo�ciach tego, co nast�pi,szefie? Pierwsze - to ka�dy wr�g S�u�alc�w jest naszym sprzymierze�cem, amo�e by� przyjacielem. Drugie - mo�e tak by�, �e jest to wr�g ca�ej rasyludzkiej i wtedy b�dziemy musieli u�y� Mozaiki, �eby ukr�ci� �eb ca�ejsprawie, czyli zako�czy� zbo�ne dzie�o rozpocz�te przez S�u�alc�w. Trzecie- to S�u�alcy mog� mie� tu co� schowane, co� w stylu zast�pczego centrumdowodzenia. Co�, co raczej zniszcz� ni� nam poka��. Ka�dy z tych powod�wjest wystarczaj�cy, �eby zainteresowa� si� t� planet�, nie?- B�dziemy w atmosferze za dwadzie�cia godzin - przerwa� zaleg�� cisz�Dall - ale je�li mu damy pe�n� moc, to mo�emy by� za siedem.- Zbyt d�ugo si� nie uchowasz. Jeste� zbyt niecierpliwy, jak nagrzeczne dziecko - Arnild nawet nie odwr�ci� g�owy od ekranu, ustawiaj�cfiltr podczerwieni na najlepsz� ostro��.- Panowie, troch� kultury - g�os Stane'a by� jak zwykle spokojny icichy. - To �e jeste�my we trzech i to na tym zadupiu zapomnianym przezBoga i ludzi oraz nasze dow�dztwo, to jeszcze nie pow�d, �eby nieprzestrzega� podstaw dobrego wychowania. A poza tym, Arnild, zapomnia�e�,�e Dall nigdy nie walczy� ze S�u�alcami. A teraz jazda na nasz� �ajb�.Przelatywali przez atmosfer� w milczeniu. Zwiadowczy planetolotzatacza� kr�gi po r�wnikowej orbicie, gdy uzyskali pierwsze odczyty iodbitki z powierzchni. Duplikaty pow�drowa�y na st�, orygina�y zosta�y wzapiecz�towanych kasetach, kt�re otwiera si� tylko w bazie.- Niewiele tu tego - komandor odsun�� odczyty - a i od tego cz�owiekg�upieje. Nie mamy innej rady, schodzimy i rozejrzymy si� na miejscuArnild w milczeniu ogl�da� zdjgcia. Jego palce odruchowo uruchamia�ynie istniej�ce wyrzutnie. Dall piemrszy przenua� cisz�.- Faktycznie, niewiele tu ciekawego. Kupa wody i jeden wielkikontynent. Nic wi�cej.- Nic wykrywalnego - to by� Stane. - �adnego promieniowania, du�ych masmetalu na powierzchni czy w jej wn�trzu, �adnych �r�de� energii. �adnychpowod�w, dla kt�rych tu jeste�my.- Ale jeste�my tu! - Arnild zako�czy� kontemplacj� zdj��. - Wi�czamiast strz�pi� g�b�, zje�d�ajmy na d� i przekonajmy si� naocznie pocholer� si� tu znale�li�my. To tu - prztykn�� w zdj�cie - to chyba jaka�wioska. Prymityw! Dymy z palenisk, tubylcy szwendaj� si� po okolicy jak�ni�te rybki...- A tu s� owce na polu - przerwa� jak zwykle Dall - i �odziewyp�ywaj�ce z zatok. Powinni�my tu co� znale��! - No c�, pozosta�my w tejzbo�nej nadziei. Przygotowa� si� do l�dowania!Starym zwyczajem odby�o si� ono z hukiem i b�yskiem. Przyziemili wzagajniku na wzg�rzu, na kt�rego stoku by�a po�o�ona najwi�ksza nakontynencie osada.- Pozytywny odczyt atmosfery - Dall wy��czy� analizator.- Zosta� przy celownikach, Arnild - Stane by� tym razem spokojniejszyni� zwykle. - Trzymaj nas na wizji, ale wal tylko na m�j rozkaz.- Albo gdy ci� zabij� - g�os Arnilda by� ca�kowicie wyprany z emocji.- Albo gdy mnie zabij� - Stane nie ust�powa� mu pod tym wzgl�dem ani najot�. - W tym wypadku zostaniesz dow�dc�.Razem z Da�lem ubrali lekkie skafandry i opu�cili statek. Powietrzeby�o ch�odne i przyjemnie orze�wiaj�ce.- Pachnie wspaniale po odorze tych katakumb!- Masz rzadki dar obrzydzania sobie �ycia - odezwa� si� w s�uchawkachArnild. - Hej! Zobaczcie no, co si� dzieje w wiosce!Dall ustawi� ostro�� lornetki. Stane zrobi� to, gdy tylko opu�cilipok�ad.- Nic si� nie rusza! Wy�lij "Oko"!Z hukiem boostera owalny aparat opu�ci� planetolot i zacz�� zatacza�kr�gi nad wiosk�. Sk�ada�a si� ona z oko�o setki dom�w o przestronnychwej�ciach, tak �e "Oko" mog�o spenetrowa� ich wn�trza.- Nikogo - g�os Arnilda by� pe�en sarkazmu. - Ani jednego zwierzaka,nie m�wi�c o gospodarzach. I gdzie si� podzia�a ta przys�owiowa go�cinno��wobec gwiezdnych tu�aczy?- Ludzie nie mogli, u diab�a, tak po prostu znikn�� - zdenerwowa� si�Dall. - W jak� stron� by� nie spojrza�, pola s� puste. A przecie� dym zkomin�w jeszcze si� snuje po okolicy!- Dym jest, a ludzi nie ma - g�os Arnilda by� zn�w beznami�tny. -Zejd�cie z �aski swojej na d� i rozejrzyjcie si�."Oko" opu�ci�o wiosk� i lecia�o w kierunku statku. W�a�nie przelatywa�onad zagajnikiem, gdy stan�o jak wryte, a s�uchawki rozdar�y si� g�osemArnilda:- Stop! Tam nikogo nie ma, ale z dziesi�� metr�w nad wami kto� jest ito nawet nie taki brzydki!Obaj zainteresowani powstrzymali naturalny odruch zadarcia g��w ipodziwiania tego kogo�. Zrealizowali go dopiero po chwili, gdy byli ju� wbezpiecznej odleg�o�ci od niezas�u�onych podark�w, kt�re mog�y si� imposypa� na g�owy.- Uwa�ajcie! Obni�am grata dla lepszego obrazu. Dziewczyna, �adna, niema �adnej, widocznej broni, tylko jak�� sp�dniczk�. Siedzi na drzewie inie rusza si�. Oczy ma zamkni�te. Wygl�da na cholernie przestraszon�.Obaj podr�nicy widzieli konturowy obraz opisywanej rzeczywisto�ci wsoczewkach swoich lornetek.- Nie podje�d�aj bli�ej, ale w��cz g�o�nik i prze��cz mnie na lini�.- Jeste� w��czony.- Jeste�my przyjaci�mi... Zejd�... Nie chcemy ci� skrzywdzi�... -s�owa odbija�y si� echem i zniekszta�cone dociera�y do ich uszu.- S�yszy, szefie, ale mo�e jej nie uczyli esperanto - zauwa�y� Arnild.- Rezultaty twojej przemowy s� nik�e - mocniej przytuli�a si� do pnia.Stane nie�le zna� j�zyk S�u�alc�w w czasie wojny, ale teraz musia� si�nie�le pogimnastykowa�, zanim skleci� zrozumia�� wi�zank� d�wi�k�w o tymsamym znaczeniu w j�zyku wrog�w.- To co� da�o, szefie - meldowa� Amild. - Podskoczy�a tak, �e omal niezlecia�a z tej grz�dy. Teraz wlaz�a chyba d... [ Pobierz całość w formacie PDF ]