Zang pierwszy święty, EBooki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Robert ZangPierwszy �wi�ty!W ciemnym pokoju kolejny raz o �cian� obi�a si� �ma. Zupe�nie si� gubi bez�wiat�a, zauwa�y�. Podszed� do zamkni�tego okna i przez rozchylone �aluzjespojrza� na o�wietlon� tysi�cami �wiate� ulic�. Co za widok, jak tu wysoko, a tewszystkie samochody rzeczywi�cie wygl�daj� jak pude�ka zapa�ek. Parking obokbudynku by� pe�ny, a specjalnie do tego celu wyznaczony cz�owiek, ma�a ciemnakropeczka lawiruj�ca pomi�dzy zwalniaj�cymi prostok�tami, kierowa� pojazdy nainne, przygotowane ju� wcze�niej miejsca. To pewnie ten sam facet, kt�rywpuszcza� ich dwie godziny temu.W stoj�cej na parapecie popielniczce zgasi� papierosa. Ca�y czas targa�y nimw�tpliwo�ci. Ca�a ta oprawa, telewizja, mowy - nie podoba�a mu si�. Nie m�g� si�w tym wszystkim odnale��, nie chcia� zrobi� z siebie b�azna, a nigdy niepotrafi� zachowa� si� odpowiednio w tak zmanierowanym towarzystwie. Powinienpewnie tryska� dowcipem zabawiaj�c wszystkich dooko�a, albo rzeczywi�ciezachowywa� si� jak prawdziwy �wi�ty, a przecie� jest w ko�cu tylko cz�owiekiem inie mo�na oczekiwa� od niego cud�w. Ma swoje wady i traf chcia�, �e akurat nielubi przebywa� na takich imprezach, w�r�d tylu ludzi. Do tego zupe�nie obcych.Czy to, �e woli samotno�� i anonimowo�� jest grzechem, lub przest�pstwem? Czymo�na go za to pot�pia�?Nie m�g� odm�wi�, powiedzie� nie i wzi�� si� po prostu do roboty. Nikt by mu nato nie pozwoli�, poszliby za nim na ulic�, nie dali spokoju. A tak, to mo�e imwystarczy, zaspokoj� to swoje wyuczone pragnienie robienia ze wszystkiegoprzedstawienia, hollywoodzkiego show. Istnieje iskierka nadziei, �e mo�edotrzymaj� danego s�owa, albo chocia� b�d� udawali �e ich nie ma, b�d� �ledzi�go z daleka, mo�e z helikoptera lub dach�w pobliskich kamieniczek, ale nie b�d�ingerowali, chcieli przeprowadza� wywiadu, czy chocia� zada� kilku pyta� zarazpo pierwszym razie.Tak. Po pierwszym razie - zamy�li� si�. - Je�li oczywi�cie b�dzie jaki� pierwszyraz. Chcia�by �eby raczej nie zdarzy� si� dzisiaj. Jutro, gdy wstanie znowu, ato wszystko b�dzie mia� ju� za sob�, jak dalekie wspomnienie. O ile nie b�dziedziennikarzy pod oknem, ale - ca�y czas �y� t� nadziej� - maj� zostawi� mnie wspokoju przynajmniej przez miesi�c, a potem mam tylko poda� termin konferencji.Zreszt� to jedyny spos�b, �eby cokolwiek dosz�o do skutku. Nie zrobi� nictakiego przed kamer�.Nie m�g� si� odpr�y�, wyluzowa�, a przecie� zaraz mia� wyj�� do wszystkich,przedstawi� si�, stan�� przed mikrofonem. Ile jeszcze mam czasu? - pomy�la�. -P� godziny, pi�tna�cie minut? Serce podesz�o mu do gard�a, pr�bowa� si�uspokoi�, zmniejszy� ci�nienie. Jeszcze si� tu przekr�c�, to by dopiero by�o.Wzi�� kilka g��bokich oddech�w, jeszcze raz wyjrza� przez okno i postanowi�wr�ci� do garderoby. Wyszed� na jasny korytarz.Magda masowa�a mu plecy. Jej delikatne palce obudzi�y w nim na nowo ci�gle �ywewspomnienia, obrazy wsp�lnie sp�dzanego czasu, las�w i ��k. G�r. Podr�y nakoniec �wiata, nieprzeliczonych godzin przele�anych razem w ��ku. Teraz towszystko min�o, ju� kiedy zrywali wiedzia�, �e nie m�g�by tak �y�, rozdartyci�gle mi�dzy zasadami, kt�re sobie narzuci�, stawiaj�c je ponad wszystkim, ami�o�ci� kt�ra bezustannie pr�bowa�a je z�ama�, zagarn�� go tylko dla siebie,rzuci� na kolana i uczyni� wiecznym niewolnikiem. Nie, to by�o zbyt trudne, zbytwyczerpuj�ce, walka miedzy dwiema tak wielkimi pot�gami, a on w samym centrumtej bitwy. Czu� si� jak w pu�apce, zdecydowanie musia� stan�� po kt�rej� zestron. Ona tego nie rozumie, wiedzia� to, pogodzi�a si� z tym, ale nie jest wstanie tego zrozumie�. Presja spo�ecze�stwa zmusi�a j�, aby by�a tu dzisiaj, abysta�a za jego plecami i pr�bowa�a by� z nim w tak wa�nej chwili. Wielu ludzizapewne nie jest w stanie tego poj��, by� tego �wiadom. Ca�y ten plan musia�narodzi� si� na samym dnie, tam gdzie cz�owiekowi nie pozostaje ju� nic wi�cejpoza zasadami. Gdzie stanowi� one ostatni bastion jego natury, jedyn� bro� przedca�kowitym zepsuciem, poddaniem si� woli zmys��w i pieni�dzy, totalnej anarchiimoralnej.- Nie przejmuj si�, wszystko p�jdzie dobrze - m�wi�a ciep�o do niego. By�ar�wnie stremowana, ale jej by�o �atwiej. To nie ona mia�a tam wyj�� i powiedzie�co� m�drego, co� co spodoba si� wszystkim, utwierdzi w przekonaniachzwolennik�w, przekona tych nie do ko�ca wierz�cych. Czy sam w to wierzy�?, a ktojest bez winy, pierwszy niech rzuci kamieniem. To ogromna odpowiedzialno��, nietylko przed lud�mi, przed sob�, przed w�adz�. To o wiele wi�cej. Tam na ulicynie ma si� w�tpliwo�ci, �e kto� powinien zacz�� robi� porz�dek, ale jak tob�dzie wygl�da�o, gdy zostanie ju� sam, maj�c to cholerne prawo, mog�c go u�y�,nietykalny przez w�adz�, sam przeciw wszystkim, pomi�dzy zamkni�tymi na czteryspusty oknami i drzwiami, w ciemnej ulicy, na miejscu zbrodni. Jak b�dzie si�czu�? Czy na czas przyjdzie ta ogromna z�o��, kt�ra mo�e pchn�� go do takichczyn�w, czy rozpali go do bia�o�ci i pomo�e mu nacisn�� spust, czy te� ogarniego strach i wyrzuty sumienia. Czy b�dzie zdolny si� z tym zmierzy�? Wszystkob�dzie dobrze, �atwo powiedzie�.- Chyba musz� ju� i�� - podni�s� si� z krzes�a. Pierwszy �wi�ty, te� co�. Obj��j� mocno ramieniem i wtuli� si� w bujne w�osy, dotykaj�c wargami delikatnejszyi. Odda�a si� temu poca�unkowi w pe�ni, odchylaj�c g�ow�, pr�buj�c odgarn��wchodz�ce mu w usta w�osy. Kolejny ciep�y ognik rozpali� si� w jego wn�trzu, alezgasi� go zaraz. Jego twarz rozpogodzi�a si�, wreszcie by� gotowy.Najpierw przem�wi� prezydent. T�umy zebrane w ogromnej sali (wszyscy we frakach,garniturach, sukniach wieczorowych) ucich�y, gdy tylko pojawili si� pierwsidostojnicy, szepty i ciche chichoty uci�o dopiero pojawienie si� g�owy pa�stwa.Teraz panowa�a bezwzgl�dna cisza. Prezydent zacz��."Drodzy zebrani, panie, panowie..." M�wi� o ostatnich latach, o z�u jakiezal�g�o si� na ulicach, o potrzebie wprowadzenia jakiego� rodzaju stanuwyj�tkowego, o podj�ciu walki. Wspomnia� czasy, gdy pa�stwo dzi�ki edukacji idzia�aniom wymiaru sprawiedliwo�ci doprowadzi�o do zerowych statystykkryminalnych. Opowiada� o d�ugich latach, jakie prze�y�, on i wi�kszo�� tuzebranych, bez opieki policji patroluj�cej miasta, bez wi�zie�, bez s�d�w i conajwa�niejsze bez przest�pc�w. Spu�ci� g�ow� m�wi�c o pierwszej kradzie�y, kt�rawydarzy�a si� kilkana�cie lat temu, zupe�nie nie gro�nej, pope�nionej przezjakiego� uczniaka, o tym, jak wszystko potem powr�ci�o do normy, i �e dzisiajosoba ta jest szanowanym obywatelem. Zmieni� ton g�osu, gdy zmuszony by�przypomnie� wydarzenia sprzed dw�ch lat, kiedy to dokonano napadu na bank ibestialskiego morderstwa kilku pracownik�w. M�wi� o obradach Komisji iprzywr�ceniu cz�ci funkcjonariuszy do s�u�by ulicznej, o tym jak przebiega�y terozmowy i dlaczego postanowiono zrezygnowa� z broni. M�wi� o s�abych stronachnatury ludzkiej i o jej prawach do �ycia. O wyborze jaki zmuszeni wszyscy bylipodj��, gdy przest�pstwa sta�y si� nagminne, o wyborze mi�dzy dalszymnadstawianiem drugiego policzka i znoszeniu coraz to silniejszych raz�w, apodj�ciu walki, w obronie swoich matek, ojc�w, �on, dzieci. W obronie tego, o cowalczyli ca�e swoje �ycie, pracuj�c ci�ko, nie raz w pocie czo�a, ale uczciwie,bez zazdro�ci, zawi�ci, czy pychy. �yj�c zgodnie z Przykazaniami. "To nie jestdobra droga - m�wi� - ale w obecnej sytuacji musimy wybra� mniejsze z�o. Inaczejb�dziemy odpowiedzialni za pogr��enie �wiata w zupe�nym chaosie, za utorowaniemu drogi do w�adzy, za pocz�tek ko�ca. Nie mo�emy sobie na to pozwoli�, niemo�emy da� szansy z�u, by obj�o w�adz�, by zagna�o nas do w�asnych dom�w ikaza�o siedzie� cicho, czekaj�c tylko kiedy po nas przyjdzie, kiedy nadejdzienasz czas. Nie. Dlatego jeste�my tu dzisiaj. Podj�li�my to wyzwanie, rzucamyr�kawic� w twarz rywalowi. Wiemy �e gra nie fair, ale c�, zwyci�ymy go w�asnymuporem, si�� naszych serc, graj�c zgodnie z zasadami, wed�ug regu�."Piotr siedzia� dalej, mi�dzy ministrem sportu a kanclerzem Unii. Przys�uchiwa�si� uwa�nie, pr�buj�c jednocze�nie posk�ada� do reszty w�asn� mow�. A jakie toregu�y? �e legalnie b�d� m�g� nosi� bro�, �e b�d� m�g� strzela� bez ostrze�enia?A mo�e ta, �e wszyscy ju� o tym wiedz� i mog� przesta� dop�ki na nich nietrafi�. Regu�a numer jeden, nie ma legalnej wojny bez jej wypowiedzenia.Tymczasem prezydent m�wi� dalej."Jest w�r�d nas dzisiaj cz�owiek, kt�remu powierzamy to zadanie. Nie spos�b niedoceni� jego po�wi�cenia, wyrzekni�cia si� �ycia w spokoju, spokojnego sumienia.Niewielu z nas potrafi�oby zrezygnowa� ze szcz�cia, z daru monotonnychwieczor�w przed telewizorem, lub z ksi��k� w r�ku, na rzecz d�ugich spacer�w powielkich osiedlach i bocznych ulicach miasta, za przyjaciela maj�c jedynie tenoto kawa�ek �elaza." - Tu przekr�ci� g�ow� w prawo, wyci�gaj�c jednocze�nier�k�, gdzie zza bocznej kurtyny wychodzi� ju� wysoki umundurowany funkcjonariusztrzymaj�c przed sob� t� archaiczn� bro�. Obrzyn jak si� patrzy, u�miechn�� si�Piotr, taki jak na starych filmach. Dok�adnie taki, jaki sobie wymarzy�. "Niejest taka stara, na jak� wygl�da - uspokaja� prezydent. - To ca�kiem nowa bro�,pe�na nowych rozwi�za�. Zdo�ali�my zmie�ci� w niej ca�kiem poka�ny magazynek,nie jest wi�c tak cz�sto prze�adowywana, ma mniejszy odrzut i co najwa�niejszemo�e z niej korzysta� tylko jeden cz�owiek. Jest te� nieco l�ejsza od starszychmodeli."Zainteresowanie publiczno�ci osi�ga�o powoli apogeum, Piotr siedz�c jeszczeprzez chwil� incognito mi�dzy politykami wpatrywa� si� w b�yszcz�ce oczy irozdziawione usta. Ma�o tam by�o twarzy spokojnych, na kt�rych nie rysowa�a si�pogo� za emocjami i mocniejszymi doznaniami. Wi�kszo�� czeka�a na show, po tubyli, aby spe�ni�y si� ich najskryts... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grochowka.xlx.pl